niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 1 — Ptaszyna


Piętnaście lat później…
Penelopa rozłożyła się na jednym z miejsc auli wykładowej, które zajmowała w środkowym rzędzie. Ziewnęła szeroko, zasłaniając szybko usta ręką, choć na niewiele się to zdało. Czuła silną walkę organizmu ze zmęczeniem, które pojawiło się na własne życzenie. Niemal całonocna gra w drugą część „Prince of Persia” nie była najlepszym pomysłem, ale Penelopa nie umiała się powstrzymać przed „przejściem do kolejnego pomieszczenia”. Zostałaby dłużej w łóżku, gdyby nie ukochany ojciec i Kornelia stojąca pod drzwiami jej pokoju o siódmej dziesięć z kubkiem pełnym zimnej wody. Wzdrygnęła się na samą myśl o nieprzyjemnej pobudce.
Niechętnie powróciła do pisania notatek, mozolnie zapisując kolejne wypowiedzi starszego profesora od analizy finansowej i spoglądając co chwilę na zmieniający się na ścianie slajd prezentacji. Oddychała głęboko, by przypadkiem nie usnąć przed końcem wykładu, lecz intensywny zapach po ostatnich remontach, które miały miejsce na auli, drażnił jej biedne nozdrza.
Siedząca obok Kornelia strzyknęła palcami, wykonując szybko kilka ćwiczeń relaksacyjnych i powróciła skupiona do zapisywania notatek, choć równocześnie nagrywała wypowiedzi profesora na telefonie.
Na zewnątrz panowała ponura pogoda. Od początku dnia kropiło, a słońce ani razu nie wyszło zza chmur. Temperatura ledwo przekraczała dziesięć stopni Celsjusza, przez co większość studentów przyszła zaopatrzona w cieplejsze kurtki. Niechętni do pozostawiania ubioru w szatniach na jedne zajęcia, kładli je obok siebie, zajmując wolne miejsca, których nie brakowało.
W auli znajdowało się jedynie kilkadziesiąt osób. Większość ze studentów siedziała w najbardziej oddalonych od profesora miejscach i jedynie kilku odważnych przybliżyło się do wykładowcy, w tym Penelopa i Kornelia. Wyremontowana aula wyglądała przyzwoicie, choć złe naświetlenie slajdu sprawiało, że część tekstu była nieczytelna. Jednak nikt ze studentów nie miał odwagi poprosić starszego mężczyzny o wyłączenie lamp z okolic przedstawianego materiału.
Nagle profesor pochylił się i kichnął prosto w mikrofon, sprawiając, że dźwięk rozniósł się po auli, stawiając na nogi zaspanych studentów. Zagłuszył nawet odgłosy robót budowlanych dobiegających zza okna.
— Przepraszam państwa, już wracamy do tematu — powiedział starszy mężczyzna. Zakaszlał i ochrypłym głosem kontynuował wykład.
Rosińska niechętnie spojrzała na długie notatki Kornelii, zastanawiając się, czy jej uparta koleżanka będzie na tyle wspaniałomyślna, by się z nimi podzielić.
— Nie myśl, że dam ci spisać — szepnęła Kornelia, nie odrywając wzroku od wykładowcy.
Penelopa wzdrygnęła się, ale nie wierzyła, by Dalińska posiadała umiejętność czytania w myślach.
— Jeszcze o nic cię nie poprosiłam — odburknęła.
Rozejrzała się wokoło, udając, że nie rozumie podejrzeń przyjaciółki.
— Znamy się od kilkunastu lat, więc, proszę, nie udawaj.
— A więc nie dasz? — zapytała niepewnie Rosińska.
— Oczywiście, że ci dam, ale bądź świadoma, że czeka cię większa robota przy projekcie z finansów.
Kornelia przeczesała ręką czarne, długie włosy, które sięgały jej niemal do samych bioder. Końcówkę miała splecioną w luźno opadający warkocz. Będąc równie skupiona, jak na początku, położyła dłoń na bladym policzku i oparła się łokciem o wysuwany blat.
— Na tym dzisiaj skończymy — oświadczył niespodziewanie profesor. — Proszę przygotować się na ćwiczenia i życzę państwu miłego dnia.
Hałas rozniósł się po całej auli. Studenci, jak jeden mąż, rzucili się do szybkiego pakowania rzeczy i wychodzenia z pomieszczenia, przez co przy samym wyjściu powstał korek. Ludzie wpychali się jeden na drugiego, depcząc siebie nawzajem i przepychając się, aby tylko szybciej wyjść.
Penelopa, porwana przez tłum, została wypchnięta na korytarz przed Kornelią. Usiadła na drewnianą ławę, która stała pod samą ścianą obok wejścia do auli drugiej. Oparła się głową o ścianę i wbiła wzrok w przechodzących obok niej studentów. Mimo braku większości słuchaczy na wykładach, nadal w ciasnym korytarzu dało się wyczuć duchotę spowodowaną przez chmarę przechodzącej młodzieży. Cały rząd lufcików był zamknięty, a jedyny powiew chłodnego powietrza dobiegał z otwartych drzwi od auli. Marzyła, by w końcu znaleźć się na zewnątrz, wrócić do domu, napić się zielonej herbaty i dobudzić przed skończeniem zajęć przez Kornelię. Groźby o większej ilości pracy przy projekcie były jak najbardziej realne, a ambicje przyjaciółki przerastały chęci Penelopy. Pod pieczą Dalińskiej musiała perfekcyjnie wykonać zadanie, choć jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło, by próbowała robić cokolwiek na odwal.
— Nie odpływaj! — krzyknęła Kornelia, siadając obok Penelopy. Wyjęła z torebki ulubioną bordową szminkę i nałożyła ją na usta, po czym grzebieniem przeczesała prosto ściętą grzywkę, która przysłaniała szerokie czoło studentki.
— Nie odpływam — zaprzeczyła Rosińska. — Jestem tylko trochę zmęczona.
