piątek, 20 maja 2016

Rozdział 1 "Naga prawda"

„Jestem dzieckiem greckiego Boga” – tak proste i zarazem absurdalne stwierdzenie, które po raz pierwszy zostało wypowiedziane przez pięcioletnie dziecko, było nieskomplikowanym początkiem do dość nietypowej historii. Kiedy jeszcze Penelopa była niewinnym, nie rozumiejącym pewnych spraw słoneczkiem ukochanego tatusia, pojmowała jedynie, iż jej matka jest kimś wyjątkowym. Początkowe słowa „nie mów nikomu, to nasza tajemnica” były jedynie grą dla dziewczynki, zakochanej po uszy w Fredzie ze Scoobiego Doo. Wierząc, że od tamtej chwili staje się jednym z członków ekipy sekretów, bawiła się każdego dnia, udając, że prawda nigdy nie została wypowiedziana. Codzienne treningi, coroczne spotkania z matką i nietypowe prezenty na urodziny dodawały małej tylko ekscytacji i niezapomnianych wrażeń, które w pewnym etapie życia Penelopy zawiodły. Gdy powoli zaczęła dorastać, a świat stanął przed nią otworem, małe kłamstewka nie wystarczały. Drzewo genealogiczne przestawało wydawać się takie zabawne, a spotkania z „kuzynami”, którzy na ogół nie próbowali być mili dla córki jednego z najwyższych Bogów, doprowadziły do dnia w którym właśnie ta młoda kobieta się znalazła. Między światem ludzi, a światem Bogów. Między sobą, a swoją mocą. Między normalnym życiem, a przeznaczeniem. I choć nigdy nie prosiła o ten dar, on został jej dany. I jeśli wierzyć takim bajkom, można by się spodziewać zakończenia. Lecz czy aby na pewno?  Różne są opowieści, wiele jest dróg… Od herosów tych bardziej i tych mniej znanych. Od początków dziejów, aż po dzień dzisiejszy. Historia nie jest prosta. Nie wyznacza ścieżki, którą można przejść łatwo. Jednak ludzie wciąż walczą. Wciąż toczą boje, by zapobiec nieustannemu Fatum.


