niedziela, 24 września 2017

Rozdział 13 — Pozory

Penelopa wzdrygnęła się. Nazwa nie wskazywała niczego dobrego.
Poprawiła się, przybliżając równocześnie do Erika. Odebrał to jako dobry znak i nieznacznie uśmiechnął się, inaczej niż do tej pory; chytrzej i bardziej podejrzanie.
— Do czego służy? — Jej głos zabrzmiał nienaturalnie. Odkaszlnęła w obawie, że Erik odkryje jej prawdziwe zamiary, stworzenie pozorów zaufania. — Przepraszam, chyba za bardzo się zmachałam — skłamała.
— Nic się nie stało. — Ponownie posłał jej ten ciepły uśmiech. — To moja wina. Sądziłem, że ratując ciebie, uda mi się zyskać twe zaufanie, ale chyba przybyłem w złym momencie. Wystraszyłem cię, nieprawdaż?
Penelopa kiwnęła nieznacznie.
— Walczyć umiem, ale znacznie trudniej przychodzą mi kontakty międzyludzkie — zwierzył się. — „Węzeł Gordyjski” to prawie nierozerwalny węzeł, który wiąże dwie osoby: tę, która nałoży pierścień i tę, która go nosi. Tylko ja mogę go zerwać, więc…
—… prosiłabym o to — dokończyła Penelopa.
Erik zmarkotniał. Nie to miał na myśli, lecz dziewczyna podejrzewała, że tak łatwo nie pozbędzie się problemu.
— Najpierw muszę cię poprosić o coś — wrócił do poprzedniego tematu.
Zza skórzanej kurtki wyjął mapę, którą rozłożył przed Penelopą. W całości została nakreślona na słabym, postrzępionym się na bokach płótnie, które już dawno zżółkło. Na jej samym środku widniała plama po winie, rozmywająca znajdujący się tam napis w języku greckim. Penelopa położyła palec na samym środku mapy, przesuwając go delikatnie po materiale i śledząc poszczególnie miejsca, których z wyglądu nie rozpoznawała. Z pozoru były to zwykłe góry, pola, rzeki, lasy, lecz po dłuższym przyglądaniu się dostrzegła symbole wymalowane czerwonym barwnikiem przy każdym z tych punktów.
— Co to jest? — spytała, przyciągając nagle rękę do piersi.
Zatrzymała palec na górze zwanej „Kuźnią Hefajstosa”.
— Jest to mapa świata bogów. — Erik odebrał jej materiał, zwinął w rulon i z powrotem włożył za kurtkę. Nie chciał, by Penelopa niepotrzebnie zapamiętała zbyt duży urywek mapy. — Potrzebuję dostać się do jednego miejsca, aby móc uratować wszystkich bogów. A ty mi w tym pomożesz.
Penelopie zrobiło się słabo. Żółć podpłynęła do jej gardła, pozostawiając w ustach nieprzyjemny smak. Wydawało jej się absurdem, by była zdolna zrobić cokolwiek w świecie bogów, a jednak zachowanie Erika świadczyło o czymś zupełnie innym. Mężczyzna w ciągu jednej chwili spoważniał, szczerze spoważniał, a Penelopa nie dostrzegła w nim nawet cienia zakłamania.
Złapała się za ramiona, pocierając o nie, gdy nagły chłód objął jej ciało. Zimno sprzed prawie godziny ponownie powróciło. Tak bardzo potrzebowała ciepła, że nie dostrzegła ciągle babrzącej się rany na ręce. Zaaferowana innymi sprawami, spostrzegła dopiero w momencie, kiedy Erik podszedł do niej i rozciął rękaw bluzy.
— Co robisz? — Nie wyrwała się, tylko dała mu swobodnie oparzyć ranę.
— W tym stanie daleko nie zajdziesz — powiedział, smarując beżową maścią ramię. — Nie martw się, to tylko zioła. Przyspieszą gojenie i zapobiegną zakażeniu — dokończył, wbijając pusty wzrok w maść.