— Znowu grałaś do późna, prawda? — Brzmiało to jak oskarżenie. — Mówiłam ci, że powinnaś chodzić wcześniej spać.
— Odzywa się ta, co nie czyta książek po nocach. — Penelopa prychnęła, przekręcając głowę w stronę przyjaciółki. — Powiedz, o której wczoraj poszłaś spać?
— Ja przynajmniej wyglądam na wyspaną.
— Czyli jednak też mało spałaś — powiedziała usatysfakcjonowana Penelopa, uderzając delikatnie łokciem o ramię przyjaciółki.
— Potrzymaj! — Kornelia nagle rzuciła ku Rosińskiej kurtkę, a sama podniosła się, by poprawić czarną sukienkę luźno opadającą na jej zaokrąglone ciało.
Penelopa zlustrowała przyjaciółkę od góry do dołu, a później spojrzała na swoje ciemne, luźne jeansy i zgniłozieloną tunikę, która kolorem pasowała do jej oczu. Nie była znawczynią mody, a ciągłe wytyczne, które dostawała od Pavora, swojego mistrza, zakazywały jej eksponowania kobiecych kształtów, z czego nie rezygnowała Kornelia. Mimo kilku kilogramów nadwagi Dalińska przykuwała uwagę mężczyzn, choć przyczyną mógł być także niecodzienny ubiór w postaci czarnych rzeczy z jaskrawymi dodatkami.
Kornelia pstryknęła Penelopę w czoło, po czym powiedziała:
— Nie odpływaj!
— Nie odpływam. — Poprawiła wypadające z kucyka kosmyki brązowych kręconych włosów i założyła je za ucho. Czarno—zielona bransoletka z iskrzącymi się kamyczkami, która należała do kolekcji własnoręcznie robionych dodatków, delikatnie zabrzęczała, choć w nawałnicy głosów studentów był to dźwięk słyszalny tylko dla dwóch przyjaciółek.
— Idziesz teraz na zajęcia? — spytała Penelopa, podając Kornelii kurtkę.
— Tak — odpowiedziała. — Szkoda że przydzielili nas do różnych grup, ale cóż… Nazwiska się nie zmieni.
— Chyba że wyjdzie się za mąż! — zaproponowała, lecz spotkała się jedynie z kwaśną miną ze strony Kornelii.
— Ty lecisz już do domu… — kontynuowała, ignorując żart Penelopy. — Może spotkamy się gdzieś po zajęciach? Mamy w końcu zrobić ten projekt z finansów, a nie chcę zostawiać tego na ostatnią chwilę. A ty chcesz notatki — dodała ciszej, dumnie unosząc głowę.
— Wiesz, że mamy jeszcze czas? — Próbowała uratować się przed nawałnicą roboty. — Kocham cię, ale czasami potrzeba trochę swobody w działaniu i byciu typowym studentem.
— A chcesz robić to na ostatnią chwilę?
— Nie, nie. — Penelopa pokręciła głową, wiedząc, że starcia nie wygra. — Cieszę się, że zdecydowałam się pójść z tobą na ten kierunek. Gdyby nie ty, na pewno nie wzięłabym się tak szybko do roboty.
— Widzisz? — Kornelia przymrużyła oczy. — Czasami warto przyjaźnić się z dziewczyną, która uzyskała tytuł wampira.
Penelopa wybuchła śmiechem, co było zamiarem Dalińskiej. Tytuł „wampira roku” był jednym z najczęstszym powodów, dla których zaczynały wspominać dawne czasy i zabawne historyjki. Nie brakowało intrygujących opowieści, gdy ich życie na każdym kroku dostarczało nowych wrażeń i wartych zapamiętywania sytuacji.
— Ja nadal nie mogę uwierzyć, że przyszłaś na studniówkę w tej czarnej, balowej sukni — rzekła. — Od tego momentu wszyscy nazywali cię „Kornelius Wampirus”…
— Lubię ciemne ubrania — oświadczyła. — A poza tym byłam wściekła na tego chłopaka, z którym przyszłam. Najpierw zapraszał mnie na każdej przerwie, a kiedy już przyszło co do czego, tańczyłam z tobą.
— „Ten chłopak” to Kamil, nie pamiętasz? — Nadal nie mogła uwierzyć, że osoba, która znała niemal całą encyklopedię na pamięć, umiała wymienić wszystkie modele gospodarcze i zaksięgować dwadzieścia operacji w programie księgowym w niecałe pół godziny, nie potrafiła zapamiętać imion większości osób, z którymi miała styczność.
— Mało znaczące osoby wypieram z pamięci — wyjaśniła krótko Kornelia. — A poza tym ten chłopak również rozsiał plotki na twój temat po całym liceum, więc tym bardziej nie mogę mu wybaczyć.
— To po co z nim poszłaś? — spytała zdezorientowana Penelopa, która pomimo upływu lat nadal nie mogła zrozumieć zachowania przyjaciółki.
— Wtedy jeszcze nie umiałam skojarzyć, że to przez niego miałaś przerąbane w liceum. Te ciągłe plotki, kawały chłopaków i dystans nauczycieli... — Dostała dreszczy na samo wspomnienie o nieprzyjemnych chwilach ze szkoły średniej. — Chociaż jak sobie przypominam twoje zachowanie z podstawówki i gimnazjum, to wciąż nie mogę uwierzyć, że mimo wszystko jesteś porządną dziewczyną — dodała szybko.
— Masz na myśli kwestionowanie tego, co napisał Parandowski w „Mitologii”, kłótnia z panią od religii na temat wiary i wymyślanie stworzeń z bajek, które niby zamieszkują naszą szkołę? — wymieniła na jednym tchu Penelopa, uśmiechając się głupkowato w stronę Kornelii.
— Mniej więcej, naprawdę denerwujące było to wytykanie palcami i ciągłe pytania „dlaczego się z nią przyjaźnisz?” — ostatnie słowa wypowiedziała wyżej, przedrzeźniając dziewczyny z liceum.
— Może za moje genialne poczucie humoru? — zaproponowała Penelopa, unosząc prawą brew.
— Próbuję dać ci do zrozumienia od ponad sześciu lat, że twoje żarty nie są śmieszne. Ty po prostu jesteś wredna, ale przynajmniej szczera i kochana.
