„Jestem
dzieckiem greckiego Boga” – tak proste i zarazem absurdalne stwierdzenie, które
po raz pierwszy zostało wypowiedziane przez pięcioletnie dziecko, było
nieskomplikowanym początkiem do dość nietypowej historii. Kiedy jeszcze
Penelopa była niewinnym, nie rozumiejącym pewnych spraw słoneczkiem ukochanego
tatusia, pojmowała jedynie, iż jej matka jest kimś wyjątkowym. Początkowe słowa
„nie mów nikomu, to nasza tajemnica” były jedynie grą dla dziewczynki,
zakochanej po uszy w Fredzie ze Scoobiego Doo. Wierząc, że od tamtej chwili
staje się jednym z członków ekipy sekretów, bawiła się każdego dnia, udając, że
prawda nigdy nie została wypowiedziana. Codzienne treningi, coroczne spotkania
z matką i nietypowe prezenty na urodziny dodawały małej tylko ekscytacji i
niezapomnianych wrażeń, które w pewnym etapie życia Penelopy zawiodły. Gdy
powoli zaczęła dorastać, a świat stanął przed nią otworem, małe kłamstewka nie
wystarczały. Drzewo genealogiczne przestawało wydawać się takie zabawne, a
spotkania z „kuzynami”, którzy na ogół nie próbowali być mili dla córki jednego
z najwyższych Bogów, doprowadziły do dnia w którym właśnie ta młoda kobieta się
znalazła. Między światem ludzi, a światem Bogów. Między sobą, a swoją mocą.
Między normalnym życiem, a przeznaczeniem. I choć nigdy nie prosiła o ten dar,
on został jej dany. I jeśli wierzyć takim bajkom, można by się spodziewać
zakończenia. Lecz czy aby na pewno? Różne
są opowieści, wiele jest dróg… Od herosów tych bardziej i tych mniej znanych.
Od początków dziejów, aż po dzień dzisiejszy. Historia nie jest prosta. Nie
wyznacza ścieżki, którą można przejść łatwo. Jednak ludzie wciąż walczą. Wciąż
toczą boje, by zapobiec nieustannemu Fatum.
***
Pobudka
o szóstej nad ranem, by zdążyć na poranny i jakże żmudny wykład słynnego
profesora, którego jakże Penelopa ubóstwiała, był więcej niż utrapieniem. Istna
męczarnia, przez którą przechodziła każdego tygodnia, doprowadzała ją do
takiego stanu, iż pragnęła ponownie znaleźć się w salce ćwiczeń ze swym
trenerem. Oczywiście dałby jej dobrą nauczkę, by zapomnieć o ów słowach, lecz
teraz dla młodej kobiety liczyło się jedynie dotrwać do końca przedstawienia,
które miał jej do zaoferowania dość stary, przygarbiony wykładowca. Niby
zwyczajny, choć nie dało się ukryć, iż ostry jak brzytwa, jednak w swej całej
osobie był zarazem kimś niezwykłym. Kimś, kto przypominał Penelopie kim tak
naprawdę jest.
Czy on nie może być człowiekiem? – zapytała w myślach, patrząc prosto na
czoło mężczyzny, na którym rysowało się dodatkowe, trzecie oko. Najpewniej był
potomkiem któregoś z pomniejszych tytanów, lecz nadal nie potrafiła zrozumieć
swojego szczęścia do znajdowania ów person w swoim otoczeniu. Czy jej boski
magnetyzm działał tak dobrze? Trudno było jednoznacznie stwierdzić, ale coś
musiało być na rzeczy, skoro w takim mieście, jakim był Lublin, na co dzień
spotykała pobratymców, których widziała w ich nadnaturalnej formie.
Jej
oczy dostrzegały to, co należało do świata jej matki i od piątego roku życia
przestawało mieć znaczenie, czego tak naprawdę pragnie Penelopa Rosińska, z
domu wielkiego Olimpu, córka słynnej Bogini dobrej wojny i mądrości, Ateny.
Choć na myśl o tytule rodzica robiło jej się niedobrze. Wystarczyło kobiecie,
że większość świata wysławiała imię Najwyższej przez całe tysiąclecia.
– A
teraz, skoro zostało nam całe dziesięć minut… – na sam drżący głos profesora,
którego trzecie oko bacznie spoglądało na Penelopę, zrobiło się kobiecie
niedobrze.
Jeśli jeszcze raz ta głupia gałka na mnie
spojrzy, na ustnym nie zawahał się dźgnąć profesora w oko, pomyślała, wyobrażając sobie słodką
zemstę na ciekawskim oku.
–
Penelopa. – Studentka poczuła szturchnięcie w ramię. – Nie wiem o czym myślisz,
ale przestań tak się szczerzyć.
–
Myślę o słodkim egzaminie letnim, który w tym roku dostarczy równie ciepłych
emocji, co w tamtym roku – odpowiedziała szeptem. – A trzeba przypominać, że temperatury sięgały
wtedy trzydziestu paru stopni.
Zaśmiała
się cicho, po czym powróciła do swych jakże bogatych notatek. Jednak ambicje z
początku semestru nie ziściły się. No, ale cóż… Jako córka Bogini mądrości
miała tą zaletę, że większość zapamiętywała za pierwszym razem. Przynajmniej to
dostała po kilkunastu latach cierpień, które przysporzyła jej cudowna rodzinka
nieśmiertelnych.
Chyba nie pojęła mojego żartu… Ukradkiem przeniosła wzrok na pilnie
notującą Kornelię, która w swych ambicjach przerastała wszystkich razem
wziętych studentów wydziału ekonomicznego. Podziwiam
ją, pomyślała. Jednak zaraz zapomniała o zawziętości znajomej, gdy tyko
ujrzała piękne, czarne włosy, których od początku studiów jej tylko
zazdrościła. Delikatne, proste i długie… Marzenie każdej kobiety, lecz nawet
córka Bogini nie mogła dostąpić tego zaszczytu, tylko dostać kręcone, brązowe kosmyki,
które nawet pomimo usilnych błagań wznoszonych do Afrodyty nie chciały za nic
urosnąć. I tak oto na końcu takiej opowieści sięgały tylko na wysokość ramion,
podczas gdy kosmyki Kornelii zahaczały do biodra. Obetnę je i zrobię sobie perukę. Kiedy zanurzyła się w pomysłach
zła, nagle zrozumiała, iż obecni studenci zaczynają się pakować. Niedbale
wrzuciła zeszyt do torby i wstała, kierując się w stronę wyjścia z auli.
– Masz
coś teraz? – zapytała Kornelii, kiedy ta tylko do niej dołączyła.
