Penelopa wzdrygnęła się. Nazwa nie
wskazywała niczego dobrego.
Poprawiła się, przybliżając
równocześnie do Erika. Odebrał to jako dobry znak i nieznacznie uśmiechnął się,
inaczej niż do tej pory; chytrzej i bardziej podejrzanie.
— Do czego służy? — Jej głos zabrzmiał
nienaturalnie. Odkaszlnęła w obawie, że Erik odkryje jej prawdziwe zamiary,
stworzenie pozorów zaufania. — Przepraszam, chyba za bardzo się zmachałam —
skłamała.
— Nic się nie stało. — Ponownie posłał
jej ten ciepły uśmiech. — To moja wina. Sądziłem, że ratując ciebie, uda mi się
zyskać twe zaufanie, ale chyba przybyłem w złym momencie. Wystraszyłem cię,
nieprawdaż?
Penelopa kiwnęła nieznacznie.
— Walczyć umiem, ale znacznie trudniej
przychodzą mi kontakty międzyludzkie — zwierzył się. — „Węzeł Gordyjski” to
prawie nierozerwalny węzeł, który wiąże dwie osoby: tę, która nałoży pierścień
i tę, która go nosi. Tylko ja mogę go zerwać, więc…
—… prosiłabym o to — dokończyła
Penelopa.
Erik zmarkotniał. Nie to miał na myśli,
lecz dziewczyna podejrzewała, że tak łatwo nie pozbędzie się problemu.
— Najpierw muszę cię poprosić o coś —
wrócił do poprzedniego tematu.
Zza skórzanej kurtki wyjął mapę, którą
rozłożył przed Penelopą. W całości została nakreślona na słabym, postrzępionym
się na bokach płótnie, które już dawno zżółkło. Na jej samym środku widniała
plama po winie, rozmywająca znajdujący się tam napis w języku greckim. Penelopa
położyła palec na samym środku mapy, przesuwając go delikatnie po materiale i
śledząc poszczególnie miejsca, których z wyglądu nie rozpoznawała. Z pozoru
były to zwykłe góry, pola, rzeki, lasy, lecz po dłuższym przyglądaniu się
dostrzegła symbole wymalowane czerwonym barwnikiem przy każdym z tych punktów.
— Co to jest? — spytała, przyciągając
nagle rękę do piersi.
Zatrzymała palec na górze zwanej
„Kuźnią Hefajstosa”.
— Jest to mapa świata bogów. — Erik
odebrał jej materiał, zwinął w rulon i z powrotem włożył za kurtkę. Nie chciał,
by Penelopa niepotrzebnie zapamiętała zbyt duży urywek mapy. — Potrzebuję
dostać się do jednego miejsca, aby móc uratować wszystkich bogów. A ty mi w tym
pomożesz.
Penelopie zrobiło się słabo. Żółć
podpłynęła do jej gardła, pozostawiając w ustach nieprzyjemny smak. Wydawało jej
się absurdem, by była zdolna zrobić cokolwiek w świecie bogów, a jednak
zachowanie Erika świadczyło o czymś zupełnie innym. Mężczyzna w ciągu jednej
chwili spoważniał, szczerze spoważniał, a Penelopa nie dostrzegła w nim nawet
cienia zakłamania.
Złapała się za ramiona, pocierając o
nie, gdy nagły chłód objął jej ciało. Zimno sprzed prawie godziny ponownie
powróciło. Tak bardzo potrzebowała ciepła, że nie dostrzegła ciągle babrzącej
się rany na ręce. Zaaferowana innymi sprawami, spostrzegła dopiero w momencie,
kiedy Erik podszedł do niej i rozciął rękaw bluzy.
— Co robisz? — Nie wyrwała się, tylko
dała mu swobodnie oparzyć ranę.
— W tym stanie daleko nie zajdziesz —
powiedział, smarując beżową maścią ramię. — Nie martw się, to tylko zioła.
Przyspieszą gojenie i zapobiegną zakażeniu — dokończył, wbijając pusty wzrok w
maść.