— Ty mądra, sprytna, zaradna, pracowita i punktualna — rzekła Rosińska, po czym wskazała ręką w kierunku sali, do której wchodzili studenci, a w której zajęcia miała mieć Kornelia.
Wzdrygnęła się na samą myśl, że przegapiła przyjście znienawidzonej Pani Doktor od finansów samorządu terytorialnego.
— Dzięki — rzuciła tylko Kornelia.
Kobieta pochwyciła szybko swoje rzeczy i podbiegła do znajomych z grupy, machając w stronę Penelopy. Weszła do pomieszczenia i nie minęło nawet kilka minut, a na korytarzu zrobiło się całkowicie cicho. Większość wykładowców i prowadzących ćwiczenia już przybyło na zajęcia, więc poza aulami i salami pozostało jedynie kilka osób.
Penelopa zarzuciła na siebie kurtkę i pomknęła w stronę wyjścia, chcąc jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Pogoda nie sprzyjała zbyt długim wypadom, ale powietrze było orzeźwiające i pobudzające — szczególnie dla osób, które wciąż odczuwały brak snu. Robiło się coraz chłodniej, lecz wystarczyło mocniej zarzucić na siebie szal, włożyć na głowę ciepłą czapkę i modlić się, by deszcz nie przyszedł z nieoczekiwaną wizytą.
Mimo że od uczelni do mieszkania Penelopy spacerek zajmował ponad kwadrans, dziewczyna lubiła przejść się między uliczkami Lublina i mieć pierwszą rozgrzewkę przed spotkaniem z Pavorem.
— Cholera! — syknęła, kiedy niespodziewane pośliźnięcie się na stopniu przerwało zadumę studentki.
Złapała się kolumny, w ostatniej chwili ratując się przed upadkiem. Ręka powędrowała w okolice piersi, w której serce biło jak szalone. Wzięła głęboki wdech powietrza; chłodny i nieprzyjemny, ale uspakajający.
Spojrzała na mokre schody, po czym ostrożnie zeszła na parking, tym razem przestrzegając się lecących nieopodal ptaków, które za cel obrały sobie stojące obok samochody. Jednak dziewczynie udało się bezpiecznie przemknąć bez brudnej kurtki i wyjść naprzeciw Biblioteki Głównej— miejsca, w którym Kornelia pobijała wszystkie rekordy wypożyczeń.
Skręciła w zakorkowaną uliczkę, widząc z oddali Aleje Racławickie, w kierunku których zmierzała. Uśmiechnęła się ciepło, bacznie przyglądając się ciemniejącemu niebu. Nie padaj, pomyślała i wykrakała.
Na początku jedynie lekka mżawka zaczęła lecieć z nieba, lecz nie trzeba było nawet kilku minut, by przemieniła się w intensywny deszcz, który zaraz postawił na nogi wszystkich przechodniów. Jeden za drugim zaczynali przepychać się między sobą, by jak najszybciej znaleźć się pod suchym dachem. Penelopa miała do wyboru albo wrócić na uczelnie, albo jak najszybciej znaleźć się w domu — wybrała z drugą opcji.
Przyspieszyła kroku, aż w pewnym momencie zaczęła niemal biec w stronę mieszkania. Przez część trasy miała nieznaczny, ale zawsze jakiś, parasol w postaci oblepionych liśćmi drzewami. W okresie zakwitu drażniły przez oplecione żywicą chodniki, ale teraz sprawdzały się idealnie dla wymęczonej Penelopy.
Dotarła do przejścia, zauważając, że pali się zielone światło. Zarzuciła torbę na głowę i, nie zachowując środków ostrożności, wbiegła, kiedy zaczęło mrygać zielone światło.
Krzyknęła.
W ciągu kilku sekund, przez własną nieuwagę, uderzyła podchodzącego do przejścia mężczyznę, który upadł wraz z teczką obok kałuży. Penelopa zachowała równowagę, ale odczuła skutki mocnego zderzenia.
— Przepraszam tak bardzo! — powiedziała od razu, podchodząc do eleganckiego mężczyzny i próbując pomóc mu wstać.
— Uważaj trochę głupia babo! — wrzasnął, odpychając od siebie Penelopę.
— Prz… — urwała w połowie zdania, gdy zauważyła na łysej głowie mężczyzny dwa, niewielkie rogi, które wyrastały na długość kilku centymetrów.
Penelopa gwałtownie odsunęła się pełna przerażenia, ale nieznajomy wydawał się nie zwracać na nią uwagi. Szybko przykryła ręką czoło, przełknęła ślinę i rzekła:
— Jeszcze raz przepraszam!
Nie miało znaczenia, że to ona spowodowała zdarzenie, że deszcz przemienił się w ulewę, a ona sama jest całkowicie przemoczona. W jednej chwili odwróciła się na pięcie i uciekła od mężczyzny, jak najdalej tylko mogła. Niewielkie rogi mogły nic nie znaczyć, a jej paranoja być przesadzona. Prawdopodobnie był jednym z potomków satyrów, którzy zawędrowali na ziemię polskie po upadku cesarstwa rzymskiego, całkowicie nieświadomy pochodzenia swoich przodków. Mimo to Penelopa wolała zachować ostrożność i uciec, zanim sama przekonałaby się, czy zagrożenie istniało czy też nie.
Dotknęła swojego czoła, wokół którego była zgromadzona wiąska złotego światła.
— Dlaczego mi to robisz? — spytała.
Od kiedy tylko po raz pierwszy ujrzała w swoim odbiciu to tajemnicze światło, jej życie zmieniło się nie do poznania. Z dnia na dzień zaczęła widzieć dotąd istoty, które zaczęły zaczepiać ją, aż w końcu doszło do ataków. Gdyby nie pomoc Pavora, nigdy nie zdołałaby przeżyć nawet zwykłego pójścia na plac zabaw. A to wszystko działo się przez moc widzenia poza Granicę Olimpu, poza granicę, która oddzielała świat istot ludzkich od tych, znanych z mitologii i legend.

