poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 3 — Mistrz


Penelopa rozejrzała się po najbliżej okolicy, zastanawiając, czy przypadkiem jej „rozmowy” z Etylią nie usłyszała przypadkowa sąsiadka. Wzdrygnęła się na samą myśl o plotkach, które ponownie mogły zagościć w jej życiu. Nie chciała przechodzić tego samego, co w dzieciństwie, kiedy przez nieostrożne zabawy z driadą przypięto jej łatkę chorego na umysł dziecka.
Dziewczyna spojrzała na telefon. Już spóźniła się na spotkanie z Pavorem dziesięć minut. Do jego domu najszybciej umiała dojść w piętnaście, więc miała już tylko nadzieję, że Tyche będzie jej już sprzyjała. Choć miała co do tego ogromne wątpliwości.
Odczuwała ogarniające ją zmęczenie.

Przez niemal piętnaście lat posiadania naznaczenia nigdy nie wydarzyło się tak wiele jednego dnia. Nie tylko zauważyła niezwykłe poruszenie wśród samych bogów, ale również dużą aktywność stworzeń mitologicznych. W niebiosach zdążyła dostrzec kilkukrotnie pędzonego Hermesa. Kapelusz z trudem utrzymywał się na jego głowie, a skrzydełka u sandałów zmęczone opadały pod naporem pracy. Ponownie dostrzegła wylatującą z Olimpu Iris, tym razem nie przynoszącą ze sobą tęczy.
Na Górze Bogów bezsprzecznie panowało poruszenie.
Penelopa stanęła przed dwupiętrowym domem Pavora, rozglądając się wokoło. Był to rytuał, który mężczyzna wpoił do jej małej główki, kiedy jeszcze była w podstawówce. Nakazał sprawdzać dziewczynie, czy nie ściągnie przez przypadek niepotrzebnego niebezpieczeństwa. Choć do tej pory nic się nie wydarzyło bezpośrednio przy domu Pavora.
Przeszła przez metalową, skrzypiącą furkę, bezpośrednio obok której znajdował się stary krzew. Ostre krańce rośliny podrapały Penelopę w udo. Syknęła, ale pomasowała jedynie nogę i weszła po schodach, zatrzymując się tuż przed drzwiami — okazało się, że są zamknięte. Nacisnęła na dzwonek kilkukrotnie, lecz nikt nie otworzył.
— Nie mów, że cię nie ma — wymamrotała, idąc w stronę tylnego wejścia.
Weszła do niezadbanego, porośniętego chwastami ogrodu, na środku którego rosła dorodna jabłoń. O pień opierał się stary, zardzewiały rower, którego Pavor regularnie używał jako środka transportu. Mężczyzna nie ufał samochodom czy autobusom. Wierzył w siłę własnych mięśni, które — jak sam twierdził — nigdy go nie zawiodły.
Penelepa spróbowała otworzyć tylne wejście, lecz bezskutecznie.
Usiadła na mokrej kostce i wyjęła z kieszeni telefon. Zadzwoniła. Odczekała chwilę, ale nikt nie odebrał. Zrezygnowana wstała, ocierając ręką zabrudzone spodnie.
— Chyba będzie musiał wymienić zamek — oświadczyła, uśmiechając się złośliwie.
Podskoczyła w miejscu kilka razy. Podniosła nogę na wysokość piersi, uginając ją w kolanie. Zebrała siły, po czym gwałtownie wyprostowała nogę, zadając porządnego kopniaka drzwiom.
Wejście otworzyło się. W progu stanął Pavor ubrany jedynie w biały ręcznik. Jedną ręką zablokował cios, a drugą chwycił Penelopę, która straciła równowagę.
— To już czwarty raz w tym miesiącu, kiedy próbujesz wyważyć mi drzwi. — żachnął się. — Właśnie brałem kąpiel, więc nie zdążyłem odebrać, a ty, jak zawsze — dodał — myślisz tylko o niszczeniu.
— To daj mi wreszcie cholerny klucz do domu! — krzyknęła.