–
Ćwiczenia w B1 –odparła krótko. – Z tego, co pamiętam, to idziesz do domu.
– I
już tu nie wracam – dokończyła jakby za koleżankę Penelopa.
–
Dobrze, ale nie musze ci przypominać, że jutro masz się tutaj pojawić na dwóch
wykładach i ćwiczeniach – rzekła surowo Kornelia, posyłając krótkie, choć
niezwykle przeszywające spojrzenie. Nie dało się temu zaprzeczyć. Choć była
piękną kobietą, kryła sobie mrok i niezwykły dar do przekonywania.
–
Dobrze, dobrze – zapewniła ją szybko Rosińska. – Chyba że mój kochany trener
znowu przyprawi mnie o zakwasy.
–
Mówisz o tym facecie, którego nazywasz młodym bogiem? – zapytała, nadal mając
wymaglowany ten pusty, choć zarazem przerażający, wyraz twarzy.
Penelopa
kiwnęła głową, lecz przyjaciółka nie wiedziała o tym, że za tak prostym tytułem
kryje się coś więcej niż tylko metaforyczny sens. I zasadniczo wolała, by w
pozostawić Kornelię w dalszej niewiedzy.
– To
miłych zajęć, a ja idę do swojego ukochanego, który po naszej nocy sam na sam
nie może się mnie już doczekać – powiedziała Penelopa trochę za głośno, gdyż
zaraz kilka par oczu skierowało się na nią, analizując po kolei obwieszczenie
studentki.
–
Mówiłam ci, że powinnaś przestać już grać w tę grę. – Zażenowana Kornelia
chwyciła się za głowę, próbując udawać, że nie pojęła pierwotnego sensu
wypowiedzi koleżanki. – Wiem, że kochasz żartować, ale kiedyś naprawdę to cię
wpędzi w kłopoty.
– Tak,
tak…
Natychmiast
uciekła, nie chcąc słuchać dalszych wywodów na temat swojego nietypowego
poczucia humoru. Faktycznie, czasami mogła przesadzać, ale przynajmniej ludzie
przestali brać ją na poważnie. Większość znajomych przyzwyczaiła się do ekscentrycznych
żartów kobiety, więc gdy tylko powiedziała przez przypadek coś na temat swojego
drugie życia, nie musiała się obawiać, iż ktokolwiek naprawdę doszuka się w
tych słowach prawdy. Tak było bezpieczniej i przyjemniej.
– Wbić
na czwarty poziom, obejrzeć kilka odcinków Gry o tron, nakarmić zwierzątko,
które ma dzisiaj przyjść, i oddać się torturom u pana „jestem niezłe ciacho” –
wyliczała, idąc środkiem chodnika, tak że większość piechotni musiała po prostu
schodzić kobiecie z drogi. Trochę rozmarzona w planach zapomniała o tym, co się
dzieje wokół niej i najpewniej nawet nie chciała się interesować ów sferą. Nie
wątpliwa, że zaraz wyskoczyłby obok niej jakiś cyklop, ewentualnie centaur, lub
driada, których nie brakowało w okolicach drzew.
Do
samego mieszkania Penelopy nie było daleko. Jakby liczyć w minutach, to sama
wędrówka na Uniwersytet Marii Skłodowskiej–Curie nie zajmowała więcej niż
kwadrans. Ale ten czas doprowadzał niemal zawsze do sytuacji, których pragnęła
uniknąć.
Kiedy
tylko doszła na osiedle, zauważyła wystawiony przez warsztatem jej ojca dość
nowy, sportowy samochód, w którym wyjątkowo ochotnie grzebał prawie
czterdziestoletni Julian Rosiński. Nadal przystojny, wysportowany mężczyzna, z
wyraźnym zarysem kaloryfera na brzuchu, gdy inni mężczyźni w jego wieku raczej
wyglądali jak w zaawansowanej ciąży. Jednak tak się nie stało z ów mężczyzną.
Od kiedy tylko poznał Atenę, nieustannie starał się, by przynajmniej starannie
wyglądać obok niej. Czas nie jest taki
łaskawy, pomyślała, dostrzegając na twarzy ojca zmarszczki, wyraźnie
zmęczoną twarz po całodniowych naprawach w warsztacie i wyraźny brak sił w
porównaniu do lat jego młodości. Wciąż cieszył się urodą, zdrowiem i pogodą
ducha, lecz nie był nieśmiertelny i sama matka już dawno to dostrzegła.
–
Cześć, tatusiu – krzyknęła Penelopa, całując ojca w nieogolony policzek.
– Jak
było na zajęciach? – spytał mężczyzna, nie odrywając wzroku od silnika auta.
– Jak
zawsze. Trzecie oko profesora nieustannie rozbierało mnie na oczach wszystkich
studentów.
W tym
samym momencie Juliusz podniósł się i spojrzał pytająco na córkę, wyczuwając
natychmiast niegrzeczny żart, który właśnie rzuciła. Lecz zaraz uśmiechnął się
i pogłaskał kobietę po włosach, mówiąc:
– Ty
lepiej idź się poucz. Niedługo masz sporo zaliczeń, a ostatnio po nocach tylko
grasz na komputerze.
–
Obiecuję, że jak tylko przejdę czwarty poziom, to wezmę się za naukę. Słowo
herosa – dodała, jakby to miało cokolwiek zmienić.
– Oj,
idź już – rzekł tylko od niechcenia mężczyzna, powracając do pracy. – Masz
gościa w pokoju.
– Nie
martw się, już policzyłam zwierzątko do wykarmienia – odpowiedziała, stojąc w progu.
Zamknęła
za sobą drzwi i po chwili zdjęła z siebie cały balast w postaci torby i
niewygodnych butów. Gdyby nie miała w pokoju gościa, najpewniej wcześniej
jeszcze wstąpiłaby do kuchni, by coś przekąsić, lecz kazać czekać Bogowi, to
jak próbować wywołać apokalipsę. A szczególnie temu, który najpewniej właśnie
leżał na łóżku Penelopy.
– Że
też taki dzień wybrała sobie na wizytę – narzekała studentka. – Ma caluśki tydzień
na odwiedziny, ale nie! Właśnie wtedy, kiedy muszę załatwić kilka smoków i
ewentualnie pokonać czarnoksiężnika kości, ona musi przychodzić…
W
przerwach między zarzutami wobec gościa, podeszła do szafki z ciastkami,
chwytając jedno z pudełek, które trzymała na wypadek takiego zdarzenia. Nektar
i ambrozja były słodkim pokarmem Bogów, lecz z jakiś powodów ludzkie jedzenie
stawało się dla nich coraz większą rozrywką i coraz większym utrapieniem
Penelopy.
