niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 9 "Mit"

Wiecie, że to już rozdział 9 i napisane 50 stron opowiadania? Wow... Sporo.
Miłego czytania rozdziału i zapraszam do komentowania pod nim. Jeśli ktoś skomentuje, dajcie link do własnych tworów w SPAM - chyba, że już wiem o istnieniu książki :)
Zapraszam także na tematycznego bloga z recenzjami, top 5, kącikiem jezykowym itd.
http://rolakatalog.blogspot.com

Słowa wiedźm przeszywały serce Penelopy niczym sople lodu. Schładzały jej ciało, sprawiając, iż ogarniające dreszcze stawały się nie do zniesienia. Kobieta ocierała się dłońmi o ramiona, ale to nie wystarczało. Temperatura coraz bardziej spadała i nie zapowiadało się, by cokolwiek miało zmienić ten stan.
Kobiety mówiły, prawiły, przepowiadały. Ostrzeżenie Erica było słuszne, ale w swej całej bezmyślności musiała akurat nie posłuchać go w takich okolicznościach. Żałowała. Mogła teraz tylko nieść na barkach ciężar swej decyzji i wydarzeń, które ją czekały.
Jednak chciała, by wróżenie się skończyło. Siły opuszczały ją wraz z każdym słowem, które wylatywało z ust jednej z Sióstr. Pełne chłodu i mroku wbijały się w umysł dziewczyny, który krzyczał, że wystarczy. Energii brakowało, a serce łkało przez przeznaczenie, które miało się wypełnić.
Dłonią zaczęła poszukiwać ręki Erica. Nie ufała mu, ale potrzebowała kogoś, kto będzie mógł być dla niej oparciem. Snuła po nieogarnionych ciemnościach palcami. Muskała gęste powietrze. Jednakże nie doznała dotyku drugiego człowieka. Pozostało kobiecie tylko czekać, aż koszmar się zakończy.
Niespodziewanie poczuła ciepło, które uderzało prosto w jej twarz. Przerażona cofnęła się, obawiając się kolejnej próby ze strony Mojr. Aczkolwiek zaraz pojęła, że ktoś chwyta ją w biodrach i podnosi na wysokość dwóch metrów. Krzyknęła.
– Oj, nie wrzeszcz mi nad uchem – usłyszała jazgot Erica. – Wynosimy się stąd.
Ten jeden raz sprawił, iż miała ochotę ucałować mężczyznę i podziękować mu za dość szybką reakcję. Jednakże prędko otrząsnęła się. Był to wyjątkowo zły pomysł i nie chciała okazać mężczyźnie, iż od początku przygody z jaskinią miał rację.
– Dobrze – szepnęła.
Wtedy Eric przerzucił ją przez swoje ramię. Penelopa uderzyła prosto w bark i jęknęła z bólu, uznając, iż mógłby być delikatniejszy w swoich działaniach.
Oboje odwrócili się i zaczęli mknąć przez ciemności. Kobieta czuła, jak stopy Erica niebezpiecznie błąkają się nierównym terenie. Kilkukrotnie sądziła, że kolejny będzie ostatnim, ale wyjątkowa zdolność do zachowania równowagi sprawiła, iż dotarli do części jaskini, z której wylewało się nikłe światło. Dążąc ku niemu, przyspieszyli kroku – a w zasadzie Eric.
– Idziecie? – dotarł do nich głos zza pleców.
– Dziękujemy za gościnę, ale dłużej nie zostaniemy! – odparł groźnie Eric, nie zwalniając ani na moment.
Podrzucił trochę Penelopą i ponownie złapał ją niczym szmacianą lalkę. Brakuje mi tylko narzekania, że gniotę mu ramię, pomyślała, wzdychając. Mogła tylko czekać, aż zaniesie ją do bezpiecznego azylu, z dala od starych Wiedźm.