Mężczyzna zawahał się.
Starał się ze wszystkich sił
zaimponować nowopoznanej dziewczynie i szybko wykonać zadanie, bez zbędnych
komplikacji, a jednak jego urok nie działał. Penelopa była ostrożna, zachowywała
dystans, choć nie mogła zbyt daleko uciec, rozważała nad możliwościami ucieczki
i nawet przez chwilę nie spojrzała na niego jak inne kobiety, które do tej pory
poznał. Zawsze wodził za nos bezbronne dziewczęta, wierzące w jego szczere
intencje i dobre chęci. Penelopa nie ufała mu.
Nagle potrząsnął głową. Na moment
stracił kontakt z rzeczywistością i pozostał w bezruchu. Schował maść do
kieszeni, znowu uśmiechając się szeroko. Usiadł po turecku naprzeciw Penelopy,
oparł się łokciem o własne udo i położył swobodnie głowę na otwartej dłoni.
— Jak się czujesz? — Po dłuższej chwili
ciszy zdecydował się kontynuować konwersację.
— Średnio — odpowiedziała lakonicznie.
— Rozumiem.
Ponownie nastało milczenie.
Erik otworzył nieznacznie usta, lecz
zaraz zrezygnował z dalszej próby podtrzymania rozmowy. Penelopa nie była na
nią gotowa. Czuła się niekomfortowo w jego obecności. Kręciła wciąż głową,
rozglądając się. Nerwowo uderzała palcem o podłoże. Nienawidził tego rodzaju
sytuacji. Tylko komplikowały niepotrzebnie misje. Jednak czasami po prostu nie
mógł im zapobiec.
Gdzieś w oddali trzasnął piorun.
Oboje wzdrygnęli się, poszukując
ogromnej ręki Zeusa. Obecność boga bogów tak blisko nie oznaczała niczego
dobrego.
— Zapomniana Bogini nie żyje. — Słowa
przeszły przez usta Erika bez najmniejszych trudności. Wcześniej obawiał się i
odkładał poruszenie najważniejszego tematu, ale teraz uznał, że nie może tego
dłużej przeciągać.
Penelopa zaprzestała stukania o
podłoże. Podniosła dłoń na wysokość piersi, czując, jak serce wali jej jak
szalone. Żal i niepokój zalały ją od wewnątrz, pojawiając się z nieznacznym
poczuciem winy. Nie wiedziała, gdzie leży ich przyczyna, dlaczego właśnie w ten
sposób zareagowała na wieść o śmierci Zapomnianej Bogini. Nigdy wcześniej jej
nie poznała, słyszała o niej jedynie nieznaczne mity, o których wspomniał
Pavor. Opowieści o Granicy Olimpu niosły za sobą nikłe historie o samej ich
strażniczce, ale na tym się kończyło.
Potrząsnęła głową, pragnąc wyrzucić z
siebie niepotrzebne myśli i uczucia. Zrobiło jej się jeszcze zimniej. Przetarła
mokre od potu czoło i zakaszlała. Od przebudzenia czuła się źle. Aczkolwiek
teraz nie umiała określić, jak w złym stanie się znajduje.
— Czy wszystko w porządku? — zagadnął
szczerze zaniepokojony Erik.
Zmrużyła oczy.
— Nie.
— Zawieść cię do szpitala? A może
poprosić któregoś z bogów o pomoc? — zalał ją falą pytań, sprawdzając, czy nie ma
gorączki.
— Dlaczego w ogóle cię interesuję? —
Zły stan dodał jej odwagi. Nie myślała już o konsekwencjach pytania. — Przecież
mnie nie znasz…
— To prawda — przerwał dziewczynie. —
Postaram się być szczery. Potrzebuję twojej pomocy.
Zaśmiała się.
— To raczej było oczywiste. —
Prychnęła.