Gdy w
końcu doszła pod swój pokój, który znajdował się dokładnie na pierwszym
piętrze, z oknem wychodzącym na osiedlowy plac zabaw, dostrzegła ruszającą się
sylwetkę młodej kobiety. Jak przewidywała, leżała ona wygodnie na łożu Penelopy
przykryta jedynie cienką warstwą prześcieradła, które przed wyjściem zostało
porzucone na pufie. Obfite, choć kształtne, piersi kobiety powabnie zafalowały,
gdy Bogini odwróciła się w stronę wejścia. Afrodyta,
mogłam się spodziewać, pomyślała Penelopa, mogąc jedynie westchnąć w tej
sytuacji. Patrząc na nagą i zarazem pozbawioną jakichkolwiek wstydu Najwyższą,
pomachała od niechcenia w jej kierunku.
–
Witaj, kochana – powiedziała ciepło pani miłości, przysiadając na krańcu łóżka.
Sięgające
aż po same kostki jasne włosy o kolorze świeżych kłosów zbóż opadły swobodnie
materac i część zgrabnego ciała Afrodyty. Oj, sama Penelopa mogła stwierdzić,
że gdyby nie jej odporność na boskie moce, już leżałaby w ramionach Bogini,
wyznając jej miłość. Było w niej coś, jak w zasadzie w każdym z Najwyższych, co
przyciągało człowieka do niej. Mleczna skóra Afrodyty z oddali wydawała się
delikatna niczym puch. Pragnienie, by jej dotknąć stawało się coraz to bardziej
nachalne, a ciepły i pełen dobroci uśmiech tylko pogarszał sprawę. Trudno było
zaprzeczyć stwierdzeniu, iż jest to najpiękniejsza kobieta na świecie. Sama jej
twarz, w kształcie serca, przypominała z kim się ma tak naprawdę do czynienia,
a fakt, iż zazwyczaj pojawiała się naga, nie pomagał.
– Czy
ty chociaż raz możesz do mnie przyjść ubrana? – zapytała Penelopa, lecz
odpowiedziało jej tylko milczenie. –
Wiem, że jesteś w ukochanym stroju większości mężczyzn, ale jestem kobietą i
mam wielką miłość, której pragnę się całkowicie oddać – mówiąc to, wskazała na
ogromny plakat wiszący dokładnie nad samym łóżkiem herosa.
–
Deadpool? – Trudno było stwierdzić czy to pytanie, czy może odpowiedź. – To
tylko fikcyjna postać.
–
Wierząc waszym opowieściom, to gdzieś istnieje jakiś świat czy wymiar, w którym
on żyje – mówiła dalej, kładąc na stolik pudełko z ciastkami.
–
Kochanie, uwierz mi, że to nie jest twój wybranek.
– Moja
droga ciociu, uwierz mi, że jest. Nasze poczucie humoru połączy nas na wieki, a
nie sądzę byśmy przez całą drogę naszej wielkiej i gorejącej miłości chociaż
raz się nudzili – wyjaśniła dość konkretnie Penelopa. – A jeśli przyszłaś mi
tylko prawić o moim miłosnym życiu, którego właściwie brak – dodała ciszej – to
możesz w tej chwili wstać, ubrać się i grzecznie pożegnać ze mną i tatusiem.
Usiadła
na fotelu, zakładając nogę na nogę i zaczynając zajmować się powoli włączającym
się komputerem, który grzecznie czekał na nią w stanie czuwania na drewnianym
biurku. Może trochę przesadzała z ignorowaniem Bogini Miłości, lecz był to
jedyny sposób, by pozbyć się natrętnego kuzyna, ciotki, czy jak ją nazwać, i
mieć trochę czasu dla siebie.
– Ja
naprawdę przyszłam dzisiaj w ważnej sprawie – odezwała się niepewnie po
kilkunastu sekundach ciszy Afrodyta.
–
Zgaduję, że nie odkryłaś żadnego zaklęcia, żeby mi zmienić włosy na czarne,
długie i proste? – spytała Penelopa, wskazując palcem na nierozczesane kosmyki.
–
Jesteś na tyle piękną kobietą, że obejdziesz się bez dodatkowych upiększaczy –
rzekła stanowczo.
Penelopa
nie ukrywała, że wiedziała, co Bogini ma na myśli. Była młodą dziewczyną o dość
zgrabnych kształtach, choć przez długie ćwiczenia z trenerem wyrobiła sobie
dobrze zbudowane ciało, lecz nadal atrakcyjne. Wyraźnie zarysowane mięśnie były
utrapieniem, przez co wytworzył się u niej nawyk noszenia luźnych tunik z
dopasowanymi jeansami z wyprzedaży bądź ciuchlandów. Nie grzeszyła wzrostem,
lecz tytuł mikrusa roku nigdy jej nie przypadł, a nawet czasem dorównywała
chłopakom, których napotkała na swej drodze. Twarz miała okrągłą i delikatnie
pyzatą z kilkoma piegami wymalowanymi na policzkach. Oczy wyraźnie
odziedziczyła po matce. Wyraźne, o głębokim, brązowym kolorze, który wyjątkowo
komponował się z nieznośnymi, krótkimi włosami. Skórę miała zawsze lekko
opaloną. Czy to jesień, czy to zima, zawsze uchodziła za tą, która przed
śniadaniem chodziła do solarium, choć była to tylko część karnacji. Dlatego
dość zabawnie wyglądała przy Afrodycie, która była dosłownie biała.
–
Nawet nie wiesz, jak bardzo czuję się zaszczycona, słysząc to z twoich ust –
powiedziała Penelopa, nie wykazując zbyt dużego zainteresowania dalszą
obecnością Bogini.
– Za
dobrze cię znam – mruknęła. – Penelopo, Ares wypowiedział nam wojnę.
Studentka
zamarła na moment, lecz zaraz odwróciła się i spojrzała wprost na nagą kobietę.
Przekładała głowę na to na prawy, to na lewy bok, aż po chwili po prostu
wzruszyła ramionami i oświadczyła:
– Ja
się do niej nie mieszam.
– Ale…
– Ale,
ale, ale! – krzyknęła, wznosząc ramiona wysoko nad siebie. – O, Bogini, ja
naprawdę rozumiem kim jest moja matka i jakie jest jej zadanie. Jednak od kiedy
się tylko urodziłam, widziałam ją może z pięć razy. Nawet głupich kartek nie
wysyła i jeśli przybyłaś teraz, by namówić mnie na opowiedzenie się po stronie
Ateny, to stanowczo protestuję.