— Nie — odpowiedział szybko. — Zgubisz i moje życie będzie zagrożone.
Przewróciła oczami.
— Tak, a Zeus stąpi z Olimpu, Hades poruszy Podziemiem, a Posejdon zaleje nas Bałtykiem — zażartowała.
— Zabawne — odparł obojętnie. — Właź, bo mi zimno.
Przyciągnął do siebie studentkę, po czym popchnął w kierunku przedpokoju. Wyglądał na zirytowanego. Ciągle kręcił głową, nie mogąc uwierzyć, że Penelopa nie zna słowa „cierpliwość”.
Zamknął za sobą drzwi na klucz, równocześnie drapiąc się po głowie. Zebrał mokre włosy, łapiąc je w niewielki kucyk. Syknął, gdy zahaczył dłonią o dużą bliznę, która przechodziła przez policzek, skroń i część czoła. Często babrała się, mimo tego że posiadał ją już od piętnastu lat. Żadna z pamiątek po dawnych bitwach tak bardzo nie dawała sobie znać, jak ta jedna.
— Możesz się ubrać? — zaproponowała Penelopa, oglądając ze wszystkich stron mistrza. Powtarzała ten niemal rytuał za każdym razem, gdy tylko odwiedzała Pavora. Był przystojnym, młodym – choć nie wiedziała, ile tak naprawdę ma lat – mężczyzną, na którym chętnie zawieszała oko. Nie kryła się z tym, skoro mistrzowi nigdy to nie przeszkadzało.
— Jeśli zaczniesz się ślinić, to cię wyrzucę — wysyczał, zakładając bluzę, którą zebrał z podłogi.
Penelopa uśmiechnęła się niewinnie i odwróciła, udając, że nie zrobiła niczego złego. Pavor tylko zbliżył się do uczennicy i potargał jej włosy, zanim wszedł na schody.
— Przebiorę się, by cię nie rozpraszać, a ty leć do piwnicy, zaraz przyjdę — oświadczył.
— Powtarzasz mi to od dziesięciu lat, a jednak nadal brzmi to tak samo podejrzanie jak na początku — zażartowała.
Uciekła szybko, znając alergię Pavora na wredne kawały.
Zeszła do piwnicy, zrzucając z siebie grubą bluzę i kładąc ją gdzieś w kącie na zielonej macie, którą Pavor niedawno zakupił. W całym pomieszczaniu nadal śmierdziało sztucznym zapachem plastiku, a jaskrawy kolor drażnił oczy dziewczyny, ale nie narzekała. Przynajmniej lądowała na czymś miękkim, kiedy Pavor rzucał nią we wszystkie strony.
— Gotowa? — spytał Pavor, wchodząc do pomieszczenia ćwiczebnego.
— Może — odpowiedziała niepewnie.
— Może?
— No… Potrzebuję trochę rozmowy.
Mężczyzna spojrzał na Penelopę z politowaniem, lecz nie zamierzał prawić jej kazań. Ręką wskazał jej miejsce na macie. Oboje usiedli.
— Odwiedziła mnie Afrodyta — wyznała wprost.
— Afrodyta? — Nie ukrywał zaskoczenia. — I co mówiła?
— Ostrzegła mnie przez zmianą pogody, marzeniem, które jutro się spełni, i mężczyzną, którego spotkam — powiedziała na jednym wydechu.
Zmieszany Pavor na moment zamilkł.
Nie potrafił uwierzyć, że ze wszystkich bogów to właśnie Afrodyta postanowiła odwiedzić Penelopę. Bogini nigdy nie angażowała się w politykę, wojny i knowania bogów wobec śmiertelników. Kochała rozrywkę, a nienawidziła nudy, która towarzyszyła jej przy mężu. Była ciekawa świata, a szczególnie miłości i relacji międzyludzkich. Często bawiła się śmiertelnikami. Błogosławiła ich, dając młodość i piękno, by mogli znaleźć wymarzoną miłość. Aczkolwiek Penelopa nie pasowała do Afrodyty i jej zachcianek.
