środa, 6 lipca 2016

Rozdział 5 "Katharsis"

UWAGA!!!
Jeśli ktoś lubi krótsze rozdziały, to zapraszam na Wattpada. Tam rozdziały są podzielone na dwa. Link obok, Literka"W" w pomarańczowym kole, wystarczy kliknąć!
Upadać i się wznosić… Umierać i na nowo się rodzić…
W tym nieustającym koszmarze Penelopa błądziła, wijąc się w pomieszczeniu pełnym dymu i niekończącej się przestrzeni bez granic. Walczyła z własnym Ja, bojąc się spoglądać za siebie. Czuła, że gdzieś tam obok niej znajduje się niebezpieczeństwo, z którym nie jest w stanie walczyć.
Serce waliło jej jak szalone. Spocone dłonie co chwilę ocierała o lnianą suknię, przepasaną rzemykiem na wysokości talii. Kosmyki opadały na wilgotną twarz, po której spływały niewielkie kropelki łez.
Bała się tego, co może nadejść, gdy tylko straci na moment uwagę. Choć nie znała zagrożenia, wszystkie zmysły podpowiadały herosowi, że ono istniało.
Okręciła się i jeszcze raz odepchnęła dym od siebie, który zaraz powrócił, ponownie otulając jej drobne ciało. Kim jestem? – myślała, chodząc po nierównym i wyboistym terenie.