***

Pobudka o szóstej nad ranem, by zdążyć na poranny i jakże żmudny wykład słynnego profesora, którego jakże Penelopa ubóstwiała, był więcej niż utrapieniem. Istna męczarnia, przez którą przechodziła każdego tygodnia, doprowadzała ją do takiego stanu, iż pragnęła ponownie znaleźć się w salce ćwiczeń ze swym trenerem. Oczywiście dałby jej dobrą nauczkę, by zapomnieć o ów słowach, lecz teraz dla młodej kobiety liczyło się jedynie dotrwać do końca przedstawienia, które miał jej do zaoferowania dość stary, przygarbiony wykładowca. Niby zwyczajny, choć nie dało się ukryć, iż ostry jak brzytwa, jednak w swej całej osobie był zarazem kimś niezwykłym. Kimś, kto przypominał Penelopie kim tak naprawdę jest.
Czy on nie może być człowiekiem? – zapytała w myślach, patrząc prosto na czoło mężczyzny, na którym rysowało się dodatkowe, trzecie oko. Najpewniej był potomkiem któregoś z pomniejszych tytanów, lecz nadal nie potrafiła zrozumieć swojego szczęścia do znajdowania ów person w swoim otoczeniu. Czy jej boski magnetyzm działał tak dobrze? Trudno było jednoznacznie stwierdzić, ale coś musiało być na rzeczy, skoro w takim mieście, jakim był Lublin, na co dzień spotykała pobratymców, których widziała w ich nadnaturalnej formie.
Jej oczy dostrzegały to, co należało do świata jej matki i od piątego roku życia przestawało mieć znaczenie, czego tak naprawdę pragnie Penelopa Rosińska, z domu wielkiego Olimpu, córka słynnej Bogini dobrej wojny i mądrości, Ateny. Choć na myśl o tytule rodzica robiło jej się niedobrze. Wystarczyło kobiecie, że większość świata wysławiała imię Najwyższej przez całe tysiąclecia.
– A teraz, skoro zostało nam całe dziesięć minut… – na sam drżący głos profesora, którego trzecie oko bacznie spoglądało na Penelopę, zrobiło się kobiecie niedobrze.
Jeśli jeszcze raz ta głupia gałka na mnie spojrzy, na ustnym nie zawahał się dźgnąć profesora w oko, pomyślała, wyobrażając sobie słodką zemstę na ciekawskim oku.
– Penelopa. – Studentka poczuła szturchnięcie w ramię. – Nie wiem o czym myślisz, ale przestań tak się szczerzyć.
– Myślę o słodkim egzaminie letnim, który w tym roku dostarczy równie ciepłych emocji, co w tamtym roku – odpowiedziała szeptem. – A  trzeba przypominać, że temperatury sięgały wtedy trzydziestu paru stopni.
Zaśmiała się cicho, po czym powróciła do swych jakże bogatych notatek. Jednak ambicje z początku semestru nie ziściły się. No, ale cóż… Jako córka Bogini mądrości miała tą zaletę, że większość zapamiętywała za pierwszym razem. Przynajmniej to dostała po kilkunastu latach cierpień, które przysporzyła jej cudowna rodzinka nieśmiertelnych.
Chyba nie pojęła mojego żartu… Ukradkiem przeniosła wzrok na pilnie notującą Kornelię, która w swych ambicjach przerastała wszystkich razem wziętych studentów wydziału ekonomicznego. Podziwiam ją, pomyślała. Jednak zaraz zapomniała o zawziętości znajomej, gdy tyko ujrzała piękne, czarne włosy, których od początku studiów jej tylko zazdrościła. Delikatne, proste i długie… Marzenie każdej kobiety, lecz nawet córka Bogini nie mogła dostąpić tego zaszczytu, tylko dostać kręcone, brązowe kosmyki, które nawet pomimo usilnych błagań wznoszonych do Afrodyty nie chciały za nic urosnąć. I tak oto na końcu takiej opowieści sięgały tylko na wysokość ramion, podczas gdy kosmyki Kornelii zahaczały do biodra. Obetnę je i zrobię sobie perukę. Kiedy zanurzyła się w pomysłach zła, nagle zrozumiała, iż obecni studenci zaczynają się pakować. Niedbale wrzuciła zeszyt do torby i wstała, kierując się w stronę wyjścia z auli.
– Masz coś teraz? – zapytała Kornelii, kiedy ta tylko do niej dołączyła.
– Ćwiczenia w B1 –odparła krótko. – Z tego, co pamiętam, to idziesz do domu.
– I już tu nie wracam – dokończyła jakby za koleżankę Penelopa.
– Dobrze, ale nie musze ci przypominać, że jutro masz się tutaj pojawić na dwóch wykładach i ćwiczeniach – rzekła surowo Kornelia, posyłając krótkie, choć niezwykle przeszywające spojrzenie. Nie dało się temu zaprzeczyć. Choć była piękną kobietą, kryła sobie mrok i niezwykły dar do przekonywania.
– Dobrze, dobrze – zapewniła ją szybko Rosińska. – Chyba że mój kochany trener znowu przyprawi mnie o zakwasy.
– Mówisz o tym facecie, którego nazywasz młodym bogiem? – zapytała, nadal mając wymaglowany ten pusty, choć zarazem przerażający, wyraz twarzy.
Penelopa kiwnęła głową, lecz przyjaciółka nie wiedziała o tym, że za tak prostym tytułem kryje się coś więcej niż tylko metaforyczny sens. I zasadniczo wolała, by w pozostawić Kornelię w dalszej niewiedzy.
– To miłych zajęć, a ja idę do swojego ukochanego, który po naszej nocy sam na sam nie może się mnie już doczekać – powiedziała Penelopa trochę za głośno, gdyż zaraz kilka par oczu skierowało się na nią, analizując po kolei obwieszczenie studentki.
– Mówiłam ci, że powinnaś przestać już grać w tę grę. – Zażenowana Kornelia chwyciła się za głowę, próbując udawać, że nie pojęła pierwotnego sensu wypowiedzi koleżanki. – Wiem, że kochasz żartować, ale kiedyś naprawdę to cię wpędzi w kłopoty.
– Tak, tak…
Natychmiast uciekła, nie chcąc słuchać dalszych wywodów na temat swojego nietypowego poczucia humoru. Faktycznie, czasami mogła przesadzać, ale przynajmniej ludzie przestali brać ją na poważnie. Większość znajomych przyzwyczaiła się do ekscentrycznych żartów kobiety, więc gdy tylko powiedziała przez przypadek coś na temat swojego drugie życia, nie musiała się obawiać, iż ktokolwiek naprawdę doszuka się w tych słowach prawdy. Tak było bezpieczniej i przyjemniej.
– Wbić na czwarty poziom, obejrzeć kilka odcinków Gry o tron, nakarmić zwierzątko, które ma dzisiaj przyjść, i oddać się torturom u pana „jestem niezłe ciacho” – wyliczała, idąc środkiem chodnika, tak że większość piechotni musiała po prostu schodzić kobiecie z drogi. Trochę rozmarzona w planach zapomniała o tym, co się dzieje wokół niej i najpewniej nawet nie chciała się interesować ów sferą. Nie wątpliwa, że zaraz wyskoczyłby obok niej jakiś cyklop, ewentualnie centaur, lub driada, których nie brakowało w okolicach drzew.
Do samego mieszkania Penelopy nie było daleko. Jakby liczyć w minutach, to sama wędrówka na Uniwersytet Marii Skłodowskiej–Curie nie zajmowała więcej niż kwadrans. Ale ten czas doprowadzał niemal zawsze do sytuacji, których pragnęła uniknąć.