Po spotkaniu z potomkiem satyrów Penelopa nie zatrzymywała się już nigdzie po drodze. Pomknęła prosto ku mieszkaniu, aż stanęła przed czteropiętrowym blokiem całkowicie przemoczona. Pogoda pogorszyła się do tego stopnia, że ciężko było dostrzec drugiego człowieka przez nieustannie lejący się z nieba deszcz. Parasolki nie pomagały, a próby schowania się pod balkonami czy dachami przystanków niewiele dawały, gdyż woda nieustannie spływała po chodnikach.
Penelopa zadrżała.
Marzyła o natychmiastowym przebraniu się, nałożeniu ulubionego, grubego szlafroka i wypiciu kubka gorącej zielonej herbaty. Dlatego szybko wpisała kod do domofonu, po czym weszła do środka, strzepując z siebie trochę wody.
Zmęczona weszła na schody, powoli człapiąc w stronę drugiego piętra. Czuła, że ucieczka przed deszczem odebrała jej wszystkie siły, więc bez energii, trzymanymi w dłoni kluczami otworzyła drzwi i weszła do środka, zrzucając z siebie mokre ubrania. W domu nie było nikogo, dlatego mogła swobodnie poruszać się między pokojami, nie obawiając się, że ktoś zobaczy ją w negliżu.
Penelopa mieszkała jedynie z ojcem, Dariuszem Rosińskim, który posiadał własny zakład pogrzebowy podarowany w spadku po ojcu mężczyzny. Także mieszkanie było pozostałością po dziadkach Penelopy, którzy zmarli w odstępie miesiąca, gdy dziewczynka chodziła jeszcze w pieluchach.
Mieszkanie było niewielkich rozmiarów; trzypokojowe z kuchnią, łazienką i przedpokojem, lecz stanowiło idealne rozwiązanie dla budżetu Rosińskich i dla ich własnej wygody.
Pokój dziewczyny mieścił się dokładnie obok łazienki. Kiedy Penelopa weszła do środka jej oczom ukazał się ogromny plakat promujący komiksy Marvela wraz z kilkoma podpisami rysowników, który przysłaniał część białej ściany. Obok niego wisiała półka z kilkunastoma płytami z wyprzedaży i metalowym pudełkiem po ciastkach, w którym dziewczyna trzymała przyrządy do wykonywania ręcznie robionych ozdób — najczęściej bransoletek i wisiorków.
Penelopa zasłoniła żaluzje i zrzuciła z siebie resztę mokrych rzeczy, stając półnaga środku pomieszczenia. Jej ciemna karnacja wyglądała zabawnie w połączeniu z jaskrawą bielizną, jednak dziewczynie wydawało się to nie przeszkadzać. Podeszła do rozsuwanej szafy, która zajmowała prostopadłą do drzwi ścianę i otworzyła ją. Na każdej półce zajmowały równo ułożone ubrania, prześcieradła i inne przedmioty. Penelopa pochyliła się i wyjęła z najniższej półki ręcznik, następnie wycierając nim ciało. Kiedy skończyła, nałożyła gruby szlafrok i spodnie od pidżamy, które należały na niepościelonym łóżku.
Uśmiechnęła się, czując przyjemne ciepło otulające jej ciało. Wyraźnie szczęśliwa podeszła pod okno, poprawiając stos luźnych kartek z zajęć, które od ponad dwóch tygodni czekały na przepisanie. Odłożyła drugi tom Wiedźmina na półkę, którą zajmowały głownie książki fantasy, po czym włączyła komputer i wyszła na korytarz, kierując się w stronę kuchni. Gdy tylko do niej doszła, nastawiła wodę w czajniku. Siadła przy blacie, nasypując do ulubionego kubka ze zdjęciem Avengersów łyżeczkę liści zielonej herbaty.
Westchnęła ciężko i spojrzała za okno, za którym wciąż padał deszcz. Zrezygnowana westchnęła. Jej plany odeszły w siną dal, chyba że pogoda jakimś cudem uległaby znacznej poprawie.
— Ciekawe czy tata ma teraz przerwę? — zapytała, sprawdzając godzinę na zegarku w kształcie kota.
Woda zagotowała się, a Penelopa zalała herbatę. Z kuchni wyszła na moment po komórkę. Gdy wróciła, usiadła z powrotem na stołek i wybrała numer do ojca.
— Cześć, córuś, coś się stało? — spytał zaspanym głosem Dariusz Rosiński.
— Nic, nic — odpowiedziała. — Po prostu zastanawiałam się, co dzisiaj mamy na obiad?
— Chyba w zamrażarce są jakieś pierogi od Kornelii, więc wyjmij je.
— Myślałam, że powiedziesz coś w stylu „przygotowałem coś specjalnego” albo „czekam na twoją propozycję”.
Nastało chwilowe milczenie.
— Chyba wolę pierogi od Kornelii — odezwał się Dariusz.
— Wiem, ale jeśli dobrze pamiętam, to tym razem robiła je pani Dalińska.
— Tak? — Zdziwił się. — Agnieszka je zrobiła? Mimo wszystko wolę jej gotowanie od twojego.
— I ty nazywasz siebie ojcem?
— Możesz dodać, że bardzo kochanym ojcem — powiedział. — No, córuś, muszę wracać do roboty. Śmierć nie odpuszcza sobie nikogo, więc klienci czekają. W domu będę pewnie około szesnastej.
— Miłej pracy!
Rozłączyła się i rzuciła telefon na blat. Wzięła ze sobą zaparzoną herbatę i wróciła do pokoju, w którym siadła przy już uruchomionym komputerze, by przejrzeć pocztę i kilka stron.
Nagle Penelopa usłyszała chrapanie. Sprawdziła dokładnie wszystkie włączone strony, podejrzewając, że dźwięk może pochodzić od nieproszonych reklam. Gdy niczego nie znalazła, wątpliwie obróciła się na fotelu i rozejrzała po pokoju.
Oczy szeroko otworzyły się Penelopie, kiedy dostrzegła leżącą na jej łóżku nagą kobietę. Zaskoczona niecodziennym widokiem, gwałtownie podniosła się i po cichu zaczęła uciekać z pomieszczenia. Nie znała tej kobiety, lecz była pewna, że zwykły człowiek nie umiałby pojawić się w tak tajemniczych okolicznościach w czyimś pokoju. Serce waliło jej jak szalone; czuła, że dreszcze na ciele uniemożliwiają się opuszczenie w ciszy, ale musiała zrobić wszystko, by z niego się wydostać. Stawiała delikatnie kroki, lecz w pewnym momencie stare panele podłogowe zaskrzypiały. Dziewczyna zamarła, mając wrażenie, że na moment serce stanęło jej w piersi. Co jeśli zaraz mnie zabije?, pomyślała Penelopa. Odwróciła głowę i odetchnęła z ulgą, widząc, że kobieta nadal śpi. Dlatego kontynuowała próbę ucieczki. Pech sprawił, że zrobiła to za późno.