– Zapomnieniem – usłyszała cichy głos dobiegający zza kobiety.
Zamknęła oczy, biorąc głęboki haust powietrza. Muszę się odwrócić, muszę, powtarzała sobie, choć nadal nie umiała posłuchać głosu rozsądku.
Wnet ból przeszył całe jej ciało, paraliżując nawet najdrobniejsze części organizmu. Pragnęła krzyczeć, lecz zdołała wydobyć z siebie jedynie delikatny pisk przypominający konanie pisklęcia. Czuła jak jej suknia powoli nasiąka czerwoną posoką, która spływała spokojnie po brzuchu Penelopy.
– Zgiń, by żyć…
– UCIEKAJ – usłyszała donośny głos w swojej głowie.
Otworzyła szeroko oczy, po czym podniosła się energicznie, odgarniając na bok całe prześcieradło. Wyskoczyła z łóżka i przebiegła przez całą długość pokoju, wyskakując z niego jak opętana. Chwyciła za klamkę od łazienki i weszła do środka, zapalając wcześniej światło w pomieszczeniu. Myśląc tylko o jednej rzeczy, złapała obiema rękoma za zlew i wydaliła z siebie wymioty, które trzymała od momentu ucieczki z pokoju. Załkana z trudem łapała powietrze. To był tylko sen, głupia, mówiła sobie, lecz były to bezsensowne próby przetłumaczenia sobie wcześniejszego zdarzenia. Mara nawiedziła ją w najmniej odpowiednim momencie, ale nie to było powodem przerażenia, które wciąż kurczowo trzymało się Penelopy. Pulsujący ból w okolicy lewej piersi bił, jakby pragnął powiedzieć, iż koszmar nie był jedynie wytworem wyobraźni.
Kiedy tylko organizm powrócił do normalnego działania, uniosła głowę i dotknęła dłonią miejsca, gdzie wciąż odczuwała dyskomfort. Jakby była pewna, że znajdzie tam dowód, iż sen był prawdą. Jednak na jej skórze nie widniał żaden ślad.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Na zmęczoną twarz i oczy, które podpowiadały, że to jeszcze nie koniec. Żyła obok Bogów przez wiele lat w świadomości, iż nic się nie dzieje bez przyczyny. Dlatego mogła wysnuć wniosek, że był to jakiś znak od Najwyższych.
– Ale jaki? – spytała Penelopy z lustra. – Zginiesz – powiedziała, jakby sama odpowiedziała na własne pytanie.
Odkręciła wodę i podstawiła pod lecący strumień głowę. Zimny płyn spłynął po jej ciele, na początku dając nieprzyjemne uczucie chłodu, ale zaraz przemienił się w kompres, który pozwolił wypłukać się ze zmęczenia.
Kiedy tylko uznała, że wzięła wystarczającą kąpiel, zakręciła wodę i przykryła lepkie włosy ręcznikiem, energicznie pocierając nim o skórę głowy. Wykonała jeszcze kilka drobnych czynności, chcąc się pozbyć obrzydliwego smaku wymiocin z ust i powróciła do pokoju, siadając przy komputerze.
Biurko wraz ukochanym przyjacielem herosa stało nieopodal okna, które wychodziło na tylną część osiedla, gdzie znajdował się chodnik prowadzący do dalszych części niemal zamkniętego terenu tej części miasta. Niewielki plac zabaw, utworzony w ramach projektu współfinansowanego ze środków europejskich, dookoła był przykryty ciasno ustawionymi obok siebie domami jednorodzinnymi. Kilka ławeczek dla wypoczynku i kosze na śmieci stały ustawione co kilka metrów na trasie wybrukowanego chodnika. Jedyną drogą prowadzącą na zewnątrz świata była przestrzeń między dwoma budynkami, które były oddalone od siebie na tyle, by móc zmieścić w nich jedną z drewnianych ław.