Aczkolwiek gdy światło wystarczająco dotarło do wnętrza jaskini, Penelopa ujrzała idącą za nimi Atropos – a przynajmniej tak wywnioskowała, dostrzegając charakterystyczny pas kobiety. Zaintrygowana spojrzała prosto w ciemne oczy staruszki i sięgnęła do kieszeni Erica, z której wystawał kawałek mapy.
– Skoro już mnie wystraszyłyście, to możecie powiedzieć, gdzie jesteśmy? – spytała.
Podała kobiecie świstek papieru i uśmiechnęła się sztucznie, co tylko potwierdziło stosunek Rosińskiej do krewnych.
Atropos podejrzanie szybko przyjęła przedmiot. Rozłożyła go, a kąciki jej ust uniosły się w niebezpiecznym półuśmiechu. Jakby zobaczyła coś, czego nie spodziewała się dostrzec. Jednakże po chwili uniosła prawy kciuk i dotknęła nim krawędzi ściany. Strużka krwi pociekła i niewielka kropla upadła na podłoże. Palec kobiety powędrował ku mapie. Atropos położyła część ciała na środku mapy, sunąc nim przez papier i wyznaczając tym samym drogę do kolejnego punktu.
– Proszę – powiedziała staruszka, zwijając przedmiot w rulon i podając go Penelopie.
– Dziękuję – szepnęła i wepchnęła mapę z powrotem do kieszeni Erica.
Kiedy znaleźli się na linii oddzielającej jaskinię od reszty świata, Atropos zatrzymała się i posłała przybyszom pełne smutku i współczucia spojrzenie. Rosińska wzdrygnęła się na sam widok biednej, samotnej staruszki, której jedynym zajęciem od wieków było przędzenie losów ludzkich.
– Nie możesz zmienić swego przeznaczenia – krzyknęła za nimi jeszcze Atropos. – Ale możesz zmienić to, co cię czeka.
Ostatnie słowa wieszczki były równie tajemnicze co przepowiednia, ale jeśli w nim kryła się droga do pokonania nieuchronnej śmierci, Penelopa wolała zachować je w sercu.
Niespodziewanie Eric zrzucił kobietę ze swojego ciała i przysiadł na środku polany, rozkładając się na paśmie zielonej trawy. Westchnął ciężko i otarł dłońmi zmęczoną twarz, nie przejmując się stanem wypędzonej Penelopy.
– Mógłbyś być delikatniejszy! – syknęła, masując obolałe pośladki.
Jednak po chwili całe przejęcie bólem, przemieniło się w nieciągnącą się satysfakcję, gdy oczy kobiety napotkały krajobraz świata bogów. Zabarwione na kolory tęczy drzewa malowały się przed nią, ciasno rosnąc obok siebie. Między nimi były wbite pojedyncze krzewy z uginającymi się gałęziami pod ciężarem dojrzałych owoców. Ptaki śpiewały radosną pieśń, tańcząc wokół koron drzew i poruszając delikatnie liśćmi. Drobne zwierzęta biegały zewsząd po ściółce. Niektóre z nich przemykały prędko przez kępy, lecz większość znajdowała schronienie w podziemnych norach bądź otworach pni.
Strużki światła przemykały obok pustych przestrzeni między liśćmi, sprawiając, iż wnętrze lasu wydawało się pełne magii i swoistego uroku. Penelopa obróciła się i napotkała wzrokiem na podwyższenie, z którego spływała krystaliczna woda. Drobinki substancji mieniły się skromnie, gdy promienie słoneczne docierały do ich powierzchni. Uderzały o kamienne bloki, równo strzegące obu stron niewielkiego wodopoju.
Za kobietą znajdowało się wejście do jaskini Mojr, w którym nie stała już jedna z Trzech Sióstr. I choć piękno biło od krainy bogów, za domem wieszczek istniała tylko nicość. Przenikająca pustka, mrok wprowadzały do serca skrajne uczucia. Odstraszały przed wejściem do schronienia Mojr, mimo że obok nich świat był tak majestatyczny.