Mężczyzna zawahał się.
Starał się ze wszystkich sił zaimponować nowopoznanej dziewczynie i szybko wykonać zadanie, bez zbędnych komplikacji, a jednak jego urok nie działał. Penelopa była ostrożna, zachowywała dystans, choć nie mogła zbyt daleko uciec, rozważała nad możliwościami ucieczki i nawet przez chwilę nie spojrzała na niego jak inne kobiety, które do tej pory poznał. Zawsze wodził za nos bezbronne dziewczęta, wierzące w jego szczere intencje i dobre chęci. Penelopa nie ufała mu.
Nagle potrząsnął głową. Na moment stracił kontakt z rzeczywistością i pozostał w bezruchu. Schował maść do kieszeni, znowu uśmiechając się szeroko. Usiadł po turecku naprzeciw Penelopy, oparł się łokciem o własne udo i położył swobodnie głowę na otwartej dłoni.
— Jak się czujesz? — Po dłuższej chwili ciszy zdecydował się kontynuować konwersację.
— Średnio — odpowiedziała lakonicznie.
— Rozumiem.
Ponownie nastało milczenie.
Erik otworzył nieznacznie usta, lecz zaraz zrezygnował z dalszej próby podtrzymania rozmowy. Penelopa nie była na nią gotowa. Czuła się niekomfortowo w jego obecności. Kręciła wciąż głową, rozglądając się. Nerwowo uderzała palcem o podłoże. Nienawidził tego rodzaju sytuacji. Tylko komplikowały niepotrzebnie misje. Jednak czasami po prostu nie mógł im zapobiec.
Gdzieś w oddali trzasnął piorun.
Oboje wzdrygnęli się, poszukując ogromnej ręki Zeusa. Obecność boga bogów tak blisko nie oznaczała niczego dobrego.
— Zapomniana Bogini nie żyje. — Słowa przeszły przez usta Erika bez najmniejszych trudności. Wcześniej obawiał się i odkładał poruszenie najważniejszego tematu, ale teraz uznał, że nie może tego dłużej przeciągać.
Penelopa zaprzestała stukania o podłoże. Podniosła dłoń na wysokość piersi, czując, jak serce wali jej jak szalone. Żal i niepokój zalały ją od wewnątrz, pojawiając się z nieznacznym poczuciem winy. Nie wiedziała, gdzie leży ich przyczyna, dlaczego właśnie w ten sposób zareagowała na wieść o śmierci Zapomnianej Bogini. Nigdy wcześniej jej nie poznała, słyszała o niej jedynie nieznaczne mity, o których wspomniał Pavor. Opowieści o Granicy Olimpu niosły za sobą nikłe historie o samej ich strażniczce, ale na tym się kończyło.
Potrząsnęła głową, pragnąc wyrzucić z siebie niepotrzebne myśli i uczucia. Zrobiło jej się jeszcze zimniej. Przetarła mokre od potu czoło i zakaszlała. Od przebudzenia czuła się źle. Aczkolwiek teraz nie umiała określić, jak w złym stanie się znajduje.
— Czy wszystko w porządku? — zagadnął szczerze zaniepokojony Erik.
Zmrużyła oczy.
— Nie.
— Zawieść cię do szpitala? A może poprosić któregoś z bogów o pomoc? — zalał ją falą pytań, sprawdzając, czy nie ma gorączki.
— Dlaczego w ogóle cię interesuję? — Zły stan dodał jej odwagi. Nie myślała już o konsekwencjach pytania. — Przecież mnie nie znasz…
— To prawda — przerwał dziewczynie. — Postaram się być szczery. Potrzebuję twojej pomocy.
Zaśmiała się.
— To raczej było oczywiste. — Prychnęła.