— Zawsze ci powtarzam… — zaczął Pavor, chcąc przerwać dłużącą się ciszę.
— … że mam nie ufać nikomu, nawet tobie — dokończyła za mistrza. — Wiem i stosuję się do twojego rozkazu bardziej niż do dekalogu. Przepraszam — odparła gwałtownie, gdy zauważyła zirytowanie Pavora.
— Uważasz, że przesadzam z moimi ostrzeżeniami, ale nie przestanę ci ich powtarzać — odparł stanowczo. — Jeśli kiedykolwiek zdarzy się, że będę prosił cię o zaufanie, nie ufaj mi. Uciekaj i traktuj jak wroga.
Wzruszyła ramionami i odpowiedziała:
— Gdybyś wyjaśnił mi powód, dla którego mam się tak zachować, byłoby mi łatwiej zaakceptować twoją prośbę.
— Nie wyjaśnię ci — odwrócił wzrok — bo mam swoje powody. Mamy przecież umowę — dodał.
— Tak, tak.
Podeszła do mistrza, po czym złapała go za umięśnione ramiona. Uśmiechnęła się ciepło, oświadczając:
— Po prostu zróbmy to, co zawsze.
Pavor gwałtownie złapał Penelopę za ręce i przerzucił przez siebie. Wylądowała plecami na matach. Jęknęła z bólu i szybko podniosła się.
Ponownie zaatakował. Pierwszy cios odepchnęła na bok, drugi ominęła. Naparła, ale bezskutecznie. Cofnęła się o kilka kroków i wymierzyła silnego kopniaka; Pavor uczynił to samo.
Zderzyli się.
Penelopa przyklęknęła, łapiąc się za obolałą kostkę.
— Celujesz zbyt wysoko — wyjaśnił Pavor. — Jesteś słabą kobietą, więc jeśli chcesz kogoś przewrócić, atakuj nisko. — Wskazał palcami na podłogę. — Wysokie ataki nic dają. Można łatwo złapać cię za nogę.
— A jak ktoś nie ma nóg, to co?
Raptownie Pavor zacisnął pieść i zadał cios w brzuch dziewczyny.
Instynktownie zdjęła się. Nagle ręce Pavora zaplotły się z tyłu jej głowy.
Podniosła się.
Została ponownie pociągnięta w dół. Pavor zamachnął się kolanem, zatrzymując nogę tuż przed nosem dziewczyny.
Puścił ją.
Penelopa przewróciła się na maty. Chwilę przeleżała na nich. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi.
— Taki atak powinien być skuteczny, ale musisz uważać na twardą skórę, na umiejętności przeciwnika i czy masz możliwość wykonać taką sekwencję — wyjaśnił. — Powinnaś wykorzystać piach, ziemię i, chyba przede wszystkim, nie zawahać się. A najlepiej jest po prostu uciec.
Pavor podał dziewczynie rękę, pomagając jej wstać.
Penelopa chwyciła wyciągniętą dłoń i pociągnęła za nią, lecz spotkała się jedynie z oporem. Nie miała najmniejszych szans z wyższym i silniejszym od niej mężczyzną, więc pozwoliła sobie pomóc i wstała. Stanęła naprzeciw mistrza, otrzepując się z brudu.
— Ciekawa reakcja — odezwał się. — Zapewne chciałaś mnie pociągnąć i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Kiwnęła nieznacznie głową.
— Dobra robota — rzekł, rozczochrując dziewczynie włosy.
— Dziękuję, mistrzu. — Ukłoniła się przed nauczycielem.
— A teraz ty spróbuj wykonać atak.
Wyprostował się, krzyżując ręce na piersi. Uniósł brew, dziwiąc się, że Penelopa stoi jak kołek. Wzruszyła tylko ramionami.
Nie wiedziała, od czego ma zacząć.
 W końcu ruszyła na Pavora. Ten przesunął się nieznacznie, uciekając jej. Zezłoszczona spróbowała ponownie, ale Pavor nie dał jej złapać się. Zacisnęła pięść i uderzyła w brzuch.