— Dokąd uciekasz, mała ptaszyno? — zapytała nieznajoma, przeciągając się na łóżku.
Dziękuję za wszystkie uwagi! Wezmę je sobie szczerze do serca i przy nowych rozdziałach będę starała się uważać. Jednak korekty dokonam DOPIERO po skończeniu bloga.

26 komentarzy:

  1. 'siedząca obok niej Kornelii' - Kornelia
    Gdzieś tam jeszcze widziałam jakiś błąd, ale mi uciekł i nie mogę go teraz znaleźć :/
    Podoba mi się, że w nowej wersji bardziej nakreślasz przyjaźń Penelopy i Kornelii. Niby w poprzedniej wersji również się przyjaźniły, ale nie było to tak widoczne, jak tutaj. To na plus.
    Na minus z kolei... Niezbyt rozumiem, ile o świecie bogów wie Penelopa. Nie wiem, może to moja wina, bo jestem dzisiaj wyjątkowo nieogarnięta, ale wyjaśnienie wydawało mi się dość chaotyczne. Chyba że taki był zamysł i wszystko zostanie wyjaśnione później :)
    Pozdrawiam,
    ellain.
    http://smak-magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, drań się uchował. A sprawdzałam ten rozdział chyba ze trzy razy + beta także. Dzięki wielkie za uwagę.
      No właśnie postawiłam sobie za cel nakreślić przyjaźń między Penelopą i Kornelią i będzie tego dużo więcej. Ogólnie więcej będzie Polski i wyjaśnień. Dlatego tak, jest chaos, ale to się jeszcze wszystko wyjaśni, bo w tej chyba nawet sama Penelopa nie jest świadoma, jak wiele wie o świecie bogów. To będzie w przyszłych rozdziałach pokazywane i ogólnie mogę powiedzieć, że 1) Penelopa wie, że istnieją 2) Penelopa widzi stworzenia mitologiczne, ich potomków itd. 3) Nie pamięta skąd ma naznaczenie, ale je widzi, tak samo mit. stw. i bogowie. Więc ogólnie zostanie to wszyściuteńko wyjaśnione, głownie w dialogu Penelopy z Pavorem, z ojcem i jeszcze kilkoma osobami, które póki co są tajemnicą. Dlatego wszystko będzie jeszcze wyjaśniane przez co najmniej 3 rozdziale. Ale dzięki za uwagę. Warto wiedzieć, na co mam zwrócić uwagę w przyszłych rozdziałach!
      Pozdrawiam i obiecuję, że do cb zajrzę, bo już zaglądam od kilku dni i zawsze coś mi odwraca uwagę!!!