Wyglądając za okno, westchnęła, czując, iż jeszcze kilka godzin i to spokojne miejsce przepełni się niechcianą ludnością, która swymi krzykami i rozmowami zagłuszy rozmowę Penelopy z kolegami z Internetu – choć miała dziwne przeczucia, że jeszcze minie trochę czasu, zanim sami gracze powstaną ze snu.
– Co mam robić? – zapytała, niechętnie dotykając myszy.
Odwróciła się i rozejrzała po własnym kąciku, zastanawiając się po raz kolejny, dlaczego jej pokój jest taki mały, kiedy w tym domu mieszkają tylko dwie osoby? Kisiła swoje ubrania w jednej, niedużej szafie, a książki i notatki upychała w komodzie, oszczędnie rozdysponowując miejscem. Nie miała nawet jednego metra kwadratowego na ćwiczenia, które tak często zalecał jej Pavor.
Tylko o nim wspomniała i już jej myśli przeszły do zupełnie innego tematu. Pojawienie się Minotaura, ludzie widzący przedmioty Bogów, tajemnicze zachowanie mistrza i morderczy sen… Nie mogło być przypadkiem, że tak kilka, istotnych rzeczy wydarzyło się w przeciągu dwudziestu czterech godzin.
– Może Ares ma w zanadrzu własny plan, ale do czego byłoby mu potrzebne moje cierpienie? – spytała na głos kobieta, wyłączając komputer.
Gra się skończyła, a rozpoczęło się życia. Mogła bronić się do końca swych dni przed Bogami i matką, ale nadal w jej żyłach płynęła niewłaściwa krew. To ona wiązała ją ze wszystkim, czego powinna unikać. Co miała zrobić, gdy wokół tak wiele elementów nie pozwalało jej być człowiekiem? Uciekać czy pozostać? – pytała, widząc zalety i wady każdej z możliwości.
Ojca nie poproszę o radę, bo to tatuś. Młody bóg wyraził swoje zdanie, Deadpool nie istnieje, więc zostaje mi tylko sceptyczna Kornelia, pomyślała, nie wierząc, iż tak idiotyczny pomysł mógł wpaść jej do głowy. Nie wątpiła, że koleżanka udzieliłaby porządnej rady, lecz nadal nie znała sposobu, by zadać to jedno, odpowiednie pytanie: Co zrobić?
– Jeszcze pójdę na chwilę spać – powiedziała szeptem. – Może tym razem Bogowie się skapnął, że Prima Aprilis już był.
Wstała i podeszła do łóżka. Opadła na nie pełna zmęczenia i błagania o sen. Nawet nie sądziła, że jej organizm tak mocno wymaga odpoczynku. Do tego stopnia, że zapomniała o leżącej na podłodze kołdrze. Zimno nie było, więc wystarczyło kobiecie zetknięcie z łóżkiem.
– Miłych snów – rzekła do Deadpoola.
Zamknęła powieki i uspokoiła oddech, by… po kilku sekundach usłyszeć donośny dźwięk dobiegający z okolic nocnej szafki. Pełna wściekłości i żądzy krwi podniosła głowę i rozejrzała się wokoło, potrzebując znaleźć i zniszczyć źródło dzwonka.
– Błagam…
Dopiero po chwili odnalazła leżącą na blacie komórkę, która co rusz jej przypominała, że nastała właściwa pora na pobudkę.
Penelopa skrzywiła twarz w obrzydliwym grymasie i zaraz przyciągnęła do siebie telefon, wyłączając go. Spojrzała w stronę sufitu i złożyła dłonie w geście modlitwy. Jednak nie było zmiłuj się. Kornelia zjadłaby ją żywcem, gdyby przegapiłaby kolejne zajęcia.
– Penelopa, ruszaj się! Wstawaj! – usłyszała donośny krzyk ojca, który nie zwiastował nadziei na dłuższy odpoczynek. Nic nie szło po myśli kobiety.
Heroina nałożyła na siebie jakiś luźny top, który leżał sponiewierany na podłodze, czekając na pranie, po czym wyszła z pokoju na śniadanie. Przemierzyła kilkanaście stopni dzielących ją od kuchni, by znaleźć się w niewielkim pomieszczeniu, w którym dominowały ciepłe, jasne kolory.