Rozległ się trzask.
Odsunęła dłoń i machnęła nią, czując nieprzyjemny, pulsujący ból.
— Z czego ty masz te mięśnie? — spytała, wykrzywiając twarz w niesmacznym grymasie.
Pavor zmarszczył czoło.
— Naprawdę sądziłaś, że MNIE to zaboli? — Niedowierzał. — Masz za drobne rączki.
Przewrócił oczyma.
Wykorzystała to.
Szybko pobiegła, łapiąc Pavora za tył głowy. Przyciągnęła go ku sobie, wykonując zamach kolanem. Została jednak powstrzymana przez rękę mężczyzny. Odepchnął ją od siebie.
— Za wolno. — Uśmiechnął się. — Kolano ma wystrzelić. Nie podskakuj, to pogarsza sprawę. Ma to być gwałtowny ruch. Niemal dziki — dodał.
Penelopa wytarła mokre czoło. Naprawdę była już zmęczona. Sapała, nie mogąc złapać wdechu, drżała i strasznie sie pociła.
— Możemy już skończyć na dzisiaj? — poprosiła. — Naprawdę nie czuję się na siłach.
Pavor westchnął ciężko.
— A obiecujesz mi, że w domu poćwiczysz?
— Niech Zeus będzie mi świadkiem — zadeklarowała. — Żartowałam — dodała niespodziewanie. A teraz czy życzysz sobie pysznej kawy ze śmietanką i cynamonem?
— Znasz mnie. — Nie zdołał ukryć zadowolenia. — I możesz do tego dodać…
—… ciasteczka kokosowe z polewą czekoladową — dokończyła za mężczyznę.
Oboje ruszyli w stronę parteru, na którym znajdowała się kuchnia.
Pavor usiadł przy stole, pozostawiając przygotowanie wszystkiego Penelopie. Dziewczyna zdążyła się już przyzwyczaić do roli, jaką jej narzucono. Już przy pierwszym spotkaniu z mistrzem musiała mu pokazać, jak korzysta się z mikrofalówki i odgrzać jedzenie, mimo że miała wtedy tylko sześć lat. Od tamtego czasu Pavor nauczył się i samą Penelopę, że to kobieta zajmuje się kuchnią, a on jest od czekania i ewentualnego chwalenia dań.
Penelopie nie przeszkadzał taki stan rzeczy. W domu trzymano ją z daleka od garów, a tutaj przynajmniej ktoś doceniał jej zdolności kulinarne.
Pomieszczenie było niewielkich rozmiarów, ale dla osoby, która ciągle żywiła się pieczonym mięsem i ziemniakami, brak wolnej przestrzeni nie stanowił problemu. Penelopa bez najmniejszych problemów przechodziła w wąskim korytarzu między okrągłym stołem a meblami. Pavor w tym czasie nie przeszkadzał. Czasami nawet odsuwał się, by zrobić Penelopie miejsce.
Dziewczyna podeszła do szafki, z przywieszoną na niej kartką z napisem „Własność Penelopy — nie ruszać!”. Otworzyła ją i wyjęła ze środka sypaną kawę oraz kruche ciasteczka. Położyła wszystko na blacie obok kuchenki i włączyła gaz pod czajnikiem. Nasypała sobie czubatą łyżeczkę kawy do kubka z wizerunkiem Kapitana Ameryki, po czym przygotowała filiżankę dla Pavora — z tą różnicą, że nauczyciel pił naturalną. Zapach kawy wypełnił jej nozdrza, pobudzając ją. Wolała zdecydowanie zieloną herbatę, ale sam zapach kawy był dla niej dużo przyjemniejszy.
Woda zagotowała się. Zalała filiżanki. Posłodziła, postawiła na stole i wyłożyła na talerzyk ciasteczka. Wyjęła z lodówki śmietankę i, zgodnie z życiem mistrza, dolała mu jej, a wierzch posypała cynamonem.