– Skończyłaś zwiedzać? – wtrącił się Eric. – Dzisiaj lepiej zostańmy tutaj. Wodę mamy obok, a nigdy nie wiadomo, kiedy napotkamy na kolejny wodopój.
– Nie możemy po prostu ruszyć? – spytała zaskoczona Penelopa, preferując nadal swoje rozwiązanie. – Przecież im szybciej zakończymy misję tym lepiej.
– Żeby zakończyć misję, trzeba pozostać żywym!
– Ja i tak wkrótce umrę – rzuciła żartobliwym tonem heroina.
Eric uniósł wysoko brwi, tym samym dając jej znak, że żart nie przypadł do gustu.
– Jesteś córką boga. Dla Mojr czasami trzydzieści lat to krótko – wyjaśnił. – Mi oświadczyły przy moich narodzinach, że kiedy dorosnę zakocham się i wkrótce umrę.
– Nie, nie! – Pomachała przed nim rękoma. – Nie przejmuję się. To znaczy, trochę to okrutne, ale jeśli takie jest me przeznaczenie, to nic z tym nie zrobię. Mogę jedynie żyć pełnią życia.
– Dobra postawa – pochwalił ją. – A wracając do wcześniejszej kwestii – zmienił gwałtownie temat rozmowy – niedługo nastanie tutaj ciemność. Świat bogów działa troszeczkę inaczej niż ludzki, więc lepiej być wypoczętym przed wycieczką.
– A snu nam potrzeba po przygodzie z moimi kuzynkami – dokończyła za mężczyznę Penelopa. – Nie będę się kłócić, bo ty zawsze masz rację…
– I to dobra postawa – odparł, udając, że nie pojął żartu kobiety. – Miękka trawka jest, więc połóż się i zaśnij.
– A jaśnie książę nie wyjmuje aksamitów?
Uśmiechnął się drwiąco.
– Penelopo, ja stoczyłem tyle wojen, że spanie na czystej i wygodnej trawie naprawdę mi nie przeszkadza – odpowiedział, jakby z nutką żalu w głosie. – Tak, naprawdę dużo ich było.
Zamknął oczy i wziął głęboki haust powietrza, zamyślając się na moment.
Dopiero w tej chwili Penelopa dostrzegła blizny, które wyraźnie rysowały się na jego przystojnej twarzy. Wyglądał niczym sam bóg, ale nigdy wcześniej nie miała okazji, by przyjrzeć się skórze noszącej ślady bólu i wyraźnych tortur. Czerwona wstęga rysowała się na jego czole, a pojedyncze bladoróżowe pasma przecinały się na policzkach. Choć nie chciała tego przyznawać, intrygował ją. Był tajemniczy. Krył w sobie mrok i zagadkę, którą pragnęła poznać. Nie pociągał jej, jak mężczyzna kobietę. Bardziej stanowił nieznany dla niej element świata, do którego de facto należała.
– Kim tak naprawdę jesteś, Ericu? – spytała nagle, zaskakując nawet siebie.
Mężczyzna otworzył oczy i przewrócił się na bok, wbijając wzrok prosto w Penelopę. Przysiadła przed nim, po czym ułożyła ciało w takiej samej pozycji, wierząc, że za moment usłyszy pełną historię tego skrytego człowieka.
– Nawet nie opowiedziała ci historii stworzenia, prawda? – odpowiedział pytaniem.
– Kto?
– Twoja matka – odparł. – Oj, powinienem zacząć od pełnego przedstawienia się i wyjaśnienia kim jestem. Człowiek uczy się całe życie. – Prychnął. – Chyba będę musiał sypnąć ci długą opowieść o bogach, o…
– Nie chodzi mi o nich – przerwała mu. – Chcę poznać ciebie.