— Zapomniana Bogini umarła, a to
doprowadziło do zachwiania samą Granicą Olimpu. Zapewne domyślasz się, co
niedługo może temu towarzyszyć. Póki co bogowie dadzą sobie radę z jej
utrzymaniem, ale tylko na krótko.
— Niech zgadnę, jest mi przeznaczone od
urodzenia, że w dniu, w którym umrze Zapomniana Bogini, ja w jakiś sposób
uratuje cały świat?
— Prawie. — Westchnął. — Nie wiem do
końca, jak działa sama Granica, ale jestem świadomy, że tylko twoja krew może
ją ustabilizować.
Podskoczyła z przerażenia.
— Czyli chcesz… — niemal krzyknęła.
— Nie chcę cię zabić — zaprzeczył. —
Wystarczy tylko kilka kropel. Zapomniana Bogini wciąż żyje, choć nie w takiej
formie, jak wszyscy sądzimy. Świat bogów jest niepojęty i pełen tajemnic. Mimo
że służę bogom, nie jestem godzien, by znać ich wszystkie tajemnice.
Kłamie,
pomyślała Penelopa, wpatrując się w
jego oczy. Zacisnęła pięść, przebijając się paznokciami przez skórę dłoni. Nie
dostrzegła żadnych oznak bólu. Silniejsza okazała się próba zaduszenia w sobie
uczuć i zachowania obojętności na wszystko, co robił i mówił Erik.
— Nie mogę chodzić — przypomniała mu.
— To nic. — Pokręcił głową. — Zaniosę
cię. Poza tym przeniesiemy się niedaleko miejsca docelowego.
— Czyli?
— Granicy Olimpu.
Penelopa zdała sobie w tym momencie
sprawę z tego, że jakiekolwiek wymówki nie pozwolą jej wyperswadować Erikowi
pomysłu zabrania jej do świata bogów. Mężczyzna był na wszystko gotowy, na
jakiekolwiek „ale” z jej strony. W tej sytuacji pozostała jej tylko jedna
opcja.
— Czy mogę przynajmniej napisać do
kogoś, by się o mnie nie zamartwiali? — poprosiła najgrzeczniej jak tylko
potrafiła.
— Do kogo? — dopytał podejrzliwie.
— Do przyjaciółki.
— A będę mógł wejrzeć w jej treść? —
Podrapał się po zaroście. — To jedyny warunek.
Zajrzała do kieszeni, ale znalazła w
niej jedynie paralizator i gaz pieprzowy. O przedmioty otrzymane od Kornelii
dbała cały czas, ale w tym całym zamieszeniu wypuściła po drodze telefon.
Zmartwiona rzuciła Erikowi niepewne spojrzenie, po czym zapytała:
— Czy możesz pożyczyć mi swój telefon?
Swój chyba gdzieś zgubiłam.
Wyjął z kieszeni stary model telefonu,
którego nazwa starła się z powierzchni. Był zniszczony, ale nadal świetnie
pracował, a Erik uważał, że potrzebny mu funkcjonalny sprzęt, który sprawdzi
się nawet w najgorszych warunkach. Poza tym miał to niego jakiś sentyment.
Penelopa podziękowała cicho. Spojrzała
na ekran, wahając się. Co miała napisać, żeby ktokolwiek zrozumiał jej błagania
o pomoc? Do Pavora nic by nie dotarło, ojciec w pracy nie odebrałby wiadomości
od razu, więc pozostała jej tylko Kornelia. Wierzyła, że zrozumie i natychmiast
napisała wiadomość, lecz zanim nawet zdążyła ją wysłać, mężczyzna zabrał jej
komórkę. Na głos przeczytał treść SMS-a:
— „Przepraszam, że piszę z innego
telefonu, ale swój gdzieś zgubiłam. Zniknę na jakiś czas. Wiem, że to
nieoczekiwane, lecz postanowiłam pojechać na koncert (chyba z piętnaście lat
marzyłam, by go zobaczyć) z facetem, o którym wczoraj gadałyśmy. Nie martw się,
to nawet odpowiedzialny gość, nic mi się nie stanie. Przekaż wszystko całej
rodzinie, żeby tylko przez przypadek nie wezwali policji. A! I pójść do mojego
nauczyciela i powiedz mu, że nie będę mogła oddać projektu na czas. Z
pozdrowieniami, Penelopa.” — Erik odchrząknął. — I to wszystko?