— Kawa, mistrzu — obwieściła żartobliwie, stawiając przed Pavorem filiżankę.
Wziął głęboki wdech, po czym spojrzał na przygotowany napój. Na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
Penelopa usiadła naprzeciw, wcześniej wycierając trochę zabrudzone blaty.
— Coś nowego na uczelni? — zagadnął niespodziewanie Pavor.
Penelopa niemal odsunęła się od mężczyzny. Pavor nigdy wcześniej nie pytał o życie prywatne Penelopy z własnej woli.
— Raczej nie — odpowiedziała wątpliwie. — Kornelia męczy mnie z projektem, zaczyna się trochę roboty, ale jakoś żyję. A dlaczego pytasz?
— Nie mogę?
— Możesz. — Wzruszyła ramionami. — Tylko nigdy wcześniej nie pytałeś mnie o takie rzeczy. Pamiętasz, kiedy w tamtym roku nie zaliczyłam rachunkowości? Próbowałam ci się wyżalić, a ty tylko kiwałeś głową, udając, że mnie słuchasz.
Podrapał się po bliźnie. Wzrok skierował gdzieś za małe okno kuchenne. Piękne oczy mężczyzny o kolorze czystego złota niemal zawsze były przysłaniane szarymi soczewkami, by nie wzbudzać podejrzeń napotkanych ludzi. Dla bezpieczeństwa nosił je także w domu, ale tego dnia nie miał ich na sobie. Penelopa nie rozumiała, co się dzieje, ale była pewna, że nic dobrego. W końcu powiedział szczerze:
— Martwię się o ciebie.
Zacisnęła usta w wąską linijkę. Powstrzymywała się od pokazania uśmiechu.
— A coś się stało? — spytała. — Raczej zachowuję się normalnie, więc…
— Afrodyta przyszła do ciebie, nie mogę w to uwierzyć. — Zaczął ocierać rękoma. — To nie jest bogini, która ot tak się pojawia w świecie ludzi i jeszcze przychodzi do nich z ostrzeżeniami. Coś jeszcze się wydarzyło?
— To co zawsze. — Wzruszyła ramionami. — Widziałam parę razy rękę Zeusa, kilku potomków stworzeń mitologicznych, przejechał nade mną Helios, spotkałam się z Etylią, widziałam Tanatosa, Hermes przeleciał i — zawahała się — natrafiłam Ate i Litai — dokończyła ciszej. Nie chciała nawet pamiętać o tym spotkaniu, ale nie mogła go zataić przed Pavorem.
Penelopa od razu spochmurniała.
— To już nie pierwszy raz — przypomniał jej.
— Tak, ale… — Złapała się za głowę. — To nie jest proste. Już Etylia mi mówiła, że ten człowiek po prostu zasłużył na „piekło”, które czeka go w Tartarze, ale nie mogę pozbyć się wyrzutów sumienia. Zamordował własną matkę, ale ja nie wiedziałam o tym. Stanął przede mną człowiek dręczony przez Ate, więc mogłam mu pomóc.
— Nie mogłaś. — Pokręcił głową. — Przejmujesz się, wiem. Zawsze byłaś tylko małym, słabym człowiekiem, który przejmował się. Żałujesz, że nie pomogłaś temu człowiekowi, ale najprawdopodobniej pomogłaś sobie i innym ludziom.
— A gdyby kogoś zaatakował? — próbowała dalej.
— Nie „gdybaj”, bo to nie ma sensu. — Położył ciepłą dłoń na jej policzku.
— Przytulisz mnie? — zapytała, mrugając ku Pavorowi.
— Nie — odparł stanowczo, ale po chwili zaśmiał się. — O czymś jeszcze mi nie powiedziałaś?
Penelopa przetarła dłonią oko.
— Tak — odpowiedziała cicho. — Afrodyta przesyła pozdrowienia.