– Żeby poznać mnie, musisz poznać ich – powiedział ciszej. – Jestem dziedzicem jednego z trzech królestw Strażników, choć zasadniczo nie pierworodnym mojego ojca. Wychowałem się w duchu miecza i ciągłych wojen. Nie lubię angażować się w żadne związki, raczej jestem wolnym strzelcem. Może cię to zaskoczyć, ale jestem osobą głęboko wierzącą…
– No, znasz bogów.
–… w Jezusa Chrystusa i Boga – dokończył, bez specjalnego przejmowania się wtrąceniem Penelopy.
– Jaja sobie ze mnie robisz?
Szczęka opadła jej nisko, a na twarzy wymalowało się pełne zdziwienie. Wiele rzeczy była gotów przyjąć do wiadomości, ale nie to, że Eric jest chrześcijaninem.
– Nie. – Zaśmiał się. – Mam ponad dwa tysiące lat, Penelopo. Kiedy na Ziemi Jezus Chrystus umierał na krzyżu, ja tam byłem.
– Żartujesz? – wyjęczała, pełna zdumienia. – Ale przecież masz na co dzień kontakt z bogami, więc dlaczego posiadasz wiarę w coś zupełnie innego?
Zamyślił się na moment, konstruując w myślach konkretną i dość sprecyzowaną odpowiedź. Wyraźnie nie leżała w jego interesie niepotrzebna rozmowa z obiektem swojej misji. Penelopa nie chciała naciskać na niego, ale gromadząc informacje o tym człowieku, mogła stworzyć obraz jego osoby i ocenić, kim tak naprawdę jest.
– Chyba będę musiał opowiedzieć ci mit o stworzeniu, bo inaczej nie pojmiesz mojego stanowiska – powiedział, ziewając. Okrutne zmęczenie doskwierało mu, ale usilnie starał się, by Penelopa nie dostrzegła żadnych oznak tego stanu – oczywiście, nieudolnie. – Czasami patrzysz na coś i dociera do ciebie, że może właśnie jest w tym coś więcej niż tylko przedstawiony obraz. Znam bogów, ale skąd oni się wzięli? A jeśli gdzieś tam w kosmosie istnieje coś jeszcze, inne życie, to czy nasi bogowie okażą się prawdziwymi bogami?
– Wchodzisz na niebezpieczne tereny – ostrzegła go Penelopa.
– Atena czy nawet sam Zeus nic mi nie mogą zrobić! – wrzasnął podenerwowany. – Gdyby chcieliby się mnie pozbyć, mieli na to setki okazji, a jak widać, nadal stąpam po tym świecie.
Palce mężczyzny powędrowały w okolice jego karku. Włożył rękę i zaczął sunąć po górnej części jakby czegoś poszukiwał. Wyraz jego twarzy nie zmieniał się. Wciąż wyrażał znudzenie i zmęczenie całą rozmową, lecz na kilka sekund dostrzegła cień uśmiechu.
Wyciągnął zaciśniętą dłoń, którą zatrzymał tuż przed nosem Penelopy. Otworzył ją i z jej wnętrza wyłonił się niewielki łańcuszek ze złotym krzyżykiem zawieszonym na jego końcu.
Kobieta opuszkami palców zahaczyła o przedmiot, doglądając go z każdej strony, aż dostrzegła jakby wtopioną w złoty krzyż drzazgę. Jej część wystawiała ponad wizerunek Jezusa Chrystusa, drapiąc gładką skórę.
– Czy to jest to, co myślę? To jest to – podkreśliła, jakby znała już odpowiedź na własne pytanie.
– Drzazga z krzyża, na którym zawisł Syn Boży – odparł spokojnym tonem mężczyzna.
– Ja cię kręcę! – wysapała studentka, uderzając się delikatnie w policzki. – Już prędzej sądziłam, że Deadpoola spotkam, a tu niemal jednego z pierwszych wiernych Kościoła poznałam. Ale jaja…
Eric przechylił głowę na bok, śmiejąc się cicho z reakcji Penelopy. Wyglądał na bardziej pobudzonego niż wcześniej, lecz kiedy spojrzał w stronę lekko przyciemnionego nieba, powrócił do wcześniejszego stanu.