      Usuń
  2. Odnośnie relacji bohaterek, zgadzam się z osobą powyżej. I teraz postać Penelopy, jest bardziej realistyczna. Widać, że już nie jest taka przyzwyczajona do istot nadnaturalnych.
    Ojciec Penelopy, pracuje w zakładzie pogrzebowym o.O. Taka trochę depresyjna praca, chyba. (Wyczuwam czarny humor.)

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, starałam się właśnie, żeby Penelopa była bardziej realistyczna!
      No, na pewno depresyjna. Choć żadna praca nie hańbi :)
      Dzięki i pozdrawiam

      Usuń
  3. Kubek z Avengers i zielona herbata - idealne połączenie <3
    To, co robiła Penelopa w podstawówce i gimnazjum - troche mi to przypomina to, co ja czasem odwalam.
    Afrodyta cholernie tajemnicza.
    Czemu zmieniłaś imię Julkowi na Darka? To pierwsze bardziej mi się podoba :)
    Opisy wyszły ci świetnie, zresztą tak jak rozdział.

    Z kolejnymi częściami mogę być do tyłu, bo mam ogrom roboty. Z góry przepraszam cię za to

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielona herbatka i jeszcze z imbirem, pychota!
      Aż się boję pytać, co ty odwalałaś w gimnazjum i w podstawówce, choć sama znałam osobę, która potrafiła kłócić się z naszą katechetką na temat wiary, tylko w innym kontekście...
      Tak, Afrodyta musiała być tajemnicza.
      Zmieniłam, bo myliły mi się imiona Julian i Juliusz..
      Dziękuję ślicznie za komentarz! I nie masz za co przepraszać, bo ja sama nie wiem, czy cokolwiek do świąt się pojawi. No, raczej się coś pojawi, ale rozumiem, bo sama jestem zawalona robotą :(
      To powodzenia ci życzę!!!

      Usuń
    2. W podstawówce i gimnazjum to ja grzeczna byłam (z wyjątkiem momentów kiedy biłam się z chłopakami). To co odwalam teraz, w liceum... No, lepiej nie pytać :D
      Dzięki :) Ja za to życzę tobie weny i czasu ;*

      Usuń
  4. Szukając czegoś, co by mnie odprężyło przed zbliżającym się kolokwium (no bo po co się uczyć, mam jeszcze całą niedzielę!) natrafiłam na Twojego bloga i muszę przyznać, że do czytania zabrałam się z entuzjazmem. Co prawda tematy jakiejkolwiek mitologii są mi całkowicie obojętne, ale nareszcie coś, co dzieje się w Polsce! Ja to tam nie wiem czemu Ameryka zgarnia wszystkie tłuste kąski. Jawna niesprawiedliwość, ot co!
    Zaczęłam czytać, w nocy, bo nie ma przecież lepszej pory. Prolog mi przeszedł jakoś tak bez żadnej refleksji. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Podejrzewam, że po prostu w którymś momencie mózg mi przestał kontaktować, ale dzisiaj zabrałam się za rozdział pierwszy i... Mam nadzieję, że nie zabrzmię nieuprzejmie, ale kurteczka mam wrażenie, że dużo w tym rozdziale takiego... wodolejstwa, a niektóre opisy wydają się kompletnie od czapy. Szczerze muszę przyznać, że dwa razy musiałam czytać fragment, w którym Penelopa idzie do windy i rozmyśla o remoncie uczelni, a potem kolejny fragment na ulicy, gdzie wspomina coś o budowie kładki? Poza tym są pewne mankamenty, które zdecydowanie odbierają opisom płynności.
    Zeszła na parter i zatrzymała się przed dwoma windami. Wyjęła z torby telefon i napisała krótką wiadomość do Pavora, ostrzegając go przez nieprzewidzianą wizytą i, zarazem, treningiem. Włożyła z powrotem urządzenie na miejsce i przeszła obok grupy studentów, którzy czekali na windę. Potrafisz powiedzieć, co mam namyśli? Poza literówką (powinno być przed zamiast przez). Chodzi mi o to karygodne powtórzenie i. Ja tam nie jestem jedną z tych osób, które rzucają w ludzi słownikami, bo przecież w tekście żaden wyraz nie może się powtórzyć, ale na przestrzeni trzech zdań użyłaś i aż cztery razy. Daje to takie nieprzyjemne wrażenie szkolnego wypracowania, które ktoś naskrobał na kolanie.
    Zdarzają się też inne dziwne zawirowania stylistyczne i to wodolejstwo, o którym już wspominałam wcześniej. Najbardziej widoczne w tym fragmencie:
    Siadła przy blacie, nasypując do ulubionego kubka ze zdjęciem Avengersów łyżeczkę liści zielonej herbaty. Włożyła do szafki przed nią opakowanie i zamknęła mebel, rozsiadając się wygodnie na stołku. Kubek z Avengersami mnie kupił, ale i tak wodolejstwo, które w tym wypadku bardzo psuje styl. Po co nam tak szczegółowy opis Penelopy odkładającej herbatę na miejsce? I ten szczegółowy opis doprowadził do tego potworka "zamknęła mebel" (to ten sam poziom toporności co "piła ciecz"), bo nie chciałaś powtórzyć słowa szafka. Wystarczyło napisać, nie wiem, schowała opakowanie do szafki i rozsiadła się wygodnie, ale nadal jest to dla mnie zbędne, bo już na początku zdania wspominałaś, że usiadła. Kubek i herbata okej, w jakiś sposób budują postać, bo dzięki temu wiem, że Penelopa lubi superbohaterów i zieloną herbatę.
    Sam pomysł jak dla mnie też jest raczej ciekawy. Polskie klimaty bardzo na plus, ale podanie. No, widać, że jest tutaj potrzebna beta. I to taka beta z dobrym okiem.
    Mam nadzieję, że w żaden sposób Cię nie uraziłam. Może jestem jedyną osobą, która w ten sposób odbiera ten tekst, ale stwierdziłam, że komentarz warto zostawić, może się na coś przydać. Na pewno będę zaglądać i pewnie od czasu do czasu wystukam coś mniej lub bardziej sensownego. :D
    Pozdrawiam i weny, weny i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam betę, ale okazało się, że... no, nie za bardzo umie betować i zwracałam uwagę, żeby zaznaczała fragmenty niepotrzebne, przedłużane itd.
      Jeśli chodzi o to wodolejstwo, może to być również konsekwencja pisania pracy licencjackiej i samych studiów.
      Wiem, że mam problem z opisami i jak opublikowałam, to sama zaczęłam się zastanawiać, po co te windy. Jakoś tak wyszło...
      Chciałam także przedstawić "świat Penelopy", gdzie mieszka, studiuje itd. Wiem, że jest wodolejstwo, wiem, że są zawirowania stylistyczne, ale ja tak po prostu mam i nie umiem się tego pozbyć.
      Nie mniej, dziękuję za komentarz. Wezmę komentarz pod uwagę i postaram się w kolejnych rozdziałach zwracać na te elementy uwagę. Ja naprawdę jestem świadoma błędów, ale mam problem z ich niwelowaniem :(
      Dzięki i pozdrawiam!!!