–
Uwierz mi, że to nie jest coś, o czym możesz decydować – próbowała dalej
Afrodyta. – I tym razem to nie są żarty. Bogowie mają swe prawa i nie można ich
złamać, lecz Ares jest coraz śmielszy w tym, co czyni. Wydaje się, iż nie ma
zahamowań i Penelopo… – zawahała się na moment, przegryzając górną wargę. –
Podejrzewamy, że chce nam odebrać nasze Atrybuty.
Rosińska
w pierwszej chwili tylko prychnęła, lecz nie minęło nawet kilka sekund, gdy
ryknęła na cały dom śmiechem. Złapała się za oparcie fotela i oparła o niego
głowę, ocierając co rusz łzy, który spływały po policzkach. Wyraźnie dobry
humor dopisywał kobiecie, ale trudno był odgadnąć, która część przemowy
Afrodyty tak rozbawiła studentkę.
– Mogę
to powiedzieć?! – ryknęła Penelopa, drapiąc się po włosach. – Mogę –
odpowiedziała sobie sama. – A nie
mówiłam. MÓWIŁAM! – podkreśliła ponownie, wstając. – I co? Teraz mi powiesz, że
jutro pod łóżkiem znajdę Boga Wojny, który poudaje potworka a następnie zmusi
mnie grzecznie do oddanie włóczni matki. O nie, nie. Powtarzałam pięć lat temu
kilkanaście razy, że oddanie mi włóczni Ateny, to równanie zabójcze. Broń plus
ja równa się kłopoty, ale wtedy nikt nie chciał mnie posłuchać i widzicie. Ares
odbierze mi ją, ewentualnie wcześniej troszeczkę łaskocząc mnie po ciele, bo
przecież taki jest mój kuzyn. Okrutny, bezlitosny, kochający bój i niezwykle
zawzięty w dążeniu do celu. A właśnie! Co jest jego celem?
Afrodyta
wyglądała na wyraźnie zmieszaną. Monolog Penelopy na kilka minut otumanił ją i
równie zaskoczył. Rosińska była jeszcze młodą osobą, lecz braku mądrości nie
dało jej się zarzucić. Niemal promieniała inteligencją, pojmują rzeczy
wcześniej od zwykłych ludzi.
–
Trochę zemsty, ale głównie to ambicje, by…
–
Ambicje! – krzyknęła Penelopa, przerywając gościowi. – Pytanie tylko, ile
jeszcze Bogom się przypomni, że też mają ambicje.
– To
nie do końca tak. Wiem, że jesteś zła za to, co cię spotkało, ale wysłuchaj
mnie. Naprawdę umiem zrozumieć twój gniew. –Afrodyta wzięła głęboki wdech. –
Ares ostatnio wygłosił nam przemowę na temat ludzi. Uważa, że czasy słynnych
wojen przemijają. Nie podoba mu się obecna sytuacja i chce, by nawrócić was.
– Brak
honoru, poszanowania dla wroga i wielkich, heroicznych czynów. To się nazywa
postęp i technologia – podsumowała Penelopa, wzruszając ramionami. –
Przepraszam, Afrodyto. Nie powinnam się wyżywać na tobie, ale nie potrafię
zapanować nad emocjami, szczególnie gdy miałam rację.
– Nic
się nie stało. Atena osobiście powinna przyjść i wytłumaczyć ci sytuację, ale
właśnie użera się z kolejnymi Bogami, którzy pragnął przejść na stronę Aresa.
–
Niech zgadnę! – Rozpromieniona Penelopa usiadła na skraju łóżka. – Demeter,
Posejdon i całe zastępy Hadesa.
– Nie
do końca, ale prawie – odpowiedziała Afrodyta. – Hades wyraźnie oświadczył, iż
nie ma zamiaru brać udziału w naszych potyczkach.
Zdumiona
Penelopa przymrużyła oczy, wyobrażając sobie reakcję obu stron na słowa Boga
Podziemia. Sama była wystarczająco zaskoczona, gdyż raczej spodziewała się, że
Hades opowie się za przeciwną strony. Utarczki między nim a braćmi były słynne
nawet u ludzi, którzy nie interesowali się mitologią, a jednak nawet zachęta ze
strony Aresa nie pomogła przenieść Śmierci do siebie. Było to jednocześnie
zabawne, jak i przerażające, gdyż nikt nie był w stanie przewidzieć kolejnego
kroku Hadesa. A niewiedza była dużo gorsza od świadomości planów tak
niebezpiecznego Boga.
– A
ty? – spytała w końcu, pragnąć upewnić się, czy stanowisko Afrodyty jest
poprawne.
– Tak,
jak Hades. Zawsze lubiłam tego potwora. Za szczerość i umiejętność dostrzegania
w innych tego, co zazwyczaj było pomijane i uważam, że ma rację. Jeśli nie
czuje się przynależności do którejkolwiek ze stron, lepiej pozostać neutralnym.
– No
tak… Bądź serem między myszami, to na pewno cię nie zagryzą – zażartowała
Penelopa. – Myślisz, że uda ci się ten jakże szatański plan?
–
Jestem Boginią Miłości, a co za tym idzie, wszyscy mnie kochają – powiedziała
głosem pełnym ciepła i radości. – Nie mam zamiaru brać udziału w potyczkach,
które i tak prowadzą do niczego.
–
Prowadzą do nowego porządku. Pytanie tylko, kto go zaprowadzi. – Westchnęła
głęboki. – Może ja i Deadpool – rzekła niezwykle przekonująco, nawet jak na
żart.
– Ja
tylko przychodzę z wieściami i… – wskazała palcem na leżący w kącie szmaciany
worek – z darem od twojej matki. Niech grom Zeusa cię prowadzi, a jasna
pochodnia Heliosa oświeca.
– I
niech miłości ducha przyniesie ci Afrodyta, a mądrości czarę przeleje Atena.
Możemy tak cały dzień, a wystarczy zwykłe do widzenia.
Penelopa
uśmiechnęła się słodko, machając w kierunku Bogini. Ta jedynie lekko uniosła
kąciki ust, po czym zwinęła je w wąską linijkę, nie odzywając się więcej. Zanim
cokolwiek Rosińska zdążyła dostrzec, Afrodyta wyparowała niczym woda i znikła w
blasku słońca, pozostawiając po sobie jedynie sponiewierane prześcieradło.
Studentka
westchnęła i ruszyła pod ścianę, by obejrzeć nowy dar od matki, który
najpewniej był kolejnym mieczem bądź innym przedmiotem, służącym do walki.