– Coś się stało? – zapytał niespodziewanie Julian Rosiński, siedzący przy stole z tabletem w dłoni, w którym przeglądał najnowsze wiadomości.
Penelopa przysiadła się do ojca, podbierając zrobione przez niego kanapki i nalewając sobie kawy ze dzbanka.
– Wyglądam, jakby ktoś mnie przejechał czołgiem? – odpowiedziała żartobliwym tonem. – Nie mogłam spać. Miałam sny – dodała ciszej.
– Sny? Gdybym żył w normalnej rodzinie, uznałbym to za zwykły przypadek, ale tak nie jest, więc…
– Uważasz, że to była przepowiednia? – przerwała mężczyźnie córka.
– Raczej ostrzeżenie. Albo ktoś próbuje cię przestraszyć – wyjaśnił swoje przepuszczenia. – Niewiele Bogów pała sympatią w stosunku do Ateny.
– Podejrzewam, że to jest powód, przez który i mnie nie lubią.
– A ciebie, kochanie, da się nie lubić? – Dotknął policzka córki i delikatnie za niego pociągnął, uśmiechnąć się przy tym ciepło do dziecka. – Twoja matka, to twoja matka. Nie powinna cię włączać nie w twoje sprawy.
– Jej to powiedz – odparła Penelopa. – Zatruwa mi życie od kiedy tylko skończyłam pięć lat.
– Nienawidzisz jej?
– Nie.
 Przechyliła głowę na bok, obejmując wzrokiem boczną część kuchni. Błądziła oczami po kolejnych szafkach, rozmyślając i próbując odnaleźć odpowiedź na pytanie, które zadał jej ojciec.
– Nie – powtórzyła. – Raczej jest mi obojętna i troszkę mnie to przeraża.
– Spodziewałem się gorszej odpowiedzi, więc nie jest źle. Dobra rada od starego wyjadacza chleba – zaczął, machając przed twarzą dziewczyny łyżeczką – nie przejmuj się Ateną, a swoim życiem.
– A co ty byś zrobił, tato?! – spytała zbyt ostro, nie chcąc słuchać dłużej rad rodziciela. Nie winiła go za dobre chęci, ale Julian nie potrafił w pełni pojąć tego, jak naprawdę się czuje Penelopa i z czym Atena była gotowa kazać zmierzyć się córce.
– W życiu popełnia się błędów więcej niż jest się w stanie zliczyć. Jedne są lepsze, drugie gorsze. Jednak jednym z najwspanialszych błędów jesteś ty – mówiąc to, wskazał na Penelopę. – Jesteśmy mrówkami wobec Bogów, ale mrówki to silne stworzenia i piekielnie ostro gryzą. Jeśli zrozumiesz moje słowa, będziesz wiedziała, co zrobić z matką.
– Wiesz, że jesteś świetny, nawet kiedy nie bawisz się w swoim królestwie aut.
– Myślałem, że od dawna o tym wiesz.
Mężczyzna podniósł ręce i napiął mięśnie, całując każdego z nich. Pokaz kulturystyki Penelopa uznała za udany, wybuchając śmiechem i zakrztuszając się kawałkiem chleba. Odłożyła na talerz zebrane okruszki i popiła gorącym łykiem napoju resztki jedzenia, które utknęły jej w gardle. Próba morderstwa przez pożywienie została uznana przez dziewczynę za udaną, więc miała kolejny wpis do notatnika „Jak można się zabić?”.
W tym samym czasie Julian odszedł od stołu, zanosząc kubek do zlewu. Przeciągnął się od niechcenia i poprawił robocze ubrania, obwieszczając, że jest gotowy do pracy. Penelopa nawet nie wątpiła, że gdyby nie jej ingerencja ojciec spędzałby w warsztacie czas od samego świtu. Czasami nie potrafiła pojąć jego pasji, ale bądź co bądź ona sama umiała siedzieć całymi nocami tylko nad jednym poziomem gry.
– A teraz sprawy przyziemne – odparł mężczyzna.
– Ta sfera tematów wydaje mi się bardziej odległa niż sprawy boskie – wtrąciła się. – Tak, przepraszam. Już słucham – dodała prędko, gdy tylko zobaczyła lekko podenerwowaną minę żywiciela.