      Usuń
    2. Zapomniałam jeszcze dodać jedną rzecz. Cieszę się, że pomysł cię zaciekawił. Ja jeszcze raz przeczytam rozdział i postaram się usunąć to wodolejstwo. Jeśli będziesz miała uwagi w przyszłych rozdziałach, pisz śmiało! Krytyka też ważna rzecz!

      Usuń
  5. Cześć, przyznam szczerze - czytałam trochę Twojej opowieści w poprzedniej formie. Przeczytałam ją także teraz i myślę, że ta jest znacznie lepsza. Naznaczenie i kreacja samej Penelopy bardzo mi się podobają. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wyłapała kilka błędów, bo jednak trochę krytyki każdemu potrzeba ;)
    "Usiadła na drewnianą ławę" - drewnianej ławie? W sumie tego nie jestem pewna xD
    "Czarno–zielona", "Marii Skłodowskiej–Curie" - tu powinny być myślniki; rozumiem, że piszesz w Wordzie i później wszystkie myślniki zamieniasz na półpauzy, ale to jest zwodnicze.
    "[...] najlepszym punktem spotkań osób nieznających Lublina, grup wycieczkowych i pierwszorocznych, do których jeszcze rok temu zaliczała się Penelopa. Z oddali widoczne były pozostałe wydziały, które stanowiły jedynie część tego kompleksu rozmieszczonego po pozostałych dzielnicach Lublina." - powtórzenie "Lublin"
    "Kiedy dobiegła pod odpowiedni budynek, wyjęła prędko klucz do budynku i weszła do środka." - "budynek"
    "Blask bił z bogini, kusząc nieustannie, by podejść, złapać boginię i nigdy więcej jej nie puścić. Twarz kobiety była pociągła, a usta miała pełne. Oczy o kolorze czystego złota majestatycznie komponowały się z jej blond włosami, które sięgały do samych bioder bogini." - "bogini"
    Zgodzę się też z Captain Sleepingbeauty, że niektóre informacje są niepotrzebne. Czasami lepiej usunąć jakiś akapit, a poprawi to jakość całości. Coś o tym wiem xD
    Mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona czy coś, bo nie to mam na myśli, pisząc ten komentarz. Tak, jak we wcześniejszej wersji, fabularnie zapowiada się bardzo ciekawie. Będę tutaj wpadać co jakiś czas, żeby być na bieżąco (prawdopodobnie przed każdym kolokwium xD).
    Życzę weny i lekkiego pióra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście krytyka jest potrzebna. Fajnie jest usłyszeć, że się podoba itd., ale to właśnie krytyka najbardziej uczy i daje popalić!
      Hm... Wiesz, nie wiem, które jest poprawne.
      Wiem, właśnie przypomniałam sobie o tych półpauzach niedawno, ale życie nie pozwalało mi tego poprawić :(
      To jest tak, że sama nie wiem, co jest potrzebne a co zbędne. Bo uwierz mi, to też jest względny pogląd. Raz miałam taką sytuację, że usunęłam akapit i jedni mi mówili, że dobrze postąpiłam, a drudzy całkowicie nie rozumieli dlaczego to zrobiłam. Mam wenę, piszę i uczę się. Wiem, że czasami warto usuwać akapity, dlatego tak zrobię. Choć póki co nie mam czasu się tym zajmować + już czytałabym ten sam tekst po raz szósty, a to już za wiele...
      A! I jeszcze jeśli chodzi o powtórzenia. Wynikają one głównie z tego, że zwrócono mi uwagę, że stosuję zamienniki, które nie mają sensu, dlatego teraz staram się używać prostych słów. Choć przez to powtórzenia się pojawiły, a ja ich nie zauważyłam...
      I uwierz mi, że wcale nie czuję się urażona. Bardzo ci dziękuję za wytknięcie błędów i możesz śmiało je pisać.
      Cieszę się, że ta wersja wypada lepiej. To jest chyba najważniejsze. Będę się starała pisać coraz lepiej i może akurat uda ci się czytać, kiedy nie będziesz miała kolosa (tak, sama jestem studentką, więc wiem, że to niemożliwe...)
      Dzięki i pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Tak szczerze powiedziawszy - co do tego lania wody - jeśli czujesz, że potrzebujesz czegoś takiego w swoim tekście to napisz i zostaw, nie usuwaj. Nie odbieraj sobie przyjemności z pisania o różnych rzeczach tylko dlatego, że komuś się to nie podoba. W końcu przestaniesz pisać dla samej radości pisania, a to jest przecież najważniejsze ;)