Jednak gdy tylko wzięła w dłonie pakunek, natychmiast pojęła, iż jest to
zwyczajne ostrze, choć trudno było tak zatytułować prezent od samego Boga. Ona chyba naprawdę się spodziewa, że tym
żelastwem mnie przekupi, pomyślała, zdejmując sznur, który blokował jej
wejście do wnętrza torby. Kiedy poradziła sobie z trudnościami, odrzuciła
gdzieś za siebie materiał i przeszyła wzrokiem starannie wykonaną broń, która
sprawiała naprawdę dobre, pierwsze wrażenie. Jego rękojeść lśniła biało–czerwonymi
barwami, które przeplatały się ze złotymi zdobieniami w postaci symboli boskich
i testów z mitologii. Sprawiała wrażenie ciężkiej i nieporęcznej, lecz gdy
tylko brało się ją w jedną dłoń, od razu wszystkie obawy znikały. Była niemal
idealnie wyważona, a kolejne próby cięcia powietrza, tylko utwierdzały w
przekonaniu, że dzieło Hefajstosa to arcydzieło. Samo ostrze było długie i zakończone
ostrym wierzchem. Perfekcyjnie wypolerowane i noszące ślady wypalanego na nim
ognia. Każdy ruch dodawał mu blasku, a krwawe barwy tańczyły swobodnie po całej
długości broni.
–
Rapier Ognia – szepnęła Penelopa, nie ukrywając radości, jaką sprawiła jej
Atena niespodziewanym prezentem. – Ale teraz chyba przejdę się na trening,
młody bóg czeka na kolejną miłosną sesyjkę ze mną. Ach, mój Deadpoolu, idę cię
zdradzić. Przepraszam.
Schowała
nową broń za pas, nie martwiąc, że ktokolwiek ją dostrzeże. Magiczne runy
otaczały miecz, chroniąc go przed wzrokiem śmiertelników. Był to może jedyny
plus bycia dzieckiem Boga. Nigdy nie musiała się martwić, że straż miejska
zatrzyma ją w celu przesłuchania, po co w biały dzień niesie przy sobie broń,
zdolną posiatkować każdego na milion kawałeczków. Samo wyobrażanie sobie takiej
rozmowy napawało Penelopę ekscytacją, choć w praktyce nie potrzebowała jej
zastosować.
Studentka
narzuciła na siebie bluzę, w której schowała klucze od tomu i kilka drobniaków,
gdyby przyszło jej wracać autobusem do domu (w co szczerze wątpiła). Niczym
mała myszka wymknęła się z pokoju, z utęsknieniem spoglądając to na plakat
Deadpoola, to na komputer, na którym wciąż czekała gra do przejścia. Jednak
teraz bardziej od tego potrzebowała wyżyć się na kimkolwiek, starając się
równocześnie zapomnieć o rozmowie z Afrodytą. Podejrzewała, że osobą pokonaną,
a w zasadzie całkowicie zmiażdżoną, zostanie ona sama, ale kilka siniaków nie
zaszkodzi.
W
przedpokoju nałożyła nowe buty sportowe i ostrożnie wymknęła się przez frontowe
drzwi, nie chcąc zwracać uwagi ojca. Był wystarczająco zajęty nowym zleceniem,
a sam uśmiech, który malował się na jego twarzy, świadczył, iż czerpie samą radość.
Też chciałabym kiedyś pracować z takim
zapałem, pomyślała,
wyobrażając sobie siebie jako młodą, piękną księgową, siedzącą za biurkiem i
wypełniającą kolejne dokumenty na komputerze. Wizja niezbyt ekscentryczna, ale
przynajmniej bez Bogów i nadnaturalnych stworzeń.
–
Mamo, mamo – usłyszała ciche nawoływania małego dziecka, które przed chciwą
minęła na chodniku. Szło ono za rączkę z matką, szarpiąc ją, jakby chciało
powiedzieć coś ciekawego. Na początku ów zachowanie nie zainteresowało Penelopy
na tyle, by zacząć się nad nim zastanawiać, lecz gdy minęła kolejne alejki
dostrzegła, że coraz częściej ludzie się na nią gapią. Nie było to tylko
zwyczajne spojrzenie, a raczej ciekawość i strach połączona w jedno.
Co się dzieje? – zapytała. Czyżbym wyszła bez spodni? A może ptak na mnie nasrał… Sprawdziła
każdą część ubioru, lecz nic nie wskazywało na to, że mogłaby być obiektem
zainteresowania. Jedynie miecz, który przyczepiła do pasa mógł stać się
sensacją, ale przecież ludzkie oczy nie były w stanie go dostrzec.
–
Przepraszam – rzekła Penelopa, zatrzymując przypadkową osobę, która również
przeniosła wzrok na nią. – Czy coś ze mną nie tak?
– Nie…
– powiedziała niedbale kobieta. – Tylko rzadko się zdarza, by ktoś chodził z
mieczem po ulicy. Pani…
Zanim
jednak nieznana osoba zdążyła dokończyć, Penelopa puściła ją, idąc dalej. Widzi miecz, pomyślała, nie potrafiąc
pojąć, jak to jest możliwe. Może się
pomyliłam, a może to tylko jakiś żart. Wątpię, by matka coś takiego zrobiła,
chyba że moja odmowa obudziła w niej komediowy zapał.
Wnet
po całej okolicy rozniósł się donośny, kobiecy krzyk. Wypadek? Pierwsze myśli
Penelopy dotyczyły tylko rzeczy przyziemnych, lecz niewyraźnie sapanie,
zmieszane jakby z chrapaniem, które dochodziła zza niej wzbudziło niemałe
podejrzenia. Coraz to głośniejsze stąpania rozbrzmiały wokoło, a wrzaski
przechodniów nasilały się wraz z kolejnymi krokami. Dość spokojna Penelopa
wciąż stała w jednym miejscu. Jej oczy patrzyły jedynie na czerwone niebo,
które wyglądało jakby słońce tego dnia postanowiło zajść wcześniej. Czerwone
pręgi falowały po niebiańskich przestworzach, a delikatnie promienie spływały
prosto na kobietę, przeszywając ją niczym miecz. Czuła ciepło roznoszące się po
całym ciele. Wypalało ją od wewnątrz, lecz zarazem dostarczało jej przyjemności
i dziwnego rodzaju spokoju. Gdyby nie długi, groźby ryk, który całkowicie
ocucił Penelopę, dalej pływałaby wśród krwawych promieni, nie słuchając ani nie
doświadczając tego, co się działo wokół niej. Jednak teraz musiała zareagować.
Gdy przerażające nawoływanie zwierzęcia trwało i trwało nieustannie, skończyły
się wszelkie zabawy.
–
Dlatego zawsze nakładam sportowe buty – powiedziała słodkim głosem do siebie.
Wzięła
głęboki wdech i niepewnie odwróciła się, kierując wzrok dokładnie w miejsce,
gdzie stało stworzenie, które miała zaszczyt poznać raz w swoim pięknym życiu.