– Koniec z grami. Rachunki za prąd same się nie zapłacą, a dodatkowe zera pojawiają się w tajemniczych okolicznościach – wyjaśnił pokrótce Julian. – Nie mam najmniejszego zamiaru prosić o pomoc twoją matkę, więc…
– Zaraz! – wrzasnęła, uderzając o blat stołu. – To ty spawasz godzinami, a na moje kochane gry przechodzi wina.
– Takie życie – powiedział, wzruszając jedynie ramionami.
Mężczyzna czując, iż wystarczająco nadszarpnął nerwy córki, zwinnie prześlizną się do drzwi i wyszedł nadzwyczaj energicznie z pomieszczenia, będąc głuchym na wołania Penelopy. Ta jedynie osunęła się na krześle, marszcząc słodko czoło, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Chyba zagadka mojego zabójczego humoru została rozwiązana, pomyślała, kończąc ostatnie kęsy.
Wytarła twarz rękawem tuniki i wstała, pozostawiając wszystko na stole. Zamierzała wrócić na moment po zajęciach, więc nie było sensu składać czegoś, co mogło się dodatkowo przydać jej ojcu, kiedy złapie go „mały głód”.
Wróciła do swej pieczary, chcąc ogarnąć się trochę przed wyjściem na uczelnię. Zapewne niewiele osób zwróciłoby na jej wygląd, ale zbytnia troska – o ile tak można było określić zachowanie Kornelii – doprowadziłaby do powstania zbyt wielu pytań. Wyglądasz jak wampir, tylko jak ten prawdziwy, a nie ze Zmierzchu, pomyślała, przyglądając się swojemu odbiciu na parterze.
Idąc za przykładem wczorajszych doświadczeń, włożyła najwygodniejsze buty jakie miała tylko w swojej kolekcji, uznając, że przypadkowo na jej drodze ponownie może się pojawić Minotaur albo jakiś inny, mityczny stwór. W torbie pokaźnych rozmiarów również ukryła ostrze, które dostała od matki, niechętnie przyznając, że tym razem prezent był jak najbardziej udany.
– To do boju! – krzyknęła w tym samym czasie, gdy do jej uszu doszedł donośny dźwięk wiertarki ojca. Skrzywiła się i pośpiesznie opuściła dom, kierując się w stronę alei Racławickich.
Okolica, w której mieszkała, słynęła ze spokoju i najlepszych ciasteczek w piekarni, które prowadziło starsze małżeństwo z pokaźnym stażem. Zasadzone po prawej stronie chodnika drzewa bogato zdobiły kolorowe domy, na wiosnę otaczając ulicę drobnymi, biały płatkami. Remont sprzed dwóch lat doprowadzić do dość konkretnego stanu dawniej wyniszczone ścieżkki, dzięki czemu poranne spacery emerytów stały się codziennością i rutyną, do której Penelopa była przyzwyczajona. Jednak niektóre psy potrafiły doprowadzać ją do stanu czystej nienawiści przez ciągłe piski i szczekania.
Opuszczając swój własny kącik, wkroczyła na zatłoczoną ulicę, na której ostre promienie słonecznie oślepiły dziewczynę. Nie zaprzeczała, mogła wziąć okulary, ale roztargnienie sprawiło, iż zapomniała o takiej drobnostce. Pozostało jej jedynie szybko dotrzeć na uczelnię i wejść do przyciemnionego pomieszczenia.
Drobne marzenia nie mogły zaszkodzić, ale kilka minut po ich obwieszczeniu Penelopa zwolniła, powoli dostrzegając, że coś zmieniło się w wyglądzie miasta. Znała je jako pełne ciepła, uroku i magii, którą widziała tylko ona. Duchy drzew, przechadzające się po ulicach istoty półludzkie, półboskie i zapomniani Bożkowie towarzyszyli jej każdego dnia. Czy to była zima czy lato, dzień czy noc, zawsze tutaj byli. Jednak dziś panowała niepokojąca cisza, która sprawiła, iż ponownie wątpliwości targnęły sercem Penelopy. Czyżby wojna Aresa nie była tylko kiepskim żartem? – pomyślała, dochodząc pod sam budynek wydziału ekonomicznego.