– Jeszcze będziemy mieli czas, żeby porozmawiać, a teraz, jaśnie pani – dodał elokwentnie – łaskawie proszę byś zamknęła jadaczkę i mnie wysłuchała.
Prychnęła, a następnie pokazała mężczyźnie język, wyrażając swoją dezaprobatę niegrzecznym zachowaniem przewodnika. Jednak wzięła sobie do serca jego „prośbę”, gdyż zacisnęła usta w wąską linijkę i zamilkła, czekając na słowa Erica.
– Dziękuję – rzekł książę. – Wszystko zaczęło się, gdy na świecie panowała nicość. Pustka i wszechogarniające ciemności tuliły w swych odmętach wszelkie drobinki kosmosu, nie pozwalając się kształtować nowemu stworzeniu. Aż światłość zajaśniała w dniu Wielkiego Stworzenia i blask otoczył całą nieskończoność i skończoność świata. Lśnienie trwało i trwało, formułując pierwszą i najbardziej nieskazitelną z planet, na której ożyli najwyżsi. Nadzy i bez żadnych wspomnień zaczęli krążyć po własnym świecie, znajdując dla siebie własne miejsca i domy. Żyli w zgodzie i harmonii, ciesząc się przez wieki pokojem, który zginął wraz z nastaniem stuletniej ciemności. Mrok, jaki znany był przed wielkim blaskiem, zmroził serca pierwszych stworzeń, nadając im jednocześnie imiona, których wcześniej nie mieli.
Usłyszawszy pierwsze wołanie z niebios, powstali i rozpoczęli walkę o moc, która zstąpiła na ich świat wraz z ponownym nastaniem światła. Jednak wojny trwały nieustannie. Matki zabijały synów i córki, mężowie swe żony, a dzieci rodziców, a moc wciąż czekała. I kiedy ręka Zeusa dotknęła mocy, nastały prawe czasy. Dobry i sprawiedliwy rządził swym królestwem, lecz nastał czas, gdy ten pojął, iż nie jest w stanie sam dzierżyć tego obowiązku. Dlatego podzielił swą władzę, a sam pozostawił sobie najpotężniejszy oręż. W tym samym też czasie najwyżsi zrozumieli, że nie mogą żyć dla siebie samych, więc zaczęli kreować światy, a w nich osadzać istoty podobne do nich. I tak działo się przez stulecia.
Siła pierworodnych stawała się coraz to groźniejsza i potężniejsza. Każdy z panów narodził z siebie broń, którą mógł dzierżyć tylko on i nikt inny. Lecz Zeus wprowadził nakaz, od początku aż po krańce dni. „Żadne ostrze ani żadna strzała, ani żaden nawet kamień nie może zostać rzucony w kierunku krwi swej, więc nakazuję Wam, byście te ostrza, strzały i kamienie kierowali w stronę tych, którzy zagrażają naszej rodzinie”, powiedział, wypalając znamię posłuszeństwa na ciele swych sióstr, braci, synów i córek. I tak trwało do dnia dziesiątego tysiąclecia.
Niebo spowiło się pierwszą czerwienią, a krew brata i siostry przelała się, gdy pierwszy z krwi pierworodnego i podobnego do niego stanął przed najwyższym. Broń upadła, a nie podniósł jej nawet Zeus. I wnet ujrzał, iż czas, broń i natura są tymi, którzy grożą rodzinie i ich dzieciom. Nakazał więc swym najbliższym, by zwołali się na Radzie Wieków. I tak oto stworzył nowy świat, nowy wymiar, nową rzeczywistość, w której umieścił wybranych spośród podobnych do ich oblicza i dał im moc przykazaną, urodę skazaną i mądrość łaskawą. Narody powstały, a ich straż rozpoczęła się. Strażnicy czasu, strażnicy natury i strażnicy miecza narodzili się w jednym świecie, mając wyryty na sercu rozkaz bogów: „Od dziś aż po kres naszych dni, bądźcie tymi, którzy nie dopuszczą do upadku. Chrońcie czasu, by mógł on odwrócić bieg nieodwracalnych wydarzeń. Strzeżcie miecza, który jako pierwszy ugodził naszą siostrę i brata. Bądźcie obrońcami natury, jedynej potęgi, która egzystuje sama z siebie, by była tarczą, która ochroni nas i was.”