Kiedy tylko doszła na osiedle, zauważyła wystawiony przez warsztatem jej ojca dość nowy, sportowy samochód, w którym wyjątkowo ochotnie grzebał prawie czterdziestoletni Julian Rosiński. Nadal przystojny, wysportowany mężczyzna, z wyraźnym zarysem kaloryfera na brzuchu, gdy inni mężczyźni w jego wieku raczej wyglądali jak w zaawansowanej ciąży. Jednak tak się nie stało z ów mężczyzną. Od kiedy tylko poznał Atenę, nieustannie starał się, by przynajmniej starannie wyglądać obok niej. Czas nie jest taki łaskawy, pomyślała, dostrzegając na twarzy ojca zmarszczki, wyraźnie zmęczoną twarz po całodniowych naprawach w warsztacie i wyraźny brak sił w porównaniu do lat jego młodości. Wciąż cieszył się urodą, zdrowiem i pogodą ducha, lecz nie był nieśmiertelny i sama matka już dawno to dostrzegła.
– Cześć, tatusiu – krzyknęła Penelopa, całując ojca w nieogolony policzek.
– Jak było na zajęciach? – spytał mężczyzna, nie odrywając wzroku od silnika auta.
– Jak zawsze. Trzecie oko profesora nieustannie rozbierało mnie na oczach wszystkich studentów.
W tym samym momencie Juliusz podniósł się i spojrzał pytająco na córkę, wyczuwając natychmiast niegrzeczny żart, który właśnie rzuciła. Lecz zaraz uśmiechnął się i pogłaskał kobietę po włosach, mówiąc:
– Ty lepiej idź się poucz. Niedługo masz sporo zaliczeń, a ostatnio po nocach tylko grasz na komputerze.
– Obiecuję, że jak tylko przejdę czwarty poziom, to wezmę się za naukę. Słowo herosa – dodała, jakby to miało cokolwiek zmienić.
– Oj, idź już – rzekł tylko od niechcenia mężczyzna, powracając do pracy. – Masz gościa w pokoju.
– Nie martw się, już policzyłam zwierzątko do wykarmienia  – odpowiedziała, stojąc w progu.
Zamknęła za sobą drzwi i po chwili zdjęła z siebie cały balast w postaci torby i niewygodnych butów. Gdyby nie miała w pokoju gościa, najpewniej wcześniej jeszcze wstąpiłaby do kuchni, by coś przekąsić, lecz kazać czekać Bogowi, to jak próbować wywołać apokalipsę. A szczególnie temu, który najpewniej właśnie leżał na łóżku Penelopy.
– Że też taki dzień wybrała sobie na wizytę – narzekała studentka. – Ma caluśki tydzień na odwiedziny, ale nie! Właśnie wtedy, kiedy muszę załatwić kilka smoków i ewentualnie pokonać czarnoksiężnika kości, ona musi przychodzić…
W przerwach między zarzutami wobec gościa, podeszła do szafki z ciastkami, chwytając jedno z pudełek, które trzymała na wypadek takiego zdarzenia. Nektar i ambrozja były słodkim pokarmem Bogów, lecz z jakiś powodów ludzkie jedzenie stawało się dla nich coraz większą rozrywką i coraz większym utrapieniem Penelopy.
Gdy w końcu doszła pod swój pokój, który znajdował się dokładnie na pierwszym piętrze, z oknem wychodzącym na osiedlowy plac zabaw, dostrzegła ruszającą się sylwetkę młodej kobiety. Jak przewidywała, leżała ona wygodnie na łożu Penelopy przykryta jedynie cienką warstwą prześcieradła, które przed wyjściem zostało porzucone na pufie. Obfite, choć kształtne, piersi kobiety powabnie zafalowały, gdy Bogini odwróciła się w stronę wejścia. Afrodyta, mogłam się spodziewać, pomyślała Penelopa, mogąc jedynie westchnąć w tej sytuacji. Patrząc na nagą i zarazem pozbawioną jakichkolwiek wstydu Najwyższą, pomachała od niechcenia w jej kierunku.
– Witaj, kochana – powiedziała ciepło pani miłości, przysiadając na krańcu łóżka.
Sięgające aż po same kostki jasne włosy o kolorze świeżych kłosów zbóż opadły swobodnie materac i część zgrabnego ciała Afrodyty. Oj, sama Penelopa mogła stwierdzić, że gdyby nie jej odporność na boskie moce, już leżałaby w ramionach Bogini, wyznając jej miłość. Było w niej coś, jak w zasadzie w każdym z Najwyższych, co przyciągało człowieka do niej. Mleczna skóra Afrodyty z oddali wydawała się delikatna niczym puch. Pragnienie, by jej dotknąć stawało się coraz to bardziej nachalne, a ciepły i pełen dobroci uśmiech tylko pogarszał sprawę. Trudno było zaprzeczyć stwierdzeniu, iż jest to najpiękniejsza kobieta na świecie. Sama jej twarz, w kształcie serca, przypominała z kim się ma tak naprawdę do czynienia, a fakt, iż zazwyczaj pojawiała się naga, nie pomagał.
– Czy ty chociaż raz możesz do mnie przyjść ubrana? – zapytała Penelopa, lecz odpowiedziało jej tylko milczenie.  – Wiem, że jesteś w ukochanym stroju większości mężczyzn, ale jestem kobietą i mam wielką miłość, której pragnę się całkowicie oddać – mówiąc to, wskazała na ogromny plakat wiszący dokładnie nad samym łóżkiem herosa.
– Deadpool? – Trudno było stwierdzić czy to pytanie, czy może odpowiedź. – To tylko fikcyjna postać.
– Wierząc waszym opowieściom, to gdzieś istnieje jakiś świat czy wymiar, w którym on żyje – mówiła dalej, kładąc na stolik pudełko z ciastkami.
– Kochanie, uwierz mi, że to nie jest twój wybranek.
– Moja droga ciociu, uwierz mi, że jest. Nasze poczucie humoru połączy nas na wieki, a nie sądzę byśmy przez całą drogę naszej wielkiej i gorejącej miłości chociaż raz się nudzili – wyjaśniła dość konkretnie Penelopa. – A jeśli przyszłaś mi tylko prawić o moim miłosnym życiu, którego właściwie brak – dodała ciszej – to możesz w tej chwili wstać, ubrać się i grzecznie pożegnać ze mną i tatusiem.
Usiadła na fotelu, zakładając nogę na nogę i zaczynając zajmować się powoli włączającym się komputerem, który grzecznie czekał na nią w stanie czuwania na drewnianym biurku. Może trochę przesadzała z ignorowaniem Bogini Miłości, lecz był to jedyny sposób, by pozbyć się natrętnego kuzyna, ciotki, czy jak ją nazwać, i mieć trochę czasu dla siebie.
– Ja naprawdę przyszłam dzisiaj w ważnej sprawie – odezwała się niepewnie po kilkunastu sekundach ciszy Afrodyta.
– Zgaduję, że nie odkryłaś żadnego zaklęcia, żeby mi zmienić włosy na czarne, długie i proste? – spytała Penelopa, wskazując palcem na nierozczesane kosmyki.
– Jesteś na tyle piękną kobietą, że obejdziesz się bez dodatkowych upiększaczy – rzekła stanowczo.