Nadal nieprzytomna weszła na schody prowadzące do otwartej części kładki, która w tym roku czekała na remont. Kolejne stopnie wołały o pomstę do nieba przez poobrywane fragmenty i wyniszczone oparcia. Jednak codzienne narzekania Penelopy minęły, gdy jej głowę zaczęły zaprzątać inne drobnostki. Nawet nie spostrzegła się, że zdążyła wejść pod zaciemnioną część uczelni, a zaraz potem przejść przez otwarte, dwudrzwiowe wejście i znaleźć się tuż przed szatnią. Jak zaczarowana siadła na ławie obok sali A3, uderzając delikatnie głową o znajdującą się za nią gablotę z ogłoszeniami.
Panie z filii banku PKO patrzyły na nią z niepokojem, a większość ze studentów zaczęła snuć niewiarygodne teorie, szepcząc do siebie. Gdyby były to inne okoliczności, Penelopa nie zawahałaby się zamienić z innymi ostrych słów, ale sytuacja jej na to nie pozwalała. Była Królową Ironii, ale znała granice i wiedziała, kiedy żarty się kończą.
– Jeśli sądzisz, że przegrana w grze, to koniec świata, to mało widziałaś – usłyszała spokojny, jeszcze zaspany głos, który dobiegał z jej prawej strony.
– Co? – zapytała, budząc się z amoku.
Spostrzegła siedzącą obok niej Kornelię, która trzymała najnowszy czytnik e–booków, czytając na nim kolejną książkę z ulubionej serii fantasy. Nie odrywała wzroku od powieści, choć wyraźnie z zainteresowaniem czekała na odpowiedź koleżanki.
Penelopa przeniosła wzrok na jej piękne, czarne włosy, zapleciona u samego dołu w mały, cienki warkoczyk. Usta pomalowała na intensywny, czarny kolor, który pasował idealnie do stroju, który na sobie miała.
– Ciężka noc – odparła Penelopa po kilku minutach milczenia.
– Gra czy życie?
– I to, i to – odpowiedziała. – Moja biologiczna matka trochę ode mnie za dużo wymaga i teraz mam przez to problemy, dodatkowo w grze nie mogę się zdecydować jaką obrać ścieżkę fabularną.
– Rodzice często wywierają na nas wpływ, który jest sprzeczny z naszą naturą – rzekła, jakby prawdziwie chciała dać radę znajomej. – Nie możesz nic z tym zrobić. Może czasami warto się pogodzić z ich decyzjami, choć są dni, kiedy warto walczyć. A co do drugiego… O co dokładnie chodzi?
– W świecie dzieje się wiele rzeczy, które sugerują, że zbliża się jakieś nieszczęście. Główna bohaterka ma do wyboru albo ucieczkę, albo pozostanie na miejscu i walkę – wyjaśniła Penelopa, mając nadzieję, że Kornelia nie weźmie jej słów na poważnie.
– W książkach różnie podejmują takie decyzję. Ja widziałam zawsze jedną opcję – ucieczkę. Choć jest to tchórzliwy czyn, to przynajmniej nie doprowadzi do kolejnych nieszczęść. Bohaterowie często nie rozumieją, że to oni są przyczyną śmierci i cierpienia wielu osób i dlatego zostają, by chronić najbliższych.
Rozumiała sens wypowiedzi Kornelii, ale nadal wątpiła w to, iż ma ona rację – a przynajmniej były to początkowe myśli Penelopy. Z każdą sekundą zaczęła się zastanawiać, czy na pewno wypowiedź koleżanki jest oderwana od rzeczywistości. Atak Minotaura, a może i nawet zniknięcie wszystkich mitologicznych stworzeń i bożków było następstwem tego, że jednak została w tym miejscu. Nie spakowała się i nie uciekła, kiedy miała okazję.
– Uważasz, że najlepsza jest ucieczka? – spytała dla pewności Penelopa.
– Tak.