Jednak wraz powstaniem strażników, u innych narodów narodziła się zazdrość. W tej goryczy trwali, walcząc i walcząc, aż ostały się trzy królestwa, należące do trzech strażników. Lecz nie był to koniec wojen ani waśni, bowiem mądrość ludzka przerosła granice wiary i objawiła się nowa potęga zdolna pokonać straże. I tak walczą do dziś, strzegąc tego, co strzec muszą.
Bełkot – sypnęła Penelopa, przerywając Ericowi.
Gdyby kobieta wiedziała wcześniej o formie, w jakiej zostanie jej przekazana opowieść, zaczęłaby błagać Erica o konkretne i zrozumiałe streszczenie. Przez jego mit miała tylko jeszcze większy mętlik w głowie. Bez cienia wątpliwości zrozumiała niektóre wątki, ale nie były one zgodne z tym, czego nauczyła się z mitologii greckiej.
Ziewnęła, dopiero teraz dostrzegając, że wokół nich zaczął powoli kumulować się mrok. Czując otaczające ją zimno, chwyciła się za ramiona i sięgnęła do torby, która, o dziwo, leżała niedaleko niej. Zaskoczona, nie pamiętając, by wcześniej brała ją z jaskini, wyjęła z jej wnętrza koc i przykryła się nim. Wtedy ogarnęło ją ogromne poczucie winy. Eric posiadał jedynie to, co właśnie miał na sobie.
Przegryzła wargę i oblizała usta, zastanawiając się, czy przypadkiem nie powinna zaproponować mu ogryzka kocyka. Chociaż wizja spania pod jedną narzutą nie wydawała się zbytnio ciekawa – szczególnie biorąc pod uwagę zainteresowanie mężczyzny na tle seksualnym.
– Chcesz kawałek? – spytała niepewnie, posyłając Ericowi sztuczny uśmiech.
– Podejrzewam, że męczyłaś się z tym pytaniem dobre kilka minut, prawda? – Zaśmiał się. – Dziękuję za propozycję, ale wytrzymam.
– Dzięki bogom. – Odetchnęła z ulgą. – Nie chcę byś kontynuował swoją opowieść, bo ktokolwiek ją stworzył, powinien stracić metkę pisarza raz dwa.
– Czyli chcesz, żebym powiedział ci wszystko w skrócie?
– Byłabym wdzięczna – potwierdziła.
– Bogowie pojawili się znikąd i oni sami się zatytułowali tak. Dostali moc i w zasadzie są pierwotnymi ludźmi i nic więcej. Toczyli wojny, aż wyłonili się najsilniejsi i wtedy oni stworzyli nowy porządek, ludzi i inne światy. Każdy z nich także wytworzył ze swojej mocy Atrybut, który symbolizował jego potęgę. Jednak powstały także przedmioty, które były zdolne niszczyć bogów. Dlatego wyłonili wśród ludzi wybranych. – Wskazał na siebie. – Żyjemy sobie na oddzielnej planecie, ale możemy podróżować między światami. Naszym zadaniem jest strzec trzech Artefaktów. Czegoś jeszcze nie rozumiesz?
– Wielu rzeczy, ale zacznę od samych Artefaktów – odpowiedziała szczerze. – Czym one tak naprawdę są?
– Tajemnica, kochanie – szepnął.
– Skąd ja to wiedziałam. – Westchnęła ciężko. – A co z Hadesem? Jakoś w całej tej opowieści nie widzę jego roli.