Penelopa nie ukrywała, że wiedziała, co Bogini ma na myśli. Była młodą dziewczyną o dość zgrabnych kształtach, choć przez długie ćwiczenia z trenerem wyrobiła sobie dobrze zbudowane ciało, lecz nadal atrakcyjne. Wyraźnie zarysowane mięśnie były utrapieniem, przez co wytworzył się u niej nawyk noszenia luźnych tunik z dopasowanymi jeansami z wyprzedaży bądź ciuchlandów. Nie grzeszyła wzrostem, lecz tytuł mikrusa roku nigdy jej nie przypadł, a nawet czasem dorównywała chłopakom, których napotkała na swej drodze. Twarz miała okrągłą i delikatnie pyzatą z kilkoma piegami wymalowanymi na policzkach. Oczy wyraźnie odziedziczyła po matce. Wyraźne, o głębokim, brązowym kolorze, który wyjątkowo komponował się z nieznośnymi, krótkimi włosami. Skórę miała zawsze lekko opaloną. Czy to jesień, czy to zima, zawsze uchodziła za tą, która przed śniadaniem chodziła do solarium, choć była to tylko część karnacji. Dlatego dość zabawnie wyglądała przy Afrodycie, która była dosłownie biała.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo czuję się zaszczycona, słysząc to z twoich ust – powiedziała Penelopa, nie wykazując zbyt dużego zainteresowania dalszą obecnością Bogini.
– Za dobrze cię znam – mruknęła. – Penelopo, Ares wypowiedział nam wojnę.
Studentka zamarła na moment, lecz zaraz odwróciła się i spojrzała wprost na nagą kobietę. Przekładała głowę na to na prawy, to na lewy bok, aż po chwili po prostu wzruszyła ramionami i oświadczyła:
– Ja się do niej nie mieszam.
– Ale…
– Ale, ale, ale! – krzyknęła, wznosząc ramiona wysoko nad siebie. – O, Bogini, ja naprawdę rozumiem kim jest moja matka i jakie jest jej zadanie. Jednak od kiedy się tylko urodziłam, widziałam ją może z pięć razy. Nawet głupich kartek nie wysyła i jeśli przybyłaś teraz, by namówić mnie na opowiedzenie się po stronie Ateny, to stanowczo protestuję.
– Uwierz mi, że to nie jest coś, o czym możesz decydować – próbowała dalej Afrodyta. – I tym razem to nie są żarty. Bogowie mają swe prawa i nie można ich złamać, lecz Ares jest coraz śmielszy w tym, co czyni. Wydaje się, iż nie ma zahamowań i Penelopo… – zawahała się na moment, przegryzając górną wargę. – Podejrzewamy, że chce nam odebrać nasze Atrybuty.
Rosińska w pierwszej chwili tylko prychnęła, lecz nie minęło nawet kilka sekund, gdy ryknęła na cały dom śmiechem. Złapała się za oparcie fotela i oparła o niego głowę, ocierając co rusz łzy, który spływały po policzkach. Wyraźnie dobry humor dopisywał kobiecie, ale trudno był odgadnąć, która część przemowy Afrodyty tak rozbawiła studentkę.
– Mogę to powiedzieć?! – ryknęła Penelopa, drapiąc się po włosach. – Mogę – odpowiedziała sobie sama.  – A nie mówiłam. MÓWIŁAM! – podkreśliła ponownie, wstając. – I co? Teraz mi powiesz, że jutro pod łóżkiem znajdę Boga Wojny, który poudaje potworka a następnie zmusi mnie grzecznie do oddanie włóczni matki. O nie, nie. Powtarzałam pięć lat temu kilkanaście razy, że oddanie mi włóczni Ateny, to równanie zabójcze. Broń plus ja równa się kłopoty, ale wtedy nikt nie chciał mnie posłuchać i widzicie. Ares odbierze mi ją, ewentualnie wcześniej troszeczkę łaskocząc mnie po ciele, bo przecież taki jest mój kuzyn. Okrutny, bezlitosny, kochający bój i niezwykle zawzięty w dążeniu do celu. A właśnie! Co jest jego celem?
Afrodyta wyglądała na wyraźnie zmieszaną. Monolog Penelopy na kilka minut otumanił ją i równie zaskoczył. Rosińska była jeszcze młodą osobą, lecz braku mądrości nie dało jej się zarzucić. Niemal promieniała inteligencją, pojmują rzeczy wcześniej od zwykłych ludzi.
– Trochę zemsty, ale głównie to ambicje, by…
– Ambicje! – krzyknęła Penelopa, przerywając gościowi. – Pytanie tylko, ile jeszcze Bogom się przypomni, że też mają ambicje.
– To nie do końca tak. Wiem, że jesteś zła za to, co cię spotkało, ale wysłuchaj mnie. Naprawdę umiem zrozumieć twój gniew. –Afrodyta wzięła głęboki wdech. – Ares ostatnio wygłosił nam przemowę na temat ludzi. Uważa, że czasy słynnych wojen przemijają. Nie podoba mu się obecna sytuacja i chce, by nawrócić was.
– Brak honoru, poszanowania dla wroga i wielkich, heroicznych czynów. To się nazywa postęp i technologia – podsumowała Penelopa, wzruszając ramionami. – Przepraszam, Afrodyto. Nie powinnam się wyżywać na tobie, ale nie potrafię zapanować nad emocjami, szczególnie gdy miałam rację.
– Nic się nie stało. Atena osobiście powinna przyjść i wytłumaczyć ci sytuację, ale właśnie użera się z kolejnymi Bogami, którzy pragnął przejść na stronę Aresa.
– Niech zgadnę! – Rozpromieniona Penelopa usiadła na skraju łóżka. – Demeter, Posejdon i całe zastępy Hadesa.
– Nie do końca, ale prawie – odpowiedziała Afrodyta. – Hades wyraźnie oświadczył, iż nie ma zamiaru brać udziału w naszych potyczkach.
Zdumiona Penelopa przymrużyła oczy, wyobrażając sobie reakcję obu stron na słowa Boga Podziemia. Sama była wystarczająco zaskoczona, gdyż raczej spodziewała się, że Hades opowie się za przeciwną strony. Utarczki między nim a braćmi były słynne nawet u ludzi, którzy nie interesowali się mitologią, a jednak nawet zachęta ze strony Aresa nie pomogła przenieść Śmierci do siebie. Było to jednocześnie zabawne, jak i przerażające, gdyż nikt nie był w stanie przewidzieć kolejnego kroku Hadesa. A niewiedza była dużo gorsza od świadomości planów tak niebezpiecznego Boga.
– A ty? – spytała w końcu, pragnąć upewnić się, czy stanowisko Afrodyty jest poprawne.
– Tak, jak Hades. Zawsze lubiłam tego potwora. Za szczerość i umiejętność dostrzegania w innych tego, co zazwyczaj było pomijane i uważam, że ma rację. Jeśli nie czuje się przynależności do którejkolwiek ze stron, lepiej pozostać neutralnym.
– No tak… Bądź serem między myszami, to na pewno cię nie zagryzą – zażartowała Penelopa. – Myślisz, że uda ci się ten jakże szatański plan?
– Jestem Boginią Miłości, a co za tym idzie, wszyscy mnie kochają – powiedziała głosem pełnym ciepła i radości. – Nie mam zamiaru brać udziału w potyczkach, które i tak prowadzą do niczego.
– Prowadzą do nowego porządku. Pytanie tylko, kto go zaprowadzi. – Westchnęła głęboki. – Może ja i Deadpool – rzekła niezwykle przekonująco, nawet jak na żart.
– Ja tylko przychodzę z wieściami i… – wskazała palcem na leżący w kącie szmaciany worek – z darem od twojej matki. Niech grom Zeusa cię prowadzi, a jasna pochodnia Heliosa oświeca.
– I niech miłości ducha przyniesie ci Afrodyta, a mądrości czarę przeleje Atena. Możemy tak cały dzień, a wystarczy zwykłe do widzenia.