Zakute w kajdany, przyczepione do skały i oddalone o kilka metrów… A teraz
stojące tak blisko niej i będące całkowicie na wolności.
–
Minotaur… – szepnęła. – Na cycki Afrodyty, mogłam przynajmniej wziąć coś do picia.
No i jak? Nie wiem, czy mi się udało, ale może zauważyliście, że trochę inna jest narracja. Bardziej radosna niż w prologu i w prologu nie dało się dostrzec żartów Penelopy tak bardzo. Ogólnie jestem ciekawa Waszej opinii. Jak podoba Wam się koncepcja miejsca akcji - Lublina i samego przedstawienia głównej bohaterki. Przypadła Wam do gustu czy może jej na tę chwilę nie lubicie.
Jeśli macie jakieś uwagi, to oczywiście z chęcią wysłucham. Ciągle się uczę, więc są na pewno w tekście błędy. I mam nadzieję, że ogólnie Was zachęciłam do pozostania.
No cóż... Zapraszam do komentowania, obserwowania itd ;)
Do zobaczenia
Rozdział cudny :)
OdpowiedzUsuńW tekście znalazłam parę literówek, ale nic więcej. Np.
"Wierząc waszym opowieścią, to gdzieś istnieje jakiś świat czy wymiar, w którym on żyje." - myślę, że powinno być "opowieściom" ;)
"Nic się nie stało. Atena osobiście powinna przyjść i wytłumaczyć ci sytuację, ale właśnie użera się z kolejny Bogami, którzy pragnął przejść na stronę Aresa." - powinno być "kolejnymi Bogami, którzy pragnęli przejść na stronę Aresa" :)
Chyba tyle literówek :)
Teraz rozdział! :D
"Ach, mój Deadpoolu, idę cię zdradzić. Przepraszam." - szczerość najważniejsza w związku :D
"Na cycki Afrodyty, mogłam przynajmniej wziąć coś do picia." - haha, mistrzyni :D
Rozdział jak najbardziej mi się podobał i z niecierpliwością czekam na następny :)
Tradycyjnie życzę weny i pozdrawiam! :D
O! Dzięki za uwagi. Literówki niewątpliwie tutaj są. To już moje przeznaczenie je robić.
UsuńNo, mistrzyni. Jeśli miała takiego mistrza, jak Deadpool, to nie ma innej opcji. Cieszę się niezmiernie, że rozdział się spodobał!
Dziękuję i również pozdrawiam
Przybywam do ciebie z mojego spamu :)
OdpowiedzUsuńRozdział i prolog bardzo mi się podobały. Prolog był taki przepełniony cierpieniem i fajnie napisany, no i zrobił chętkę na wyjasnienia. Dlaczego zginęła? O co w ogóle chodzi? Rozdział już spokojniejszy, ale ładnie wyjasniłas trochę kwestii, a zakończenie też ciekawe. Dlaczego miecz był widoczny? Mam nadzieję, że dowiem się w kolejnym rozdziale :)
W kolejnym rozdziale na pewno się nie dowiesz, bo jestem tego typu osobą, która trzyma z wyjaśnieniami bardzo długo. Czytelnicy moich fanficów już wychodzą z siebie przez te tajemnice, a tutaj ich także nie zabraknie. Bardzo mnie cieszy fakt, że wpadłaś i przeczytałaś. Fajnie, że się spodobały i mam nadzieję, że nie zawiodę w kolejnych!\
UsuńPozdrawiam
Olu, jestem z Ciebie dumna! Penelopa od razu ma u mnie duży plus - za to jej poczucie humoru. Postać przyjemna, do zaakceptowania i do pokochania. Jej cięte riposty nie raz mnie powaliły (a to dopiero pierwszy rozdział). Deadpool był <3 Fabuła również zapowiada się ciekawie i przypadła mi do gustu Afrodyta (nie zwracajmy uwagi na jej strój, a właściwie jego brak) XD
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział,bo strasznie jestem ciekawa co dalej. Błąd był na początku -> "na ustnym nie zawahał..." powinno być chyba nie zawaham ...a przynajmniej tak mi pasowało w kontekście.
No nic czekam na kolejny ^^
Przesyłam dużo weny (mimo, że jej nie mam) i życzę byś znalazła chęć i czas na pisanie ^^
Pozdrawiam 😉
~Natsuki
Jednym się spodobała, a drugiem nie, Penelopa. Ale cóż... Każdy ma swój gust. Powiem tylko, że Penelopa to prawie prawdziwa istota, gdyż po części obrazuje mnie samą. Pochodzę z bardzo złośliwej rodziny, więc cięte riposty i humor, to u mnie codzienność, przez co nawet znajomi zaczęli mnie nazywać rudą w duszy (bo podobno rudzi są wredni...)
UsuńTak, tak. Dziękuję za uwagę. No cóż... Literówki to moi przyjaciele, nie ma co ;)
Dziękuję bardzo, ale o czas i chęci nie musisz się martwić, bo piszę jak szalona. Dwa dni, a ja już skończyłam rozdział i zaczęłam kolejny, więc będzie tego sporo!
Pozdrawiam
"Mleczka skóra Afrodyty" - mleczna* literóweczka się wkradła :)
OdpowiedzUsuńDobra dobra, pierwsze co to... "na cycki Afrodyty" rozjebało mnie po granicę możliwości xD Ten tekst był tak genialny, że aż nawet zapomniałam o tym, co wcześniej przeczytałam xD
A wracając do tematu, parę kwestii leży mi na sumieniu i uważam albo za kompletnie zbędne, albo, hm, nie to, że niestosowne, tylko... kurde, jak to ubrać w słowa? No, ja bym ich tutaj nie użyła, ale nie piszę tego wprost, co i jak, bo to Twoje opowiadanie i akurat w tych kwestiach to już jest gust, a każdy ma swój, no i nic się na to nie poradzi, prawda? :)
Ares wypowiedział wojnę, ach tak... no cóż, ciekawi mnie, jak to się wszystko dalej potoczy, ale drugi rozdział zostawię sobie na później, ewentualnie na rano, bo mimo że sama piszę długie rozdziały, nie zawsze dobrze mi się je czyta XD
Przyznam szczerze, że piszesz ładnie, naprawdę. Ja jestem... jak dziecko, przy tym, jak Ty piszesz. Tak uważam, serio ;x
A co do szablonu, przyznam szczerze, że dziwnie ten czerwony i różowy wygląda xD
Pozdrowionka ^^
Dziękuję. I kurcze, ten tekst, to mi tak w ostatniej chwili wpadł do głowy i fajnie, że Wam się spodobał!