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pamiętajcie, że jeden komentarz dodaje skrzydeł (lepiej niż Redbull). Zastrzyk weny jest najważniejszy, a i chcę się rozwijać, dlatego proszę o nawet drobne komentarze czy gwiazdki, jeśli chodzi o Wattpad!
Kolejny rozdział za tydzień!
Drugi zwiastun Granicy i liczę na Wasze opinie na jego temat!

15 komentarzy:

  1. Hello ^^!
    Biedna Pelcia wahają nią wątpliwości i mimo wszystko podziwiam jej ojca. Ja gdybym się dowiedziała, że córka miała zły sen, który może być prawdą. Bym zajebała każdego chyba Boga, który jest tego przyczyną ( tak byłabym okropną matką ) Mam dziwne przeczucie, zę Kornelia jednak coś podejrzewa tylko nie chce dać po sobie tego poznać.

    Rozdział jak zawsze mi się podobał ;)!
    Co do wattpada też mam, ale powiem szczerze nie używam go. Wole blogi.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i jeszcze chciałam dodać, że obejrzałam twoje dwa kolejne blogi :) I muszę przyznać, że jeśli chodzi o szatę graficzną to najbardziej podoba mi się ostatni tom ^^

      Usuń
    2. Fajnie, ze podziwiasz jej ojca, ale jeszcze poczekać na dalsze częsci opowiadania. W tej historii nie jest takie jakie się wydaje. I zobaczysz czy przeczucia są prawdziwe!
      Wattpad czy blog, to już twoja decyzja. Są dwie stronki, na których można czytać, więc wybór należy do ciebie ;)
      Mi się chyba najbardziej podoba szata graficzna tego bloga, ale ostatni też prześliczny. Oj, co tam gadać. Wszystkie są cudowne!
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Zacznę od zwiastunu, póki pamiętam co napisać xd Pierwszy podobał mi się bardziej, jednak ten nie jest zły. Osobiście zmieniłabym melodię, ale i bez tego jest okej :D

    No, a teraz rozdział. Jak zwykle - genialny. Mówiłam już, że uwielbiam twój styl? Z chęcią przeczytałabym twoją książkę, mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ją na półkach księgarni (chyba że już jest :D)
    Rozumiem wahanie Penelopy. Na jej miejscu pewnie też miałabym pełno obaw.

    Okej, idę czytać kolejny rozdział, bo jak zwykle zacofana jestem xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o melodię, to jest taki problem, iż przy tworzeniu 2 zwiastuna korzystałam z pomocy edytora youtube. Który jest łatwiejszy w użyciu, a ma ograniczoną bazę melodii :(
      Dziękuję bardzo i możliwe, że mówiłaś. Już jesteś którąś z kolei osobą, która to oświadczyła, więc może czas coś wydać? :) Ale na serio, to z wydaniem nie jest tak łatwo. No, łatwo jest, jeśli ma się kasę, ale w innym wypadku jest troszeczkę trudniej. Ale faktycznie, kiedyś chciałabym sama ujrzeć mój twór na półce księgarni!
      Oj, spokojnie. Dużo do nadrabiania nie masz :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    2. Uuu, korzystałam z edytora youtube. Godzina zeszła mi na melodii, a wyszła okropnie...
      Co do wydania - wiem, wiem. Sama trochę interesuję się, bo chociaż teraz jestem słaba w pisaniu, kiedyś także pragnę coś wydać :)

      Usuń
    3. Ja nauczyłam się szukać melodii i lepiej mi się na nim pracuje niż na innych edytorach...
      Każdy chce coś wydać! I oby się kiedyś udało ;)

      Usuń
    4. Dokładnie!
      Ja teraz znalazłam jakiś program i na tym zrobiłam zwiastun, minus taki, że jest ciągle znaczek na jakim programie było robione :D

      Usuń
  3. Najlepszą rzeczą jaka mi się podobała to tytuł rozdziału! "Katharsis" to termin zaczerpnięty z psychologii i oznacza uwolnienie się od cierpienia, złych myśli, nawyków itp. W opowiadaniu to jest coś, co Penelopa chciała osiągnąć, ale nie potrafi, bo się waha. Ucieczka według Kornelii do doskonały pomysł... Możliwe, że to prawda, bo ja bym nie chciała ryzykować życiem, ale z drugiej strony wyrzuty sumienia, które potem mogą się pojawić, są zbyt bolesne.
    Cięte riposty były, co bardzo mi się podoba, bo uwielbiam je czytać! Poczucie humory Penelopy jest powalające, nawet gdy dzieje się źle. Uwielbiam ją, chociaż zauważyłam, że niektórzy czytelnicy niezbyt polubili tą bohaterkę. :/
    Podoba mi się twój styl pisania i bardzo się cieszę, że pisałaś kiedyś fanfiction. Ja lubię czytać o zupełnie innych przygodach bohaterów, ale wiem, że za ten gatunek biorą się często amatorzy, a ja zdecydowanie mam już ich dość. Wiem, że ja sama mistrzem nie jestem, ale łamańców też już nie piszę... przynajmniej tak myślę.
    Nowy gatunek za który się wzięłaś również mnie zainteresował. Szkoda, że porzuciłaś "Terra Mortus", bo zaciekawił mnie ten harem XD
    Nie wiem, kiedy sięgnę po kolejny rozdział, ale ważne, że powolutku, kroczek po kroczku czytam kolejne ^^
    Na koniec chcę Ci życzyć duuużo weny, wolnego czasu, powodzenia na studiach, zdrowia i też zdrowego kompa XD Oczywiście jeszcze szczęśliwych i niezapomnianych wakacji ^^
    Pozdrawiam :D
    ♐ Oliwia Natsuki ♐