— Zapomniana Bogini umarła, a to doprowadziło do zachwiania samą Granicą Olimpu. Zapewne domyślasz się, co niedługo może temu towarzyszyć. Póki co bogowie dadzą sobie radę z jej utrzymaniem, ale tylko na krótko.
— Niech zgadnę, jest mi przeznaczone od urodzenia, że w dniu, w którym umrze Zapomniana Bogini, ja w jakiś sposób uratuje cały świat?
— Prawie. — Westchnął. — Nie wiem do końca, jak działa sama Granica, ale jestem świadomy, że tylko twoja krew może ją ustabilizować.
Podskoczyła z przerażenia.
— Czyli chcesz… — niemal krzyknęła.
— Nie chcę cię zabić — zaprzeczył. — Wystarczy tylko kilka kropel. Zapomniana Bogini wciąż żyje, choć nie w takiej formie, jak wszyscy sądzimy. Świat bogów jest niepojęty i pełen tajemnic. Mimo że służę bogom, nie jestem godzien, by znać ich wszystkie tajemnice.
Kłamie, pomyślała Penelopa, wpatrując się w jego oczy. Zacisnęła pięść, przebijając się paznokciami przez skórę dłoni. Nie dostrzegła żadnych oznak bólu. Silniejsza okazała się próba zaduszenia w sobie uczuć i zachowania obojętności na wszystko, co robił i mówił Erik.
— Nie mogę chodzić — przypomniała mu.
— To nic. — Pokręcił głową. — Zaniosę cię. Poza tym przeniesiemy się niedaleko miejsca docelowego.
— Czyli?
— Granicy Olimpu.
Penelopa zdała sobie w tym momencie sprawę z tego, że jakiekolwiek wymówki nie pozwolą jej wyperswadować Erikowi pomysłu zabrania jej do świata bogów. Mężczyzna był na wszystko gotowy, na jakiekolwiek „ale” z jej strony. W tej sytuacji pozostała jej tylko jedna opcja.
— Czy mogę przynajmniej napisać do kogoś, by się o mnie nie zamartwiali? — poprosiła najgrzeczniej jak tylko potrafiła.
— Do kogo? — dopytał podejrzliwie.
— Do przyjaciółki.
— A będę mógł wejrzeć w jej treść? — Podrapał się po zaroście. — To jedyny warunek.
Zajrzała do kieszeni, ale znalazła w niej jedynie paralizator i gaz pieprzowy. O przedmioty otrzymane od Kornelii dbała cały czas, ale w tym całym zamieszeniu wypuściła po drodze telefon. Zmartwiona rzuciła Erikowi niepewne spojrzenie, po czym zapytała:
— Czy możesz pożyczyć mi swój telefon? Swój chyba gdzieś zgubiłam.
Wyjął z kieszeni stary model telefonu, którego nazwa starła się z powierzchni. Był zniszczony, ale nadal świetnie pracował, a Erik uważał, że potrzebny mu funkcjonalny sprzęt, który sprawdzi się nawet w najgorszych warunkach. Poza tym miał to niego jakiś sentyment.
Penelopa podziękowała cicho. Spojrzała na ekran, wahając się. Co miała napisać, żeby ktokolwiek zrozumiał jej błagania o pomoc? Do Pavora nic by nie dotarło, ojciec w pracy nie odebrałby wiadomości od razu, więc pozostała jej tylko Kornelia. Wierzyła, że zrozumie i natychmiast napisała wiadomość, lecz zanim nawet zdążyła ją wysłać, mężczyzna zabrał jej komórkę. Na głos przeczytał treść SMS-a:
— „Przepraszam, że piszę z innego telefonu, ale swój gdzieś zgubiłam. Zniknę na jakiś czas. Wiem, że to nieoczekiwane, lecz postanowiłam pojechać na koncert (chyba z piętnaście lat marzyłam, by go zobaczyć) z facetem, o którym wczoraj gadałyśmy. Nie martw się, to nawet odpowiedzialny gość, nic mi się nie stanie. Przekaż wszystko całej rodzinie, żeby tylko przez przypadek nie wezwali policji. A! I pójść do mojego nauczyciela i powiedz mu, że nie będę mogła oddać projektu na czas. Z pozdrowieniami, Penelopa.” — Erik odchrząknął. — I to wszystko?