– Hades był i będzie zawsze pomijany. Choć nie narzeka na to – dodał po kilku sekundach.
– Dlaczego?
– Bo… – Zawahał się, jakby nie by pewien, czy powinien odpowiedzieć.  – Świat bogów jest oddzielną krainą. Nie można ot tak sobie do niej wejść ani z niej wyjść. Tylko Zapomniana Bogini, o której sam nic nie wiem – dopowiedział prędko, gdy dostrzegł otwierające się usta Penelopy – może manipulować tak zwaną „granicą Olimpu”. Dzięki niej bogowie mogli przechodzić do świata ludzi, ale teraz, gdy została zamordowana przez Aresa, nikt nie jest w stanie uratować bogów.
– To dlaczego ja tam idę?
– Gdybym ja to wiedział – odparł Eric. – Jedynie Hades i jego świta są zdolni wędrować między światami. Pozwoli to zachować równowagę na kilka dni, ale jeśli nie dotrzemy pod granicę i nie uratujemy bogów, Ares będzie mógł robić, co tylko sobie tam wymarzy.
– A Hades jeszcze się nie opowiedział za żadną ze stron? – dopytała niezdecydowanie Penelopa, trochę się jąkając.
– Nie. Ale on potrafi przemierzać świat bogów i ludzi, więc jeśli stanie po stronie Aresa… czeka nas całkowita zagłada.
Ciąg dalszy nastąpi…
PYTANIE:
Czy Hades będzie miał swoje 5 minut w "Granicy Olimpu"?

14 komentarzy:

  1. Odpowiedź na pytanie: Oczywiście, że będzie miał! Musi, nie ma innego wyjścia. Ja uwielbiam jego osobę :D
    Ogólnie rozdział spoko. Eric pokazał się z nieco łagodniejszej strony, a Penelopa nadal jest niecierpliwą osobą, która chce mieć wszystko podane na srebrnej tacy.
    Cóż mogę rzec więcej? Czekam na następny ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chciałam trochę dać luźniejszy rozdział na zapoznanie z bohaterami. I faktycznie Penelopa to niecierpliwa osoba, ale cóż... Czy jest to dziwne? Chce mieć wszystko za sobą!
      Dziękuję bardzo za komentarz :)]
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ja do Penelopy naprawdę chyba nigdy nie zmienię stosunku. ;)
    A Eric w tym rozdziale wydał mi się taki nawet sympatyczny.
    Momentami trochę denerwują mnie twoje opisy. Bez sensu je rozciągasz. Na przykład tutaj:
    "Palec kobiety powędrował ku mapie. Atropos położyła część ciała na środku mapy, sunąc nim przez papier i wyznaczając tym samym drogę do kolejnego punktu." Zamiast rozbijać to na dwa zdania wystarczyło krótko i konkretnie napisać "Palec kobiety powędrował ku mapie; zaczęła znaczyć nim krwawy ślad od jednego punku do drugiego", czy coś w tym stylu. Czasem masz takie zdania, które mogłabyś skrócić, niekiedy twoje opisy są takie... nie wiem, rozwlekłe, ale tylko przez zbyt szczegółowe opisywanie jednej konkretnej czynności. W sumie w tym rozdziale chyba to jedno zdanie tak mnie jakoś w oczy ukłuło.
    Pozdrawiam. ;)
    P.S U mnie nowy rozdział (gra-zniwiarza.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, nie ma problemu. Już Ci mówiłam, że akurat to czy się bohaterka lubi czy nie, to ocena indywidualna. Może nastanie taki dzień, w którym coś się zmieni, ale jak nie, to nie uważam tego za problem.
      Tak, jestem świadoma rozciągania opisów. Ale to wynika z tego, że mam wenę i po prostu piszę, a później szkoda mi usunąć tekstu. Postaram się zwracać na to uwagę i powoli poprawiać opisy.