Pavor nieoczekiwanie odstawił kawę, niemal ją rzucił, i spojrzał na uczennicę wilkiem. Rozłożył się na krześle. Zachowywał się nadzwyczaj spokojnie, ale Penelopa wiedziała, że jest wściekły. Stał się nerwowo. Noga nieustannie mu drgała, pot spływał z jego czoła. Za wszelką cenę unikał wzroku Penelopy.
Od kiedy tylko pamiętała zawsze się tak zachowywał. I od zawsze się o to na niego obrażała. Znosiła ciężkie treningi i humory mistrza, ale nienawidziła tajemnic i kłamstw.
— I znowu to samo? — zapytała, dusząc w sobie łzy. — I znowu tajemnice?
— Posłuchaj, to są moje sprawy.
— Ale twoje sprawy przyszły do mojego domu. Do mieszkania, w którym czułam się bezpieczna! A teraz co?!
— Uspokój się! — wrzasnął, uderzając dłonią o blat. Krew spłynęła mu do twarzy, która w moment została pokryta czerwienią.
Wstała, pozostawiając niemal pełny kubek kawy na stole. Odsunęła się od Pavora i syknęła:
— Wiem, że jestem jeszcze dla ciebie dzieckiem, ale są takie momenty, w których muszę znać prawdę. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Znam cię od maleńkości, lecz nie próbuj mi wmówić, że to są twoje sprawy. — Pociągnęła nosem — Przepraszam, muszę już iść.

Poszła w stronę wyjścia. Pavor zaraz za nią pognał. Gdy tylko otworzyła tylne drzwi i wyszła przez nie, zatrzymał się w progu. Odprowadził Penelopę wzrokiem. Wściekły na siebie uderzył pięścią o framugę drzwi, lecz po chwili zamknął wejście i udał się z powrotem do kuchni.

9 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza z komentarzem?
    O Cie Panie, fazunia, dawno nie byłam pierwsza :D Studia, tyle roboty... Ta, chyba zniknęłam w sferze wattpada, bo tam mi się wygodniej czyta xD Ale sama nie wiem, z jednej strony wolę blogosferę, z drugiej wattpada, co jest ze mną nie tak?

    Nieważne, wróćmy do fabuły. Teraz wyczuwam więcej emocji w relacjach Penelopy i Pavora, choć sama nie wiem czemu. Nie wiem, czy coś zmieniałaś - bo nie pamiętam, ale dogłębniej czytając... Sama nie wiem.
    Czekam na przybycie tajemniczego chłopaka, bo jemu kibicowałam od początku xD Wydawał się naprawdę świetny, lubiłam jego osobę, bo była bardzo wyjątkowa, odmienna od tych, które do tej pory poznawałam w opowiadaniach u innych ludków na blogosferze tudzież wattpadzie.

    Twoja wierna fanka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wattpadzie też jest to opowiadanie, jeśli chcesz czytać :) I to nic dziwnego. Ja np. niektóre opowiadania wolę na wattpadzie, inne na bloggerze, to zależy.
      Tak, ten ludek pojawi się za kilka rozdziałów. Ogólnie to starałam się bardziej nakreślić relacje Pavora i Penelopy, mam nadzieję, że właśnie mi wyszło :)
      Dzięki wielkie za komentarz! cieszę się niezmiernie, że opowiadanie się spodobało!

      Usuń
  2. Dzień dobry.
    Wspominałam zapewne, że niemal zawsze mam problemy z zapamiętywaniem imion i ogarnięciem, kto kim jest, więc chyba wiesz, jak ucieszył mnie ten glosariusz.
    (Nigdy się nie dzielił, choć w ostatnich latach Penelopa coraz bardziej chciała poznać swojego mistrza, nauczyć się więcej o bogach i raz, przynajmniej raz, porozmawiać z nim całkowicie szczerze). Myślę, że przydałoby się dopowiedzenie przed nie, że to nimi nigdy się nie dzielił. Można wyłapać z kontekstu, ale uciekł Ci podmiot, więc...
    (Penelopa kilkukrotnie sprawdziła najbliższą okolicę (...)). Nie pasuje mi tu określenie okolica... jakby przeszukiwała pół miasta, a nie obszar koło domu.
