Pavor
raptownie odsunął dziewczynę. Znał Penelopę od piętnastu lat, jednak jeszcze
nigdy nie usłyszał od niej tak szczerego „przepraszam”. Nawet gdy dopuściła się
największego głupstwa, starała się zachować pozory niewinnej osoby, kończąc
rozmowę wrednym żartem. Tym razem jednak, bez najmniejszego powodu, dziewczyna
zdecydowała się przeprosić Pavora, choć sam mężczyzna nie znajdował w jej
czynach niczego, co wymagałoby przeprosin.
Jak
miał teraz odpowiedzieć? Krzyczeć czy na spokojnie wytłumaczyć nieporozumienie?
Wina nie leżała po stronie Penelopy, a samych bogów, ale mimo to złamała nakaz
niemieszania go w swoje sprawy. Czy był zły? Raczej nie. Odczuwał głęboki
spokój, a po części był wdzięczny za możliwość ponownego doznania smaku walki.
Podnoszenie miecza w samotności, w domu nie mogło się równać z zatopieniem go w
ciele przeciwnika.
Otrząsnął
się.
Brakowało
tak niewiele, by wyraz jego twarzy zamarł w szaleńczym uśmiechu. Nie mógł tego
zrobić przy Penelopie. Chciał jak najdalej trzymać ją od swoich sekretów i od
boga, którym dawniej był. Ale dlaczego? Do tej pory nie zastanawiał się nad
tym, lecz musiał istnieć powód, dla którego tak długo wzbraniał się przed
wyznaniem Penelopie prawdy. Jednak teraz nie miało to najmniejszego znaczenia…
—
Głupi człowiek. Jesteście tacy słabi, ale umiecie pomóc — wyszeptał
ostatecznie, sądząc, że tak będzie najlepiej.
—
Ale miałam cię nigdy nie wołać. Miałam uciekać, ale nie znalazłam innego
wyjścia, przepraszam. — Pokręciła głową, odpychając od siebie dłoń Pavora. —
Przepraszam, naprawdę się wystraszyłam.
Coś
pękło w sercu Penelopy. Lata ćwiczeń, złudzeń, że pierwsza walka przyniesie
pozytywny efekt, i chęć zaimponowania Pavorowi… — wszystko okazało się
nieprawdopodobne. Marzenia dziewczyny zmieniły się w popiół, pozostawiając
jedynie gorycz porażki i świadomość, że nie jest zdolna mierzyć się z istotami
mitologicznymi.
—
Ty mała cholero! — Skrzywił się. Położył dłoń na nagrzanym czole. — Myślisz,
że… O bogowie, jacy głupi są ci ludzie. Dziecko Lamii próbowało cię zabić!
Myślisz, że wolałbym patrzeć teraz na twoje częściowo zjedzone ciało?
—
Dziecko Lamii? — Zdziwiła się, zmieniając trochę temat. — Przecież one zostały
zabite przez Herę. Niemożliwe, bym…
Położył
palec na ustach Penelopy, przerywając jej.
—
Później porozmawiamy. Teraz muszę wiedzieć, czy wszystko z tobą w porządku? —
rzekł stanowczym tonem.
—
Poobijane żebra, siniaki na całym ciele, na nodze mam ciemny ślad i psychicznie
jestem wykończona — wymieniła na jednym wydechu. — Nie krwawię, więc nie musisz
drzeć koszuli.
Uśmiechnął
się nieznacznie, kiedy Penelopa odpowiedziała w charakterystycznym dla siebie
stylu. Nie mógł być tylko pewien, czy na pewno wszystko z nią już w porządku.
—
Naoglądałaś się za dużo filmów.
—
Może i tak, ale wolę sobie trochę pożartować. Uspokaja mnie to.
Pavor
uniósł nogawkę od spodni i dokładnie przyjrzał się śladowi, o którym wspomniała
Penelopa. Dotknął go ze wszystkich stron, ale wyglądał jak zwyczajny siniak.
Mimo to dziewczyna ani razu nie zareagowała, kiedy mocniej go nadusił czy nawet
uderzył; jakby był tylko nic nieznaczącym przebarwieniem skóry.
Pavor
chwycił się za podbródek. Ślad naprawdę go niepokoił.
—
I co? — spytała nagle.
—
Naprawdę nie wiem, co to może być. Wygląda niegroźnie, ale to, co tajemnicze i
nieznane, zawsze sprowadza nieszczęścia.