— Tak.
Wątpliwie jeszcze raz przejrzał
wiadomość, szukając w niej ukrytych treści. Aczkolwiek poddał się, gdy dotarło
do niego, że nie mają one najmniejszego znaczenia. Nawet gdyby dziewczyna
chciała przekazać coś drugie osobie, sama nie wiedziała, gdzie się wybierają
ani po co. Dlatego odetchnął ze spokojem i wysłał SMS-a.
— Mam nadzieję, że teraz już nic nie
stoi na przeszkodzie byśmy udali się do świata bogów? — Schował urządzenie z
powrotem do kieszeni. — Czas nas nagli. Bogowie nie wykazują skłonności do
bycia cierpliwymi.
Penelopa złapała się za obolałą nogę.
Zamyśliła się. Nie miała już żadnych argumentów przeciw pomysłowi Erika.
Odwlekała w czasie wyprawę, szukała to kolejnych wymówek, aż zabrakło
wszystkiego.
Mężczyzna podszedł do niej, złapał w
talii i zaczął nieść w swoich ramionach w stronę przestrzeni między dwoma
drzewami. Wytężyła wzrok, podejrzewając, że kryje się tam coś, czego w
pierwszej chwili nie dostrzegła. Widziała przez Granicę Olimpu, ale w tej
chwili zdała sobie sprawę, że istnieje jeszcze wiele rzeczy, o których po
prostu nie wie.
Zmrużyła oczy, gdy Erik złożył na jej
czole delikatny pocałunek. Nieprzyjemne dreszcze przeszły przez nią.
Zastanawiała się, co miał znaczyć ten gest; czy w ten sposób chciał przedostać
się do jej serca i zająć je w całości. Traktował ją jak łatwą do zdobycia
dziewczynę, choć na pierwszy rzut oka wydawało się, iż się o nią troszczy. Nie
chciała być traktowana w ten sposób.
Odwróciła wzrok zdegustowana.
Erikowi nie podobało się jej zachowanie.
Zawsze jego strategia działała; mniej czy bardziej, ale udawało mu się
poskromić serca kobiet. Penelopa stanowiła dla niego prawdziwe wyzwanie.
Sprawiła, że po raz pierwszy od wielu, wielu lat jego serce zabiło z
ekscytacji; z dreszczyku podniecenia, które oznaczało zabawę podczas trwania
misji.
— Nie bój się — szepnął, kiedy
zamierzał przedostać się do świata bogów.
Temu wydarzeniu nie towarzyszyło nic. W
jednej chwili szedł wraz z Penelopą w swoich ramionach, a w drugiej zniknął tak
samo jak zasłonięte przez burzowe chmury Zeusa Słońce. Rozmył się wraz z
ostatnimi promieniami słonecznymi, stawiając następny krok na ścieżce, po
której kroczyli od początku stworzenia świata sami bogowie.
Biały gołąb Afrodyty wzniósł się w
niebiosa, wracając do swej pani, by zanieść jej nowe wieści. Czarna wrona
odwróciła się i poszybowała wraz z wysłannikiem bogini miłości. Leciały obok
siebie, gdy ręka Zeusa wbiła piorun złości w ziemię. Ptaki opadły martwe na
ziemię, a zza chmur znów wyłoniło się słońce…
Wyczuwam nadchodzący romans pomiędzy Penelopą a Erikiem... Mam nadzieję, że się mylę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Ludzie wszędzie widzą tylko romanse... Ja już nie rozumiem dlaczego :) A tak szczerze, to tu będzie bardziej skomplikowana sytuacja :) I co z paringiem PenelopaxPavor???
UsuńPozdrawiam i na pewno dziś do cb zajrzę, na 100000% ;)