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Whoa długi mi wyszedł XD Widzisz jak ja się staram! Poświęcam wenę na komentarze niż na opowiadania XD

      Usuń
    2. No, faktycznie długi. Dziękuję ślicznie za dobre słowa.
      Ogólnie z Penelopą jest tak, że faktycznie niektórzy jej nie trawią, ale to normalne. Ja ostatnio np. polubiłam postać, którą wszyscy nienawidzą, więc rozumiem.
      Co do reszty wypowiedzi. Sama byłam amatorem, kiedy wzięłam się za pisanie. Nadal nim jestem, choć róznica między początkiem a dniem dzisiejszym jest kolosalna. A ty naprawdę dobrze piszesz. Pozostaje u cb parę elementów, które musisz wyczuć i się ich nauczyć, ale jest naprawdę dobrze! Ja się cieszę, że zaczęłam od fanfiction, bo przynajmniej w tym gatunku miałam czytelników, dzięki czemu uczyłam się pisać itd. Wiem, że porzucenie Terra Mortuus było złe, ale miało ono parę elementów, przez które musiałam to zrobić. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale jeśli faktycznie coś się stanie, a przede wszystkim przybędzie czas, to kiedyś wrócę do tego opowiadania, a raczej zacznę od nowa, by poprowadzić jak trzeba.
      Jeszcze raz dziękuję! Czytaj w swoim tempie. Mam nadzieję, że Cię nie zanudzę i nie zawiodę!!!

      Usuń
  4. Kurde, ja nie czaję. Dla mnie te rozdziały wcale takie długie nie są xD poza tym, wolę bloga ;x xD

    Nadal nie zrozumiem tej miłości do Deadpoola, ale nieważne, film był zajebisty XD
    Tatuś dziewczyny jest bardzo fajny. Pozytywnie wykreowałaś moim zdaniem jego postać - taki ojciec, jakiego ja mam sama i zawsze chciałabym mieć, nie zamieniłabym na żadnego innego, dosłownie :D Mają świetne relacje, no i może nie do końca dlatego, że nie przepada za swoją matką... Ale czemu ona nie odwiedza "męża" ? Kochanka. Czy. coś...
    Troszkę smutne, ale jak inaczej mogłoby to wyglądać w świecie Bogów ;x
    Lecę dalej ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to zależy. Niektórzy po prostu nie lubią rozdziałów takiej długości :)
      No, mam nadzieje, że po którymś rozdziale to zobaczysz, tę miłość.
      No, jeśli chodzi o relacje ojca Penelopy i Ateny, to jeszcze sporo się wyjaśni, może sporo Was zaskoczy - a przynajmniej mam taką nadzieje!
      I super, że udała mi się kreacja ojca Penelopy. Właśnie miałam z nią problem, bo zawsze ciężko mi się pisze ojców/matki - choć matki często zabijam albo coś w tym stylu - ale fajnie, że ci się spodobało!
      Dzięki za komentarz i miłego czytania

      Usuń
  5. Ojciec Penelopy jest okej, lepszy niż matka ;) Poza tym - uwielbiam Kornelię :D Swoją radą zdobyła me serce i jest, póki co, moją ulubienicą :D Poza tym, wtf, co ty mówisz, kobieto, to nie jest długi rozdział! ;)
    A, gdzieś tam zauważyłam jakąś literówkę, ale teraz nie mogę jej znaleźć :/
    Pozdrawiam,
    http://smak-magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Naprawdę? No, Kornelia oczywiście jeszcze się pojawi, ale potrzeba na to czasu!
      Literówki na 100% są, w to nie wątpię!
      Pozdrawiam

      Usuń