— Tak.
Wątpliwie jeszcze raz przejrzał wiadomość, szukając w niej ukrytych treści. Aczkolwiek poddał się, gdy dotarło do niego, że nie mają one najmniejszego znaczenia. Nawet gdyby dziewczyna chciała przekazać coś drugie osobie, sama nie wiedziała, gdzie się wybierają ani po co. Dlatego odetchnął ze spokojem i wysłał SMS-a.
— Mam nadzieję, że teraz już nic nie stoi na przeszkodzie byśmy udali się do świata bogów? — Schował urządzenie z powrotem do kieszeni. — Czas nas nagli. Bogowie nie wykazują skłonności do bycia cierpliwymi.
Penelopa złapała się za obolałą nogę. Zamyśliła się. Nie miała już żadnych argumentów przeciw pomysłowi Erika. Odwlekała w czasie wyprawę, szukała to kolejnych wymówek, aż zabrakło wszystkiego.
Mężczyzna podszedł do niej, złapał w talii i zaczął nieść w swoich ramionach w stronę przestrzeni między dwoma drzewami. Wytężyła wzrok, podejrzewając, że kryje się tam coś, czego w pierwszej chwili nie dostrzegła. Widziała przez Granicę Olimpu, ale w tej chwili zdała sobie sprawę, że istnieje jeszcze wiele rzeczy, o których po prostu nie wie.
Zmrużyła oczy, gdy Erik złożył na jej czole delikatny pocałunek. Nieprzyjemne dreszcze przeszły przez nią. Zastanawiała się, co miał znaczyć ten gest; czy w ten sposób chciał przedostać się do jej serca i zająć je w całości. Traktował ją jak łatwą do zdobycia dziewczynę, choć na pierwszy rzut oka wydawało się, iż się o nią troszczy. Nie chciała być traktowana w ten sposób.
Odwróciła wzrok zdegustowana.
Erikowi nie podobało się jej zachowanie. Zawsze jego strategia działała; mniej czy bardziej, ale udawało mu się poskromić serca kobiet. Penelopa stanowiła dla niego prawdziwe wyzwanie. Sprawiła, że po raz pierwszy od wielu, wielu lat jego serce zabiło z ekscytacji; z dreszczyku podniecenia, które oznaczało zabawę podczas trwania misji.
— Nie bój się — szepnął, kiedy zamierzał przedostać się do świata bogów.
Temu wydarzeniu nie towarzyszyło nic. W jednej chwili szedł wraz z Penelopą w swoich ramionach, a w drugiej zniknął tak samo jak zasłonięte przez burzowe chmury Zeusa Słońce. Rozmył się wraz z ostatnimi promieniami słonecznymi, stawiając następny krok na ścieżce, po której kroczyli od początku stworzenia świata sami bogowie.

Biały gołąb Afrodyty wzniósł się w niebiosa, wracając do swej pani, by zanieść jej nowe wieści. Czarna wrona odwróciła się i poszybowała wraz z wysłannikiem bogini miłości. Leciały obok siebie, gdy ręka Zeusa wbiła piorun złości w ziemię. Ptaki opadły martwe na ziemię, a zza chmur znów wyłoniło się słońce…

2 komentarze:

  1. Wyczuwam nadchodzący romans pomiędzy Penelopą a Erikiem... Mam nadzieję, że się mylę ;)

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie wszędzie widzą tylko romanse... Ja już nie rozumiem dlaczego :) A tak szczerze, to tu będzie bardziej skomplikowana sytuacja :) I co z paringiem PenelopaxPavor???
      Pozdrawiam i na pewno dziś do cb zajrzę, na 100000% ;)

      Usuń