—
Nieznane prowadzi do zguby?
—
Może — odparł lakonicznie.
—
Pavor… — Pragnęła zapytać mistrza, co wydarzyło się podczas walki, ale
ostatecznie zrezygnowała. Miała wrażenie, że Pavor zmienił się. W oczach bił
blask, który do tej pory był jej nieznany. Jednak w tym spojrzeniu kryła się
również brutalność i smutek.
—
Mogę zadzwonić po lekarza — zaproponował Pavor.
Penelopa
pokręciła głową. Wcześniejsze spostrzeżenia zachowała dla siebie.
—
Nie możemy. Nawet nie mamy odpowiedniej bajki, by to wyjaśnić. Granica nie
ukryje bałaganu sprzed domu, a ja wyglądam tak, jakby ktoś mnie pobił.
—
Zaniosę cię do domu, a ty stamtąd zadzwonisz. Obiecujesz?
—
Na mój honor — odparła.
Pavor
uśmiechnął się teatralnie. Był pewien, że dziewczyna się nie posłucha.
—
Prześpij się chociaż trochę u mnie — zaoferował. — Przynajmniej tyle.
—
Dobrze — zgodziła się chętnie. Wiedziała, że przy Pavorze mogła czuć się
bezpiecznie.
Pavor
zaniósł Penelopę do pokoju obok i położył na starej, skórzanej kanapie.
Naprzeciw niej znajdował się telewizor z pięcioma podstawowymi kanałami i magnetowid,
który dostał jeszcze przed piętnastu. Pavor był miłośnikiem starego, dobrego
kina i kaset VHS, które zajmowały całą ścianę. Ułożone w stosach niemal czekały
na przewrócenie się, ale Pavor wolał mieć wszystko na widoku — większość z nich
była prezentem od Penelopy i jej ojca. Nie chciał kupować dodatkowej szafy,
która tylko zajęłaby wolną przestrzeń.
Penelopa,
zauważając leżące na szklanym stoliku puszki po piwie, zebrała je i odstawiła
na podłogę. Zrobiła miejsce na apteczkę, po którą Pavor poszedł. Wrócił po
niecałych pięciu minutach. Dziewczyna zdjęła z siebie pobrudzoną bluzkę,
pozostając w pomieszczeniu jedynie w biustonoszu. Położyła się wygodnie na
sofie i dała się opatrzyć mężczyźnie.
—
Okropnie to wygląda — powiedział, oglądając dokładnie wyłaniające się śliwy.
—
Posmaruj i miejmy to za sobą, a w międzyczasie możesz powiedzieć mi coś o
Lamii. Chyba że znowu przede mną chcesz wszystko ukryć — dodała ciszej.
Pavor
wycisnął trochę maści, następnie wcierając ją w gorączkujące ciało Penelopy.
Zadrżała, choć trwało to tylko moment. Zaraz poczuła przyjemne ciepło dłoni
Pavora.
Uspokoiła
się.
— Lamia była jedną z wielu, wielu
kochanek Zeusa — zaczął Pavor, ku zaskoczeniu Penelopy. Wziął głęboki wdech,
czując ukłucie w sercu. Za każdym razem gdy opowiadał Penelopie o świecie bogów
żałował decyzji sprzed lat i myślał o tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby
tego pamiętnego dnia nie zdecydował się zdradzić własnego ojca i całego Olimpu.
— Była piękną, zawsze uśmiechniętą ludzką kobietą, która wprowadziła do życia Zeusa
coś więcej niż tylko kilka, wspólnych nocy — kontynuował. — Urodziła mu dzieci,
które Zeus zaakceptował, a które Hera wyklęła. Nie mogła znieść, że jej mąż
jest szczęśliwy z inną kobietą niż ona sama. Zeus odsunął Herę, nie dopuszczał
jej do siebie, więc w ramach zemsty zabiła lub kazała zabić wszystkie dzieci
Lamii. Mit o niej przetrwał, ale w mocno okrojonej wersji. Wiedzą to tylko ci,
którzy byli tego dnia na Olimpie. Lamia dostała zaproszenie od Hery; mogła
wejść do świata bogów i tam spotykać się z ukochanym. Kiedy znalazła się na
miejscu, jej oczom ukazała się brama. Brama ta została zrobiona z ciał jej
dzieci, wbitych na szpikulce i uformowanych w kształt przejścia. Załamana
kobieta wróciła na ziemię, zaczynając mordować każde napotkane dziecię.