Penelopa uśmiechnęła się słodko, machając w kierunku Bogini. Ta jedynie lekko uniosła kąciki ust, po czym zwinęła je w wąską linijkę, nie odzywając się więcej. Zanim cokolwiek Rosińska zdążyła dostrzec, Afrodyta wyparowała niczym woda i znikła w blasku słońca, pozostawiając po sobie jedynie sponiewierane prześcieradło.
Studentka westchnęła i ruszyła pod ścianę, by obejrzeć nowy dar od matki, który najpewniej był kolejnym mieczem bądź innym przedmiotem, służącym do walki. Jednak gdy tylko wzięła w dłonie pakunek, natychmiast pojęła, iż jest to zwyczajne ostrze, choć trudno było tak zatytułować prezent od samego Boga. Ona chyba naprawdę się spodziewa, że tym żelastwem mnie przekupi, pomyślała, zdejmując sznur, który blokował jej wejście do wnętrza torby. Kiedy poradziła sobie z trudnościami, odrzuciła gdzieś za siebie materiał i przeszyła wzrokiem starannie wykonaną broń, która sprawiała naprawdę dobre, pierwsze wrażenie. Jego rękojeść lśniła biało–czerwonymi barwami, które przeplatały się ze złotymi zdobieniami w postaci symboli boskich i testów z mitologii. Sprawiała wrażenie ciężkiej i nieporęcznej, lecz gdy tylko brało się ją w jedną dłoń, od razu wszystkie obawy znikały. Była niemal idealnie wyważona, a kolejne próby cięcia powietrza, tylko utwierdzały w przekonaniu, że dzieło Hefajstosa to arcydzieło. Samo ostrze było długie i zakończone ostrym wierzchem. Perfekcyjnie wypolerowane i noszące ślady wypalanego na nim ognia. Każdy ruch dodawał mu blasku, a krwawe barwy tańczyły swobodnie po całej długości broni.
– Rapier Ognia – szepnęła Penelopa, nie ukrywając radości, jaką sprawiła jej Atena niespodziewanym prezentem. – Ale teraz chyba przejdę się na trening, młody bóg czeka na kolejną miłosną sesyjkę ze mną. Ach, mój Deadpoolu, idę cię zdradzić. Przepraszam.
Schowała nową broń za pas, nie martwiąc, że ktokolwiek ją dostrzeże. Magiczne runy otaczały miecz, chroniąc go przed wzrokiem śmiertelników. Był to może jedyny plus bycia dzieckiem Boga. Nigdy nie musiała się martwić, że straż miejska zatrzyma ją w celu przesłuchania, po co w biały dzień niesie przy sobie broń, zdolną posiatkować każdego na milion kawałeczków. Samo wyobrażanie sobie takiej rozmowy napawało Penelopę ekscytacją, choć w praktyce nie potrzebowała jej zastosować.
Studentka narzuciła na siebie bluzę, w której schowała klucze od tomu i kilka drobniaków, gdyby przyszło jej wracać autobusem do domu (w co szczerze wątpiła). Niczym mała myszka wymknęła się z pokoju, z utęsknieniem spoglądając to na plakat Deadpoola, to na komputer, na którym wciąż czekała gra do przejścia. Jednak teraz bardziej od tego potrzebowała wyżyć się na kimkolwiek, starając się równocześnie zapomnieć o rozmowie z Afrodytą. Podejrzewała, że osobą pokonaną, a w zasadzie całkowicie zmiażdżoną, zostanie ona sama, ale kilka siniaków nie zaszkodzi.
W przedpokoju nałożyła nowe buty sportowe i ostrożnie wymknęła się przez frontowe drzwi, nie chcąc zwracać uwagi ojca. Był wystarczająco zajęty nowym zleceniem, a sam uśmiech, który malował się na jego twarzy, świadczył, iż czerpie samą radość.
Też chciałabym kiedyś pracować z takim zapałem, pomyślała, wyobrażając sobie siebie jako młodą, piękną księgową, siedzącą za biurkiem i wypełniającą kolejne dokumenty na komputerze. Wizja niezbyt ekscentryczna, ale przynajmniej bez Bogów i nadnaturalnych stworzeń.
– Mamo, mamo – usłyszała ciche nawoływania małego dziecka, które przed chciwą minęła na chodniku. Szło ono za rączkę z matką, szarpiąc ją, jakby chciało powiedzieć coś ciekawego. Na początku ów zachowanie nie zainteresowało Penelopy na tyle, by zacząć się nad nim zastanawiać, lecz gdy minęła kolejne alejki dostrzegła, że coraz częściej ludzie się na nią gapią. Nie było to tylko zwyczajne spojrzenie, a raczej ciekawość i strach połączona w jedno.
Co się dzieje? – zapytała. Czyżbym wyszła bez spodni? A może ptak na mnie nasrał… Sprawdziła każdą część ubioru, lecz nic nie wskazywało na to, że mogłaby być obiektem zainteresowania. Jedynie miecz, który przyczepiła do pasa mógł stać się sensacją, ale przecież ludzkie oczy nie były w stanie go dostrzec.
– Przepraszam – rzekła Penelopa, zatrzymując przypadkową osobę, która również przeniosła wzrok na nią. – Czy coś ze mną nie tak?
– Nie… – powiedziała niedbale kobieta. – Tylko rzadko się zdarza, by ktoś chodził z mieczem po ulicy. Pani…
Zanim jednak nieznana osoba zdążyła dokończyć, Penelopa puściła ją, idąc dalej. Widzi miecz, pomyślała, nie potrafiąc pojąć, jak to jest możliwe. Może się pomyliłam, a może to tylko jakiś żart. Wątpię, by matka coś takiego zrobiła, chyba że moja odmowa obudziła w niej komediowy zapał.
Wnet po całej okolicy rozniósł się donośny, kobiecy krzyk. Wypadek? Pierwsze myśli Penelopy dotyczyły tylko rzeczy przyziemnych, lecz niewyraźnie sapanie, zmieszane jakby z chrapaniem, które dochodziła zza niej wzbudziło niemałe podejrzenia. Coraz to głośniejsze stąpania rozbrzmiały wokoło, a wrzaski przechodniów nasilały się wraz z kolejnymi krokami. Dość spokojna Penelopa wciąż stała w jednym miejscu. Jej oczy patrzyły jedynie na czerwone niebo, które wyglądało jakby słońce tego dnia postanowiło zajść wcześniej. Czerwone pręgi falowały po niebiańskich przestworzach, a delikatnie promienie spływały prosto na kobietę, przeszywając ją niczym miecz. Czuła ciepło roznoszące się po całym ciele. Wypalało ją od wewnątrz, lecz zarazem dostarczało jej przyjemności i dziwnego rodzaju spokoju. Gdyby nie długi, groźby ryk, który całkowicie ocucił Penelopę, dalej pływałaby wśród krwawych promieni, nie słuchając ani nie doświadczając tego, co się działo wokół niej. Jednak teraz musiała zareagować. Gdy przerażające nawoływanie zwierzęcia trwało i trwało nieustannie, skończyły się wszelkie zabawy.
– Dlatego zawsze nakładam sportowe buty – powiedziała słodkim głosem do siebie.
Wzięła głęboki wdech i niepewnie odwróciła się, kierując wzrok dokładnie w miejsce, gdzie stało stworzenie, które miała zaszczyt poznać raz w swoim pięknym życiu. Zakute w kajdany, przyczepione do skały i oddalone o kilka metrów… A teraz stojące tak blisko niej i będące całkowicie na wolności.
– Minotaur… – szepnęła. – Na cycki Afrodyty, mogłam przynajmniej wziąć coś do picia.