UsuńHm... Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Ale jak coś ci leży na sercu, pisz! Ja się nie obrażę, nawet będę szczęśliwa. Bo faktycznie to kwestia gustu, ale ja osobiście chciałabym wiedzieć co się podobało, a co nie. Bo jest też coś takiego (nie wiem, o które kwestie ci chodzi), że ja jestem typem osoby, która planuje od początku. I niektóre elementy, mimo że były niejasne i dziwne na początku, z czasem nabierają sensu.
Samej wojny nie będę tu poruszała do końca, a zasadniczo jej część. Ogólnie planuję całą "trylogię" z tej serii, więc to jest tylko element tego opowiadania.
Oj, daj spokój. Dobrze piszesz. Takie komentarze, to są zawsze. Ja piszę takie teksty u wielu osób, a oni się dziwią, bo przecież oni uważają, że ja lepiej piszę od nich. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie wiem, ile lat już piszesz, ale ja zaczęłam na poważnie 3 lata temu :)
Ja jestem zachwycona tym szablonem, więc to znowu kwestia gustu :) I raczej nie będę zmieniać, a jak źle ci się tu czyta, to zawsze można na wattpadzie ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Ogólnie, wiesz, jestem wybrednym człowiekiem, nie lubię akcji, która się w Polsce dzieje. Tak, zaraz by mnie na wattpadzie hejterzy dopadli, że nawet angielski tytuł mam, a z polski jestem... Trudno xD Jestem dziwnym człowiekiem, i tyle :D I tutaj też wydało mi się strasznie dziwne ten moment z Deadpoolem xD Może z czasem zrozumiem :D
UsuńTyle mojego marudzenia xD A za bieżący zajmę się jutro, bo na ryj padam, dosłownie xD
Nie martw się, jeszcze z kilka rozdziałów i akcja już nie będzie miała miejsca w Polsce. Wiem, nie lubicie tego. Wiem, że parę osób w ogóle nie chciało czytać, bo w Polsce, więc nie jesteś jedyna. A Deadpool... Może trzeba go po prostu kochać - jak ja ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam
Hah, ale się usmiałam. :D Od początku wiedziałam, że dziewczyna ma charakterek. Nie spodziewałam się, ze Penelopa jest Polką! Naprawdę miłe zaskoczenie. Akcja zaczyna się rozkręcać. Zdecydowanie ten rozdział wygrała rozmowa Penelopy z Afrodyta. Nie mogłam przestać uśmiechać się pod nosem. Gra do przejścia, Gra o tron i Deadpool zupełnie jakbym czytała o sobie. :D A końcówka doprowadziła mnie do łez, że śmiechu 'na cycki Aftodyty'. Najlepszy tekst jaki kiedykolwiek widziałam. ;)
OdpowiedzUsuńNo ma charakterek! O! I cieszę się, że to zaskoczenie wyszło na dobre, bo raczej większość osób jest sceptycznie nastawiona do tej kwestii, ale ja chciałam w końcu napisać o Polce!
UsuńNaprawdę dziękuję. A te cycki już przejdą do historii, bo w ostatniej chwili dopisałam ten tekst i wygrał wszystko.
Oj, jeszcze raz dzięki i ciesze się, że się podoba!
Postanowiłam dać jeszcze jedną szansę twojej twórczości i przeczytać coś, co chociaż nie jest związane z fanfiction. Po przeczytaniu prologu i rozdziału 1 stwierdzam, że tragedii nie ma, ale z drugiej strony nadal nie czuję żadnego zainteresowania.
OdpowiedzUsuńPostać Penelopy mi się nie podoba. Niby ma charakterek i widać, że życie bogów ją kompletnie nie interesuje, ale jakoś te jej teksty o miłości do Deadpoola brzmią jak teksty 12-leniej gówniary. To samo, jeśli chodzi o jej marzenie o włosach. Szkoda, że nie opisałaś (przynajmniej w tym rozdziale) ani uczelni, ani okolicy w jakiej żyje Penelopa. Nie wiem jeszcze czy coś w tej sprawie się zmieniło w kolejnych dwóch rozdziałach, piszę tylko o swoich pierwszych odczuciach.
Przeczytam to, co już zdążyłaś napisać, zobaczymy, czy warto się zagłębiać w tę treść.
Pozdrawiam.
Dziękuję za szansę, ale ja nie zmuszam do czytania. Jeśli coś się spodoba, zapraszam do czytania, jeśli nie, nie trzeba czytać. Każdy lubi co innego i jednym Penelopa przypadła do gustu, drugim nie. Zasadniczo jest to całkowicie normalne :) Nie, nie opisałam ani uczelni, ani o okolicy w której żyje, bo jakoś gdy zaczynałam, dziwnie mi się pisało, szczególnie że wszystko ma miejsce w Lublinie. I rozumiem, że piszesz odnośnie 1 rozdziału. dziękuję za wszystkie uwagi :)
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam :)
No nieeeee! Napisałam komentarz i mi internet się wiechnął, kiedy go dodawałam ;'c Więc już w takim dużym skrócie, tekst "na cycki Afrodyty" wygrał rozdział i coś czuję, że zacznę teraz używać tego zwrotu w swoim życiu :D Cieszę się również, że już co nieco się wyjaśniło, bo nie powiem po przeczytaniu prologu miałam nie małą rozkminę :)
OdpowiedzUsuńI to był mój cel. Chciałam wprowadzić zamieszanie w prologu, byście zachęceni niewiedzą weszli i zobaczyli, jakie wydarzenia doprowadziły do takiego zakończenia!
UsuńI faktycznie, ten tekst chyba wygrał rozdział.
"zakochanej po uszy w Fredzie ze Scoobiego Doo" Penelopa won od Freda, on jest przeznaczony dla mojego pięcioletniego ja!
OdpowiedzUsuńDobra, dziesięcioletniego też.
Ej tak czytając ten rozdział wpadłam na pomysł na opowiadanie xd Nie wiem czy ci dziękować za inspirację, czy może ponarzekać, że mam za dużo już tych pomysłów... No cóż, niech będzie: dziękuję :)
"Czy ty chociaż raz możesz do mnie przyjść ubrana?" dopiero w tym momencie ogarnęłam, o co chodziło z tym zwierzątkiem do nakarmienia. I aż się roześmiałam :D
"Broń plus ja równa się kłopoty" pffff, niech pójdzie ze mną na strzelnicę, dopiero zobaczy co to zdanie znaczy xd
A tak w ogóle, to kto normalny daje nastolatce włócznię do przechowania?!
No dobra, w sumie mnie też wzięli na strzelnicę. Nie czepiam się więcej decyzji Ateny.
"Hades wyraźnie oświadczył, iż nie ma zamiaru brać udziału w naszych potyczkach." buuu. Hades jest super.