    Często tak bywa. Bijesz się myślami, kłócisz ze sobą, próbujesz przekonać, że szczerość to podstawa i dłużej tak i tak być nie może, jesteś gotowy na konfrontację, masz ułożone zdania, wiesz, jak powiedzieć w miarę, co czujesz... a tu ktoś nie odbiera, nie odpisuje, w domu go nie ma... i wenę, i gotowość szlag jasny trafia.
    Ach, Penelopa powinna popracować nad cierpliwością, bo drzwi Pavora w końcu porządnie oberwą. Ostrzec przed mężczyzną, którego spotka... Hah, brzmi jak fragment z przepowiedni wróżki z jakiegoś balu... oczywiście wielka miłość i tak dalej, i tak dalej, hah.
    (Mimo wszystko nie umiał połączyć Afrodyty z tym co się działo). Przecinek przed (co), groszku.
    (Przepraszam — odparła gwałtownie, gdy zauważyła, że zirytowała Pavora). Jakieś to... suche? Może jakaś oznaka tej rzekomej irytacji?
    No to chyba Penelopa ma nadzieję mimo wszystko, że walka się szybko nie skończy, bo chyba nie spieszy się raczej na tamten świat, hah. Cieszę się, że nie robisz z niej heroski... no wiesz, o co chodzi (taaa, wybór określenia idealny do mitologii), dziewczyna musi trenować, nie wszystko przychodzi z łatwością, są lepsi od niej.
    (Penelopa zauważyła, że Pavor był dzisiaj trochę nieobecny). Tu tak jak z irytacją. Jak owa nieobecność się objawiała? Wolniej reagował, był wolniejszy, zdarzyło mu się zapatrzeć gdzieś, pomylić?
    (Gdyby zagrożenie pojawiłoby się, uciekłabym gdzie pieprz rośnie). Skoro masz (gdyby), już tylko (pojawiło) bez cząstki (by), a przed (gdzie) zjadłaś przecinek. I proponowałyb zmianę szyku, bo o wiele naturalniej brzmi: gdyby pojawiło się zagrożenie. Nie Yodujmy. :)
    (Zapewne chciałaś mnie pociągnąć i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę). Właśnie tego się spodziewałam. Ale to miłe zaskoczenie, bo nie lubię takich zagrywek, w filmach i książkach są tak częste, że stały się już irytujące.
    (Penelopa zawiesiła jedynie głowę i przełknęła ślinę). Jestem niedoinformowana... co znaczy (zawiesić głowę)? Trochę śmiesznie brzmi, bo odruchowo wzięłam to dosłownie, nie znając tego związku (?).
    (Penelopa niemal odsunęła się od mężczyzny, nie wierząc, że po raz pierwszy od kiedy tylko spotkała Pavora, od zainteresował się jej życiem osobistym z własnej woli). Zrobiłabym z rego wtrącenie i dodała przecinek przed pierwszym (od). Za to drugie (od) trzeba wyrzucić, bo się wkradło i czyni zdanie nielogicznym.
    (Próbowałam ci się wyżalić, a ty tylko kiwałeś głową, udając, że słuchasz mnie). Znów jakoś nienaturalnie, lepiej: mnie słuchasz.
    Ach, jak na moje Penelopa za ostro zareagowała... i się jeszcze pogrążyła wyjściem. Pavor mógł jej powiedzieć prawdę, ale ona mogła inaczej o nią prosić? Nie żeby musiała prosić, bo jej się ona należy, ale zabrzmiało, jakby go obwiniała, musiała się na kimś wyżyć i padło na biedaka.
    Do następnego. Miłego dnia,
    mendoid Corteen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! Ogromnie dziękuję za wszystkie uwagi! Sporo tego wyszło, ale człowiek czyta kilka razy a i tak nie zauważa takich prostych byków. Bo większość z tego, co wymieniłaś, to głupoty, które gdzieś mi umknęły. Ale tak to jest, gdy człowiek zmęczony i próbuje betować...