No i jak? Nie wiem, czy mi się udało, ale może zauważyliście, że trochę inna jest narracja. Bardziej radosna niż w prologu i w prologu nie dało się dostrzec żartów Penelopy tak bardzo. Ogólnie jestem ciekawa Waszej opinii. Jak podoba Wam się koncepcja miejsca akcji - Lublina i samego przedstawienia głównej bohaterki. Przypadła Wam do gustu czy może jej na tę chwilę nie lubicie. 
Jeśli macie jakieś uwagi, to oczywiście z chęcią wysłucham. Ciągle się uczę, więc są na pewno w tekście błędy. I mam nadzieję, że ogólnie Was zachęciłam do pozostania.
No cóż... Zapraszam do komentowania, obserwowania itd  ;)
Do zobaczenia

26 komentarzy:

  1. Rozdział cudny :)
    W tekście znalazłam parę literówek, ale nic więcej. Np.
    "Wierząc waszym opowieścią, to gdzieś istnieje jakiś świat czy wymiar, w którym on żyje." - myślę, że powinno być "opowieściom" ;)
    "Nic się nie stało. Atena osobiście powinna przyjść i wytłumaczyć ci sytuację, ale właśnie użera się z kolejny Bogami, którzy pragnął przejść na stronę Aresa." - powinno być "kolejnymi Bogami, którzy pragnęli przejść na stronę Aresa" :)
    Chyba tyle literówek :)
    Teraz rozdział! :D
    "Ach, mój Deadpoolu, idę cię zdradzić. Przepraszam." - szczerość najważniejsza w związku :D
    "Na cycki Afrodyty, mogłam przynajmniej wziąć coś do picia." - haha, mistrzyni :D
    Rozdział jak najbardziej mi się podobał i z niecierpliwością czekam na następny :)
    Tradycyjnie życzę weny i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dzięki za uwagi. Literówki niewątpliwie tutaj są. To już moje przeznaczenie je robić.
      No, mistrzyni. Jeśli miała takiego mistrza, jak Deadpool, to nie ma innej opcji. Cieszę się niezmiernie, że rozdział się spodobał!
      Dziękuję i również pozdrawiam

      Usuń
  2. Przybywam do ciebie z mojego spamu :)
    Rozdział i prolog bardzo mi się podobały. Prolog był taki przepełniony cierpieniem i fajnie napisany, no i zrobił chętkę na wyjasnienia. Dlaczego zginęła? O co w ogóle chodzi? Rozdział już spokojniejszy, ale ładnie wyjasniłas trochę kwestii, a zakończenie też ciekawe. Dlaczego miecz był widoczny? Mam nadzieję, że dowiem się w kolejnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kolejnym rozdziale na pewno się nie dowiesz, bo jestem tego typu osobą, która trzyma z wyjaśnieniami bardzo długo. Czytelnicy moich fanficów już wychodzą z siebie przez te tajemnice, a tutaj ich także nie zabraknie. Bardzo mnie cieszy fakt, że wpadłaś i przeczytałaś. Fajnie, że się spodobały i mam nadzieję, że nie zawiodę w kolejnych!\
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Olu, jestem z Ciebie dumna! Penelopa od razu ma u mnie duży plus - za to jej poczucie humoru. Postać przyjemna, do zaakceptowania i do pokochania. Jej cięte riposty nie raz mnie powaliły (a to dopiero pierwszy rozdział). Deadpool był <3 Fabuła również zapowiada się ciekawie i przypadła mi do gustu Afrodyta (nie zwracajmy uwagi na jej strój, a właściwie jego brak) XD
    Z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział,bo strasznie jestem ciekawa co dalej. Błąd był na początku -> "na ustnym nie zawahał..." powinno być chyba nie zawaham ...a przynajmniej tak mi pasowało w kontekście.
    No nic czekam na kolejny ^^
    Przesyłam dużo weny (mimo, że jej nie mam) i życzę byś znalazła chęć i czas na pisanie ^^
    Pozdrawiam 😉
    ~Natsuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym się spodobała, a drugiem nie, Penelopa. Ale cóż... Każdy ma swój gust. Powiem tylko, że Penelopa to prawie prawdziwa istota, gdyż po części obrazuje mnie samą. Pochodzę z bardzo złośliwej rodziny, więc cięte riposty i humor, to u mnie codzienność, przez co nawet znajomi zaczęli mnie nazywać rudą w duszy (bo podobno rudzi są wredni...)
      Tak, tak. Dziękuję za uwagę. No cóż... Literówki to moi przyjaciele, nie ma co ;)
      Dziękuję bardzo, ale o czas i chęci nie musisz się martwić, bo piszę jak szalona. Dwa dni, a ja już skończyłam rozdział i zaczęłam kolejny, więc będzie tego sporo!
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. "Mleczka skóra Afrodyty" - mleczna* literóweczka się wkradła :)

    Dobra dobra, pierwsze co to... "na cycki Afrodyty" rozjebało mnie po granicę możliwości xD Ten tekst był tak genialny, że aż nawet zapomniałam o tym, co wcześniej przeczytałam xD
    A wracając do tematu, parę kwestii leży mi na sumieniu i uważam albo za kompletnie zbędne, albo, hm, nie to, że niestosowne, tylko... kurde, jak to ubrać w słowa? No, ja bym ich tutaj nie użyła, ale nie piszę tego wprost, co i jak, bo to Twoje opowiadanie i akurat w tych kwestiach to już jest gust, a każdy ma swój, no i nic się na to nie poradzi, prawda? :)
    Ares wypowiedział wojnę, ach tak... no cóż, ciekawi mnie, jak to się wszystko dalej potoczy, ale drugi rozdział zostawię sobie na później, ewentualnie na rano, bo mimo że sama piszę długie rozdziały, nie zawsze dobrze mi się je czyta XD
    Przyznam szczerze, że piszesz ładnie, naprawdę. Ja jestem... jak dziecko, przy tym, jak Ty piszesz. Tak uważam, serio ;x
    A co do szablonu, przyznam szczerze, że dziwnie ten czerwony i różowy wygląda xD