Przekonana o zdradzie Zeusa obiecała sobie, że już nigdy nie zaufa żadnemu
mężczyźnie. Piękna niczym rozkwitający kwiat przybrała maskę zła i grozy.
Zdejmowała ją, gdy ujrzała mężczyznę, kusiła swym pięknem, po czym zabijała i
zjadała ich ciała. Kiedy Zeus ujrzał ją po latach, zesłał na nią karę w postaci
ogona węża. Jednak mimo tej brzydoty, twarz miała nadal piękną, a piersi i ramiona
niezmienione. Dlatego wędrowała dalej i zabijała, nawet po dziś dzień.
— Po dziś dzień? — przerwała, nie
umiejąc już wytrzymać narastającego napięcia.
— Po dziś dzień — powtórzył, a wyraz
jego twarzy nadal się nie zmienił. Pavor był spokojny, nawet za spokojny.
Myślał o okropnościach, które bogowie sami zesłali na niewinnych, słabych
ludzi. Wcześniej nie zwracał uwagi na takie detale. Uważał za słuszne i
normalne dawne czyny, które dziś go brzydziły.
Penelopa zbladła, co zaniepokoiło
mężczyznę. Wyszedł na chwilę na korytarz i powrócił z grubym kocem na rękach.
Przykrył nim dziewczynę aż po samą szyję, martwiąc się, że przeziębi się przez
to przydługie nakładanie maści. Położył dłoń na jej czole. Na początku
dziewczyna doznała dreszczy, ale potem zrozumiała, że bliskość Pavora uspokaja
ją. Mimo tak wielu niebezpieczeństw, które czyhały na nią, wiedziała, że jest
bezpieczna przy mistrzu.
Zamknęła oczy, biorąc kilka głębokich
wdechów.
— A dzisiaj? Czego chciała?
Wspominałeś, że to ty byłeś jej celem? Kim było to dziecko? — zasypała
mężczyznę gradem pytań.
— Lamia powiedziała mi, że Atena
zwróciła jej dzieci w zamian za sprowadzenie mnie z powrotem na Olimp.
— Ol… — nie dokończyła, w ostatniej
chwili przypominając sobie, że miała nigdy nie pytać o historię Pavora.
— To niemożliwe, by dzieci Lamii
zostały zwrócone. Sama widziałaś tego potwora, ale przecież jej to nie
przeszkadzało. Była taka szczęśliwa, że nawet uwierzyła mi, kiedy… Nieważne.
Dlatego tym razem to nie była twoja wina i tego naznaczenia, tylko moja… Oni
szukali mnie.
— Mimo to przepraszam — szepnęła nagle,
zasłaniając ręką oczy.
— Mówiłem ci…
— Wiem! — przerwała Pavorowi. — Wiem,
że to nie moja wina. To tylko zbieg okoliczności, że stałam się celem —
naprawdę to rozumiem. Wiem, że musiałam wezwać cię, poprosić o pomoc. Ale… —
Jej głos załamał się. — Ale odkryłam, że jestem tylko słabym człowiekiem. Kiedy
zacząłeś mnie uczyć, naprawdę wierzyłam, że będę silna. W pewnym momencie
zaczytałam się w książkach, w których występowali herosi. Oglądałam filmy, by
poznać sposoby na bogów i nauczyć się czegoś od nich. Patrzyłam na bohaterów,
którzy ruszali przed siebie bez cienia wątpliwości. Nie chciałam walczyć, nie
chciałam nawet ryzykować, lecz wierzyłam, że kiedy stanę przed zagrożeniem, uda
mi się być jak oni... Wiesz co się okazało? Zrozumiałam, że to nie jest takie
proste. Wciąż brakuje mi wiedzy, umiejętności i talentu. Brakuje mi tak wielu
cech, które posiadali herosi. Ale przecież ja nie jestem herosem, ja jestem
zwykłym, prostym człowiekiem, który po prostu stał się elementem przeznaczenia.
Pavor słuchał Penelopy z przerażeniem. Była
pierwszym człowiekiem, który otworzył się przed nim w taki sposób, a którego
pragnął nadal słuchać. Nie kazał dziewczynie milczeć, co zadziwiło nawet jego
samego. Piętnaście lat i Penelopa — elementy, które doprowadziły do tak
ogromnych zmian.