      Dlatego wielkie dzięki za tak wyczerpujący komentarz!!! W najbliższym czasie postaram popracować nad tekstem i go poprawić!
      I to drugie "od" to miało by najprawdopodobniej "on" ;)
      Pozdrawiam
      PS. Ten glosariusz powstał głównie z myślą o Tobie ;)

      Usuń
  3. Tak mi się nasunęło jeszcze na myśl, jak zaczęłam czytać, że chyba ominęłaś gdzieś wprowadzenie, nie? Bo wiesz, mamy prolog, który jakoś zarysowuje przyszłe wydarzenia, ale potem przechodzisz już do rzeczy. Nie jestem w stanie na ten moment określić, jaki jest jej stosunek do tych wizji, co ona wie a czego nie wie, z kim utrzymuje kontakt. No i to byłoby spoko, gdybyś potem nie pisała o tym wszystkim tak... zwyczajnie. Wiesz, nie że ona odkrywa powoli ten świat albo ty go dzielisz dla nas porcjami, tylko po prostu on sobie jest i jak go wypatrzę to oka, a jak nie to mój problem. Pewnie napisałam to pokrętnie i mnie nie rozumiesz, ale może kiedyś to ładniej opiszę, jeśli oczywiście będzie taka potrzeba.

    Natomiast bardzo mi się podobała ta scena wyważania drzwi, bo w ogóle się tego nie spodziewałam. Może powinnam, ale nie i dlatego było takie ooops :D
    Końcówka ciekawa, pojedynek sympatyczny, ale rozdział dosyć krótki, więc na ten moment chyba nie mam więcej do powiedzenia

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie są przyszłe tylko PRZESZŁE wydarzenia - mamy 15 lat później. Prolog to nie wizja, tylko to co już się wydarzyło, ale czego Penelopa nie pamięta. I chyba rozumiem, o co ci chodzi, ale nie do końca. Czy masz na myśli, że za mało tej mitologii, tego świata? Bo jego ogólnie nie ma dużo, jest gdzieś, ale to nie tak, że co krok Penelopa coś widzi itd. Jeśli sie mylę, to poproszę o... jaśniejsze wyjaśnienie :)
      Dzieki wielkie za szczery rozdział. Wciąż się uczę, a uwagi pomagają w rozwoju :)
      PS. Pamiętam o twoim blogu, ale jakoś ostatnio za nic nie mogłam się za niego wciąż. Jakoś mam blokadę przed czytaniem! Masakra!

      Usuń
    2. No tak, czyli Prolog zwiastuje wydarzenia przyszłe, bo sam dotyczy przeszłości, czy nie tak?
      Jeśli chodzi o jaśniejsze wyjaśnienia, to zapewne chodziło mi o to, że Penelopa sporo o niej wie, ale ja chociażby nie. A mitologia nie jest prawem fizyki, więc jeśli ona wie, kto to jest Afrodyta to super, ale gdzieś brakuje mi tego, co w sumie pojawia się w późniejszym rozdziale w rozmowie z przyjaciółką - że są dwa światy, że jest granica. Brakuje mi informacji, jakie stworzenia widziała, od jak dawna, jakie to w niej wzbudza uczucia. Bo jak sama napisałaś Penelopa nie widzi ich co krok, ale ja w zasadzie tego nie wiem. Innymi słowy chodzi mi o jakieś zarysowanie co było między prologiem a tym co teraz. Może zostawiasz to na później, ale gdzieś tam w kilku miejscach ten brak informacji mi przeszkadzał ; )

      Usuń
    3. Prolog to wydarzenia z przeszłości, gdy Penelopa miała 6 lat
      Rozdział 1 i dalej to obecne czasy, gdy ma 21 lat :)
      Ok, jasne, ja rozumiem i będę to poprawiać, bo o uczuciach Penelopy i o tym samym już napisałam gdzieś niedawno w rozdziale chyba 7, ale to wiem, że na początku też przydałoby się zaznaczyć, więc dzięki za szczery komentarz!

      Usuń