    Pozdrowionka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. I kurcze, ten tekst, to mi tak w ostatniej chwili wpadł do głowy i fajnie, że Wam się spodobał!
      Hm... Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Ale jak coś ci leży na sercu, pisz! Ja się nie obrażę, nawet będę szczęśliwa. Bo faktycznie to kwestia gustu, ale ja osobiście chciałabym wiedzieć co się podobało, a co nie. Bo jest też coś takiego (nie wiem, o które kwestie ci chodzi), że ja jestem typem osoby, która planuje od początku. I niektóre elementy, mimo że były niejasne i dziwne na początku, z czasem nabierają sensu.
      Samej wojny nie będę tu poruszała do końca, a zasadniczo jej część. Ogólnie planuję całą "trylogię" z tej serii, więc to jest tylko element tego opowiadania.
      Oj, daj spokój. Dobrze piszesz. Takie komentarze, to są zawsze. Ja piszę takie teksty u wielu osób, a oni się dziwią, bo przecież oni uważają, że ja lepiej piszę od nich. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie wiem, ile lat już piszesz, ale ja zaczęłam na poważnie 3 lata temu :)
      Ja jestem zachwycona tym szablonem, więc to znowu kwestia gustu :) I raczej nie będę zmieniać, a jak źle ci się tu czyta, to zawsze można na wattpadzie ;)
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Ogólnie, wiesz, jestem wybrednym człowiekiem, nie lubię akcji, która się w Polsce dzieje. Tak, zaraz by mnie na wattpadzie hejterzy dopadli, że nawet angielski tytuł mam, a z polski jestem... Trudno xD Jestem dziwnym człowiekiem, i tyle :D I tutaj też wydało mi się strasznie dziwne ten moment z Deadpoolem xD Może z czasem zrozumiem :D
      Tyle mojego marudzenia xD A za bieżący zajmę się jutro, bo na ryj padam, dosłownie xD

      Usuń
    3. Nie martw się, jeszcze z kilka rozdziałów i akcja już nie będzie miała miejsca w Polsce. Wiem, nie lubicie tego. Wiem, że parę osób w ogóle nie chciało czytać, bo w Polsce, więc nie jesteś jedyna. A Deadpool... Może trzeba go po prostu kochać - jak ja ;)
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  5. Hah, ale się usmiałam. :D Od początku wiedziałam, że dziewczyna ma charakterek. Nie spodziewałam się, ze Penelopa jest Polką! Naprawdę miłe zaskoczenie. Akcja zaczyna się rozkręcać. Zdecydowanie ten rozdział wygrała rozmowa Penelopy z Afrodyta. Nie mogłam przestać uśmiechać się pod nosem. Gra do przejścia, Gra o tron i Deadpool zupełnie jakbym czytała o sobie. :D A końcówka doprowadziła mnie do łez, że śmiechu 'na cycki Aftodyty'. Najlepszy tekst jaki kiedykolwiek widziałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ma charakterek! O! I cieszę się, że to zaskoczenie wyszło na dobre, bo raczej większość osób jest sceptycznie nastawiona do tej kwestii, ale ja chciałam w końcu napisać o Polce!
      Naprawdę dziękuję. A te cycki już przejdą do historii, bo w ostatniej chwili dopisałam ten tekst i wygrał wszystko.
      Oj, jeszcze raz dzięki i ciesze się, że się podoba!

      Usuń
  6. Postanowiłam dać jeszcze jedną szansę twojej twórczości i przeczytać coś, co chociaż nie jest związane z fanfiction. Po przeczytaniu prologu i rozdziału 1 stwierdzam, że tragedii nie ma, ale z drugiej strony nadal nie czuję żadnego zainteresowania.
    Postać Penelopy mi się nie podoba. Niby ma charakterek i widać, że życie bogów ją kompletnie nie interesuje, ale jakoś te jej teksty o miłości do Deadpoola brzmią jak teksty 12-leniej gówniary. To samo, jeśli chodzi o jej marzenie o włosach. Szkoda, że nie opisałaś (przynajmniej w tym rozdziale) ani uczelni, ani okolicy w jakiej żyje Penelopa. Nie wiem jeszcze czy coś w tej sprawie się zmieniło w kolejnych dwóch rozdziałach, piszę tylko o swoich pierwszych odczuciach.
    Przeczytam to, co już zdążyłaś napisać, zobaczymy, czy warto się zagłębiać w tę treść.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za szansę, ale ja nie zmuszam do czytania. Jeśli coś się spodoba, zapraszam do czytania, jeśli nie, nie trzeba czytać. Każdy lubi co innego i jednym Penelopa przypadła do gustu, drugim nie. Zasadniczo jest to całkowicie normalne :) Nie, nie opisałam ani uczelni, ani o okolicy w której żyje, bo jakoś gdy zaczynałam, dziwnie mi się pisało, szczególnie że wszystko ma miejsce w Lublinie. I rozumiem, że piszesz odnośnie 1 rozdziału. dziękuję za wszystkie uwagi :)
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. No nieeeee! Napisałam komentarz i mi internet się wiechnął, kiedy go dodawałam ;'c Więc już w takim dużym skrócie, tekst "na cycki Afrodyty" wygrał rozdział i coś czuję, że zacznę teraz używać tego zwrotu w swoim życiu :D Cieszę się również, że już co nieco się wyjaśniło, bo nie powiem po przeczytaniu prologu miałam nie małą rozkminę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to był mój cel. Chciałam wprowadzić zamieszanie w prologu, byście zachęceni niewiedzą weszli i zobaczyli, jakie wydarzenia doprowadziły do takiego zakończenia!
      I faktycznie, ten tekst chyba wygrał rozdział.

      Usuń
  8. "zakochanej po uszy w Fredzie ze Scoobiego Doo" Penelopa won od Freda, on jest przeznaczony dla mojego pięcioletniego ja!
    Dobra, dziesięcioletniego też.

    Ej tak czytając ten rozdział wpadłam na pomysł na opowiadanie xd Nie wiem czy ci dziękować za inspirację, czy może ponarzekać, że mam za dużo już tych pomysłów... No cóż, niech będzie: dziękuję :)

    "Czy ty chociaż raz możesz do mnie przyjść ubrana?" dopiero w tym momencie ogarnęłam, o co chodziło z tym zwierzątkiem do nakarmienia. I aż się roześmiałam :D

    "Broń plus ja równa się kłopoty" pffff, niech pójdzie ze mną na strzelnicę, dopiero zobaczy co to zdanie znaczy xd
    A tak w ogóle, to kto normalny daje nastolatce włócznię do przechowania?!
    No dobra, w sumie mnie też wzięli na strzelnicę. Nie czepiam się więcej decyzji Ateny.

    "Hades wyraźnie oświadczył, iż nie ma zamiaru brać udziału w naszych potyczkach." buuu. Hades jest super.