— Jestem tutaj, by cię chronić —
zapewnił. Podniósł się, pochylił nad Penelopą i złożył delikatny pocałunek na
jej mokrym czole. — Naprawdę.
— A ja myślałam, że nie chcesz mnie
niańczyć.
— Bo nie chcę. — Oburzył się. — A ty
tego nie potrzebujesz. Dzisiaj pokazałaś, że myślisz lepiej ode mnie w sytuacji
zagrożenia.
— Jak można wybiec bez jakiejkolwiek
broni? — Zaśmiała się.
— Wiedziałam, że mi ją przyniesiesz.
— Akurat! — powiedziała, choć ciszej
niż się jej wydawało. Czuła ogarniające ją zmęczenie, chęć zamknięcia oczu i
spania do czasu, w którym cały stres minie. — Zapomniałeś i tyle — dodała.
— Może…
Czuła ogarniające ją zmęczenie. Walka z
dzieckiem zmęczyła ją. Jej ciało było całe obolałe, dlatego sen mógł je dobrze
zrobić. Mimowolnie powieki opadły, a dziewczyna zaczęła spokojnie oddychać,
mogąc nareszcie odetchnąć po ciężkim południu.
— W końcu — szepnął Pavor, przysuwając
koc pod sam podbródek Penelopy. Przed sofą położył kilka poduszek na wypadek,
gdyby uczennica zechciała spadać na podłogę (co zresztą nie zdarzało się
rzadko) i wstał. — Jeśli tu jesteś jeszcze, Eleonoro, ulecz ją, proszę…
Prychnął pod nosem, po czym rozejrzał
się po pokoju, zastanawiając się, czy faktycznie Eleonora wciąż tu jest.
Niewidzialna czy nie, i tak nie umiał wyczuć jej obecności. Więc po prostu
opuścił pomieszczenie i stanął przed lustrem, które wisiało na korytarzu.
— Cholera! — syknął, gdy dostrzegł krew
spływającą z otwartej rany, znajdującej się dokładnie w miejscu starej blizny.
Chwycił jakąś starą szmatkę i przetarł
nią twarz, czując ostry ból, który promieniował ze skroni i policzka. To jakieś żarty, pomyślał, przypominając
sobie całą walkę z Lamią. Wyparł się własnego imienia wiele lat temu. A teraz?
Jedna walka i niemal wszystko powróciło. Ta chęć do walki, brutalność,
pragnienie budzenia strachu… Jednak nie żałował, wręcz przeciwnie, odczuwał
przeogromną satysfakcję. Starał się nie uśmiechać, choć kąciki ust drgały w
nieustannym rytmie, aby tylko unieść się w przerażającym uśmiechu.
Dłoń Pavora dotknęła chłodnej
powierzchni lustra — gładkiej i nieskazitelnej — by zostawić na niej ślad
ciemnej krwi. Jego własne odbicie było dowodem, że wszystko zaprzepaścił. Ponownie
stał się Pavorem, nie bogiem, nie człowiekiem — tylko tym, czym musiał być dla
Eleonory i dla przeznaczenia.
— „Jedno
słowo obróci cię przeciwko twemu domowi, drugie zdradzi osobę, którą pokochałeś,
a trzecie ponownie odbierze ci to, co uzyskałeś. Raz podniesiony miecz przeciw
Olimpowi drugi raz wbije ostrze w boga, a trzeci zakończy twe życie” — powtórzył
niemal bezgłośnie przepowiednię, którą otrzymał od Mojr. Tak długo w nią nie
wierzył, aż zaczęła się wypełniać, powoli prowadząc do jego śmierci…
I jak? Podobało się? W zasadzie niewiele się dzieje, ale chcę jeszcze przedstawić tylko historię Penelopy, jej ojca i już idziemy do najważniejszych wydarzeń. Poza tym, co sądzicie o przepowiedni? Zapraszam do komentowania!