      O, i dzięki za informacje. Nie zauważyłam, że u cb nowy rozdział.
      Dziękuję bardzo za wszystkie uwagi i za komentarz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. No dobra, mój brat szuka mi live'a z żużla, to ja za ten czas skomentuję :D
    Wow. 50 stron to sporo.
    Podziwiam trochę Penelopę że nawet sobie żartuje z przepowiedni. Nie wiem, czy sama mogłabym tak po prostu pogodzić się z myślą, że zaraz umrę.
    Eric <3 Wolę jego mniej sympatyczniejszą stronę (wiem że to dziwne), chociaż ta też nie jest zła.
    Wybacz że krótko, nie mam weny do pisania nawet komentarzy xd
    Zaoraszam na rozdziały do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, pamiętam, ale... miałam przeczytać, a życie zapukało do mnie i tak wyszło, jak wyszło.
      I tak, sama siebie zaskoczyłam, bo nie spodziewałam się 50 stron.
      Nie, ja też lubię jego mniej sympatyczną stronę, ale jeszcze ją pokaże... Spokojnie! :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam

      Usuń
  4. Nadeszłam! :D
    Co do pytania, to myślę, że Hades będzie miał te swoje pięć minut :) Przynajmniej mam nadzieję...
    Nie spodziewałam się, że Eric jest chrześcijaninem O_o Wow. A reakcja Penelopy najlepsza XD
    Penelopa jest naprawdę silna, skoro potrafi żartować z przepowiedni... Naprawdę, nic, tylko podziwiać.
    Rozdział jak zwykle się podobał i tradycyjnie życzę weny! :)
    Ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :) (nalu-love-story-4ever.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy mają taką nadzieję!
      No, potrafię czasem zaskoczyć, a od początku chciałam zrobić z Erica katola ;)
      Oczywiście dziękuję za komentarz i za informację o nowym rozdziale! Postaram się jak najszybciej wpaść!

      Usuń
  5. Odpowiedź: Nie ma opcji, aby go nie było. (Wiem, że jest, ale ja jej nie akceptuję.)
    Rozdział bardzo fajnie wyszedł, taki luźny i wprowadzający ^^. Spodobał mi się fakt, że Eric jest chrześcijaninem, mimo iż zna bogów. To również przypomniało mi moją starą postać (była ateistką), która umarła i spotkała Boga, ale dalej twierdziła, że on nie istnieje.
    Ślę wenę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Wena jak najbardziej jest, więc rozdział już niedługo ;)

      Usuń
  6. Jezu, Mojry były nieznośne wobec Penelopy :/ Dobrze, że w odpowiednim momencie zabrał ją stamtąd Eric, bo inaczej pewnie biedna by zemdlała i nie wiadomo, co by później się z nią stało. Swoją drogą, robi się on coraz bardziej uroczy i widzę tę magię, która wokół tej dwójki zaczyna krążyć i zataczać niewidzialną pętlę :D
    Ta historia była napisana wprost pięknie <3 Naprawdę, masz dar i wiedz o tym. Ja bym osobiście nie podołała temu zadaniu i zamiast pięknie opisanego mitu, byłby bełkot - jak to Penelopa rzekła - i nikomu by się to nie spodobało, rzecz jasna :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jeszcze się między nimi wystarczająco wydarzy byś zmieniła zdanie!
      I naprawdę wielkie dzięki. Miło coś takiego usłyszeć. Staram się, będę się starać i mam nadzieję, że Cię nie zawiodę do samego końca!

      Usuń
  7. Wybacz, że tak krótko, ale rozumiesz, jutro szkoła... :( Deklaruję, że przeczytałam i bardzo mi się podobało! Co do pytania: nie wiem, ale bardzo bym chciała i mam nadzieję, że tak! Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Cieszę się, że rozdział się podobał i to najważniejsze!
      No, ja mam jeszcze wakacje - przyjemności studenckiego życia ;)

      Usuń