    "– Prowadzą do nowego porządku. Pytanie tylko, kto go zaprowadzi. – Westchnęła głęboki. – Może ja i Deadpool" ej, ja też chcę, pamiętajcie o mnie!

    "Studentka westchnęła i ruszyła pod ścianę, by obejrzeć nowy dar od matki, który najpewniej był kolejnym mieczem bądź innym przedmiotem, służącym do walki." Gardzi bronią?! Oh, ja ją z chęcią przyjmę!

    Kocham humor Penelopy xd Czy tylko mnie on bawi?

    "Wątpię, by matka coś takiego zrobiła, chyba że moja odmowa obudziła w niej komediowy zapał." taa, Atena i komediowy zapał xd Raczej wyobrażam sobie ją jako kogoś niezwykle surowego, bez poczucia humoru xd

    Zauważyłam kilka literówek, ale poza tym rozdział super. Idzie się wciągnąć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oddam Freda! Moja miłość!
      Możesz ponarzekać. Ja zazwyczaj w 90% przypadkach mam tak, że coś przeczytam i zaraz pomysł na opowiadanie (czyżby fanfic Scoobiego Doo ;))
      I lepiej późno niż wcale się ogarnąć!
      A co do broni, to ja jeszcze wyjaśnię dlaczego Atena dała swój artefakt córce. (Ja nigdy nie byłam na strzelnicy :()
      I mogę Cię spokojnie dołączyć do króla Deadpoola, królowej Penelopy (możesz być córeczką ;))
      Jeśli chodzi o humor Penelopy, to są zwolennicy, jak i przeciwnicy. Niektórym nie spodobała się jej postawa, ale ja ją kocham, niektórzy też, więc nie jesteś sama i jest dobrze!
      Literówki są, niestety, ale ja ich nie widzę. To moja ślepota i jakoś nic na nią nie mogę poradzić, choć czasami rozdział czytam trzy razy!
      Dzięki wielkie za komentarz ;)

      Usuń
    2. Wohoohohoho, ff z Scoobiego Doo? Jestem za! Niech Fred się sklonuje i będzie dwóch Fredów i niech założą swój funclub... Dobra, koniec z bezsensownymi pomysłami, bo to nawet kupy się nie trzyma. Pomyślę nad tym ff (tym razem bez dwóch Fredów), ale czekam też na takie z twojej strony (już masz pierwszą fankę! :D).

      Na strzelnicy jest super <3 Chyba że jesteś ze mną. Wtedy dla mnie jest super, dla ciebie nie. Dobra, w ogóle ze mną nie jest bezpiecznie. Mój palec wskazujący może być nawet groźną bronią, jak tylko nudzi mi się do tego stopnia, żeby znaleźć dla niego jakieś zastosowanie.

      Ooo tak, córcia Deadpoola i Penelopy <3 Raj na ziemi!

      Usuń
  9. Dzień dobry. :)

    Też tak mam, że jak coś obejrzę/przeczytam, to w mojej głowie od razu rodzi się pomysł na ff.

    Na Twoim miejscu częściej robiłabym akapity. Takie ściany tekstu wyglądają po prostu... źle. I odnoszę wrażenie, że mnie przytłaczają. Częstsze wcięcia, lepsza przejrzystość.

    (Scooby Doo) weź w cudzysłów lub zrób kursywę, bo to tytuł. Tak samo z (Grą o tron)... Chociaż... mam taką awersję do tego serialu, że zostawiłabym tak, hah.

    Miłe zaskoczenie z Lublinem. Przez imię (Penelopa) spodziewałam się umiejscowienia akcji w USA czy gdzie indziej, a tu jednak Polska. Wielki plus masz ode mnie.

    (Nie wiem, o czym myślisz, ale przestań się tak szczerzyć). Hha. Nie dziwię się Penelopie. Takie ciekawskie, trzecie oko wykładowcy... Tylko kobiecinie współczuć.

    Spodobały mi się marzenia o włosach Kornelii. Takie pokazanie, że Penelopa ma normalne życie poza tym całym mitologicznym rozgardiaszem. Jeszcze ten młody bóg. Dla jednej po prostu przystojniak, a na drugiej serio młody bóg. Cudowna gra słowna.

    Widzę, że z Penelopy niezła fangirl. :)

    Hades to jeden z moich ulubionych bogów (z Apollem i Hermesem), więc żywię głęboką nadzieję, że, choć prawdopodobnie (chyba że to podstęp) nie weźmie udziału w wojnie, trochę go będzie.

    Nie lubię postaci pokroju Penelopy, ale jej ostry humor mnie urzekł. Oczywiście ostatnie zdanie wygrało rozdział.

    Miłego. :)

    _________________________
    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój podstęp jest taki jaki jest i mam nadzieję Was zaskoczyć.
      Dziękuję bardzo za wszelkie uwagi. Czekam teraz tylko na recenzję bloga i biorę się za poprawki jak już będę mogła to zrobić.
      Super, że znalazłaś i zalety, i wady. Lublin chciałam dać, bo przecież to teraz moje miasto, tak studiuję, nawet kierunek ten sam z Penelopą studiujemy!
      Dziękuję bardzo za komentarz i od razu napiszę, bo zapomnę. Nie mogę u cb w ogóle dodać komentarzy. Próbowałam kilka razy i zawsze kółeczko się kręciło, ale nie dodawało niczego. U innych nic mi się nie dzieje. Spróbuję jeszcze kiedyś, ale tak od razu sygnalizuję!
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia, co mogło się stać. Kiedyś taki problem miała moja przyjaciółka i wystarczyło włączenie wersji mobilnej. Nikt więcej się na to nie skarżył, więc... Dziękuję za informację.

      Usuń
  10. "Westchnęła głęboki." raczej głęboko :)
    "w której schowała klucze od tomu" Do tomów nie ma kluczy, chyba, że ja o czymś nie wiem.

    Historia zapowiada się ciekawie i Penelopa przypadła mi do gustu. Taka pełna życia, martwiąca się przyziemnymi sprawami. Zupełnie normalna, będąca nienormalną osobą. :)
    Już lecę czytać pozostałe rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje cudowne literówki... Macie z nimi ubaw, prawda?
      Dziękuję bardzo, naprawdę cieszę się, że rozdział i blog przypadły do gustu. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Niestety, twoje opowiadanie nie jest czymś dla mnie. Tak jak mówiłam, ja nie lubię łączenia nowoczesności ze starożytnymi bogami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale miło że zajrzałaś. Zapraszam oczywiście do przyszłych opowiadań, może w nich znajdziesz coś dla siebie :)

      Usuń