Fakt, niewiele się działo w tym rozdziale, ale i tak mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to zderzenie z rzeczywistością, jakie przeżyła Penelopa. Lubię, kiedy bohaterowie uświadamiają sobie swoje słabości ^^
Pozdrawiam,
ellain.
http://smak-magii.blogspot.com/
Bardzo mnie to cieszy! Sama nie lubię, kiedy bohaterowie w książkach pchają się na ślepego w walkę, nie rozumiejąc, że mimo wszystko są słabi. Nie wyciągają żadnych lekcji, tylko dalej idą w zaparte :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńPS Odpisałam na Twój komentarz. Może po moich słowach zechcesz coś jeszcze dodać. *nie wiem, dlaczego, ale to brzmi dziwnie groźnie.XD :)
Natomiast jeślli chodzi o Twoją odpowiedź na jeden z moich komentarzy... myślę, co mogłam dziwnie, nieoczekiwanie zinterpetować. Nawet moje komentarze są chaotyczne, przepraszam. Co do relacji Pavora i Penelopy - myślę tak jak Ty (mogłaś odebrać to inaczej, ale właśnie chodziło mi o to, co sama napisałaś.XD). Skoro nie mam powodu, by Cię zabijać, mogę liczyć na dużo Lamii? To była Lamia? Jakoś tak, no ta od dzieciątek i poszkodowanego nie-poszkodowanego Pevora.
(Tym razem jednak, bez najmniejszego powodu, dziewczyna zdecydowała się przeprosić Pavora, choć sam mężczyzna nie znajdował w jej czynach niczego, co wymagałoby przeprosin). Myślę, że niepotrzebnie dodałaś (bez najmniejszego powodu). Za bardzo osobiste jak na narratora wszechwiedzącego w trzecioosobówce? Dalej masz, że mężczyzna nie widział powodu do przeprosin, więc uważam, że samo to by wystarczyło.
Oooo tak, bywa, można za czym zatęsknić nawet po porządnym skopaniu tyłka (nawet gdy jest się tym poszkodowanym). Jak ktoś poznał czegoś smak, a potem ląduje zupełnie gdzie indziej, na przykład jako taki trener, opiekun... no słabo dla urodzonych wojowników.
(Myślisz, że wolałbym patrzeć teraz na twoje częściowo zjedzone ciało?). Jakaś jego część pewnie tak. :)
Miałam okazję próbować (pozdrawiam szalonego pana od EDB). Darcie wszelkich koszul nie jest takie łatwe jak w filmach albo ze mnie totalna sierota.
(Wygląda niegroźnie, ale to, co tajemnicze i nieznane, zawsze sprowadza nieszczęścia). Zwłaszcza w opowiadaniach itp. Tu jak z przeczuciami. Ktoś ma złe przeczucia? Będzie sieczka.
Doskonale wiem, że to nie fanfiction Percy'ego Jacksona (i nie wiem, dlaczego wielu tak myśli, ale ja też tak mam), jednak się przyłapałam na kojarzeniu z serią. Już mi się zaświeciła lampka: ale Wielka Trójka nie mogła mieć kochanek! Hah, potem się opanowałam. No ale Hera to Hera, czy Persiak, czy mitologia, czy Twoja Granica Olimpu, zazdrosna kobiecina.
(Jednak mimo tej brzydoty, twarz miała nadal piękną, a piersi i ramiona niezmienione). Rozumiem, że piersi są kluczowe?XD
Spokojne rozdziały kojarzą mi się z ciszą przed burzą, więc mnie wciągają niemal bardziej od takich, w których się wiele dzieje. Dobrze, że Ty umiesz tłumaczyć.XD
Och, Pevor... Nie umiem interpretować przepowiedni. Musiałabym się zastanowić. Może jeszcze napiszę, jak na coś wpadnę. Tylko amm przeczucie, że nie chodzi o dosłowne znaczenie śmierci, końca życia.
Nie żegnam się, bo niedługo powinnam zabrać się za siódemkę. :)
mendoid Corteen
Tak to była Lamia, i tak, tak. Ona jeszcze nie zginęła. Jak już ją wprowadziłam, to będzie się pojawiać. Przecież nie bez przyczyny pojawiła się w Lublinie (faktycznie, dziwnie to brzmi...)
UsuńJak chiński wyrób, to można bez najmniejszego problemu podrzeć. A tak na serio, to faktycznie nie jest tak łatwo :)
A co do kochanek, to Zeus faktycznie miał romans Lamią w mitologii, więc to nie jest tylko mój wymysł. I faktycznie Hera je wymordowała, a Lamia w rozpaczy i w chęci zemsty zaczęła zabijać dzieci, a potem, jak już się stała potworem, mężczyzn :)
Tak, piersi najważniejsze! I amen!
Dzięki za komentarz i za uwagi! Ja nie mam weny do komentarzy, więc zawsze daję krótkie, a ty mi dajesz takie długaśne... Aż podziwiam! Wielkie dzięki!