"– Prowadzą do nowego porządku. Pytanie tylko, kto go zaprowadzi. – Westchnęła głęboki. – Może ja i Deadpool" ej, ja też chcę, pamiętajcie o mnie!
"Studentka westchnęła i ruszyła pod ścianę, by obejrzeć nowy dar od matki, który najpewniej był kolejnym mieczem bądź innym przedmiotem, służącym do walki." Gardzi bronią?! Oh, ja ją z chęcią przyjmę!
Kocham humor Penelopy xd Czy tylko mnie on bawi?
"Wątpię, by matka coś takiego zrobiła, chyba że moja odmowa obudziła w niej komediowy zapał." taa, Atena i komediowy zapał xd Raczej wyobrażam sobie ją jako kogoś niezwykle surowego, bez poczucia humoru xd
Zauważyłam kilka literówek, ale poza tym rozdział super. Idzie się wciągnąć :D
Nie oddam Freda! Moja miłość!
UsuńMożesz ponarzekać. Ja zazwyczaj w 90% przypadkach mam tak, że coś przeczytam i zaraz pomysł na opowiadanie (czyżby fanfic Scoobiego Doo ;))
I lepiej późno niż wcale się ogarnąć!
A co do broni, to ja jeszcze wyjaśnię dlaczego Atena dała swój artefakt córce. (Ja nigdy nie byłam na strzelnicy :()
I mogę Cię spokojnie dołączyć do króla Deadpoola, królowej Penelopy (możesz być córeczką ;))
Jeśli chodzi o humor Penelopy, to są zwolennicy, jak i przeciwnicy. Niektórym nie spodobała się jej postawa, ale ja ją kocham, niektórzy też, więc nie jesteś sama i jest dobrze!
Literówki są, niestety, ale ja ich nie widzę. To moja ślepota i jakoś nic na nią nie mogę poradzić, choć czasami rozdział czytam trzy razy!
Dzięki wielkie za komentarz ;)
Wohoohohoho, ff z Scoobiego Doo? Jestem za! Niech Fred się sklonuje i będzie dwóch Fredów i niech założą swój funclub... Dobra, koniec z bezsensownymi pomysłami, bo to nawet kupy się nie trzyma. Pomyślę nad tym ff (tym razem bez dwóch Fredów), ale czekam też na takie z twojej strony (już masz pierwszą fankę! :D).
UsuńNa strzelnicy jest super <3 Chyba że jesteś ze mną. Wtedy dla mnie jest super, dla ciebie nie. Dobra, w ogóle ze mną nie jest bezpiecznie. Mój palec wskazujący może być nawet groźną bronią, jak tylko nudzi mi się do tego stopnia, żeby znaleźć dla niego jakieś zastosowanie.
Ooo tak, córcia Deadpoola i Penelopy <3 Raj na ziemi!
Dzień dobry. :)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam, że jak coś obejrzę/przeczytam, to w mojej głowie od razu rodzi się pomysł na ff.
Na Twoim miejscu częściej robiłabym akapity. Takie ściany tekstu wyglądają po prostu... źle. I odnoszę wrażenie, że mnie przytłaczają. Częstsze wcięcia, lepsza przejrzystość.
(Scooby Doo) weź w cudzysłów lub zrób kursywę, bo to tytuł. Tak samo z (Grą o tron)... Chociaż... mam taką awersję do tego serialu, że zostawiłabym tak, hah.
Miłe zaskoczenie z Lublinem. Przez imię (Penelopa) spodziewałam się umiejscowienia akcji w USA czy gdzie indziej, a tu jednak Polska. Wielki plus masz ode mnie.
(Nie wiem, o czym myślisz, ale przestań się tak szczerzyć). Hha. Nie dziwię się Penelopie. Takie ciekawskie, trzecie oko wykładowcy... Tylko kobiecinie współczuć.
Spodobały mi się marzenia o włosach Kornelii. Takie pokazanie, że Penelopa ma normalne życie poza tym całym mitologicznym rozgardiaszem. Jeszcze ten młody bóg. Dla jednej po prostu przystojniak, a na drugiej serio młody bóg. Cudowna gra słowna.
Widzę, że z Penelopy niezła fangirl. :)
Hades to jeden z moich ulubionych bogów (z Apollem i Hermesem), więc żywię głęboką nadzieję, że, choć prawdopodobnie (chyba że to podstęp) nie weźmie udziału w wojnie, trochę go będzie.
Nie lubię postaci pokroju Penelopy, ale jej ostry humor mnie urzekł. Oczywiście ostatnie zdanie wygrało rozdział.
Miłego. :)
_________________________
kot-z-maslem.blogspot.com
Mój podstęp jest taki jaki jest i mam nadzieję Was zaskoczyć.
UsuńDziękuję bardzo za wszelkie uwagi. Czekam teraz tylko na recenzję bloga i biorę się za poprawki jak już będę mogła to zrobić.
Super, że znalazłaś i zalety, i wady. Lublin chciałam dać, bo przecież to teraz moje miasto, tak studiuję, nawet kierunek ten sam z Penelopą studiujemy!
Dziękuję bardzo za komentarz i od razu napiszę, bo zapomnę. Nie mogę u cb w ogóle dodać komentarzy. Próbowałam kilka razy i zawsze kółeczko się kręciło, ale nie dodawało niczego. U innych nic mi się nie dzieje. Spróbuję jeszcze kiedyś, ale tak od razu sygnalizuję!
Pozdrawiam
Nie mam pojęcia, co mogło się stać. Kiedyś taki problem miała moja przyjaciółka i wystarczyło włączenie wersji mobilnej. Nikt więcej się na to nie skarżył, więc... Dziękuję za informację.
Usuń"Westchnęła głęboki." raczej głęboko :)
OdpowiedzUsuń"w której schowała klucze od tomu" Do tomów nie ma kluczy, chyba, że ja o czymś nie wiem.
Historia zapowiada się ciekawie i Penelopa przypadła mi do gustu. Taka pełna życia, martwiąca się przyziemnymi sprawami. Zupełnie normalna, będąca nienormalną osobą. :)
Już lecę czytać pozostałe rozdziały!
Moje cudowne literówki... Macie z nimi ubaw, prawda?
UsuńDziękuję bardzo, naprawdę cieszę się, że rozdział i blog przypadły do gustu. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!
Pozdrawiam
Niestety, twoje opowiadanie nie jest czymś dla mnie. Tak jak mówiłam, ja nie lubię łączenia nowoczesności ze starożytnymi bogami.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale miło że zajrzałaś. Zapraszam oczywiście do przyszłych opowiadań, może w nich znajdziesz coś dla siebie :)
Usuń