      Usuń
    3. Niby tak, ale z doświadczenia wiem, że czasami nie warto słuchać samego siebie. Poprawiam bloga, którego zaczęłam pisać no... ponad 2 lata temu, i tam dopiero było wodolejstwo. Czytam i tylko myślę "Po cholerę mi ten akapit/to zdanie". Mądrość przychodzi z czasem, więc pewnie przeczytam i odnajdę kolejne błędy ;)
      Dzięki wielkie za pokrzepiajacy komentarz!

      Usuń
  6. Dzień dobry, wzięłam się za nadrabianie, jak widać. Przepraszam, że tyle mi to zajęło.
    PS Aż mi się mordka ucieszyła, jak zobaczyłam wzmiankę o Kocurku w zakładce. Miło. :)
    PS2 Czytałaś Percy'ego Jacksona? Ja, inni ciągle z nim kojarzą Twoje opowiadanie, a nawet nie pomyślałam, czy w ogóle czytałaś tę serię, czy usłyszałaś o niej dzięki skojarzeniom czytelników.
    PS3 Ech, te bety... Ja już myślałam, że znalazłam fajną dziewczynę, a po poprawieniu chyba dwóch rozdziałów przestała się odzywać.
    (Jedynie siedząca obok niej Kornelii wyglądała na wyraźnie pobudzoną, jakby poranny wykład nie sprawiał jej żadnych trudności). A nie czasem Kornelia?
    I, o mój Boże, jak mnie zalała fala wspomnień. Pamiętam, gdy czytałam poprzednią wersję tego rozdziału, jakby to było wczoraj, a było... no dość dawno temu, nie?
    Nturalnie wyszły rozmowy Penelopy i Kornelii, i w ogóle cała scena na wykładzie i krótko po nim. Też pewnie po swojej studniówce dostanę ksywkę wampir, hah, chyba że, zanim do niej dojdzie, zmieni mi się gust.
    Zaczynam dostrzegać wprowadzone przez Ciebie zmiany.
    Też nie do końca wiem, ile Penelopa wie o świecie bogów. Najpierw wydawało mi się, że stosunkowo niewiele przez reakcję na Afrodytę, potem już sama zgłupiałam... I liczę na więcej o pracy taty Penelopy, hah.
    Miłego dnia,
    Fenoloftaleina

    kot-z-maslem.blogspot.com


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogladałam filmy z PJ i czytałam 1 tom i jeszcze jakiś, ale to było tak dawno temu i tak mi się nie spodobała książka, że nie przeczytałam reszty. Wiem, ze ludzie mają skojarzenia, ale ja się tym już nie przejmuję :)
      Musiałam dać wzmiankę, by uporządkować sobie, co czytam i wiedzieć, gdzie obecnie jestem :)
      Tak, pierwsze wersja powstała mniej więcej w okolicach wakacji.
      Ogólnie to faktycznie tak zrobiłam, że niewiadome, jak wiele Penelopa wie o świecie bogów, to będzie się powoli wyjaśniać, bo ona posiada sporo informacji, ale samych bogów w tej wersji nie spotykała.
      Taka Penelopy na 1000% się pojawi! ;)
      Dzięki za kom i pozdrawiam

      Usuń
  7. Podoba mi się, że starasz się dobrze zarysować bohaterki. Wiemy już jakie mają hobby - jedna czyta, druga gra - wiemy co studiują i mniej więcej jaki mają do tego stosunek. Pojawił się jeszcze wątek ojca Penelopy, więc jak na rozdział to całkiem sporo. Super, bo takie dokładne przedstawianie postaci pomaga w polubieniu jej i zrozumieniu jej zachowań.
    Powoli wkraczamy chyba w wątek jej mocy. Ciekawa jestem czy Afrodyta mówiła prawdę, czy oszukała dziewczynę z tym, ze nie powinna ufać swojemu obrońcy. Coś czuję, że Penelopa będzie mieć niedługo dużo ważnych decyzji do podjęcia. Chociażby ta, komu zaufać xD
    Bardzo przyjemnie i płynnie czytało mi się ten rozdział. Niebawem wpadnę na kolejny ;)

    Pozdrawiam!
    I dziękuję za komentarze u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że udało mi się zarysować bohaterki. Właśnie zwrócili mi na to uwagę w recenzji, że źle kreuję bohaterów, i teraz bardzo się starałam przy ich tworzeniu, więc naprawdę cieszę się, że to mi się udało!
      Tak, powoli wkraczamy w sferę magii i dziwactw ;)
      Za co dziękujesz? Ja wyznaję zasadę, że jeśli kogoś czytam cokolwiek, to zawsze zostałam po sobie jakikolwiek ślad!
      Ja również pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. Powiem szczerze że lubię mitologię i tematy czy opowiadania na niej oparte, ale wolę gdy jest w nich wyczuwalny mrok, jakaś mistyczność. U ciebie natomiast jest to takie "nastolatkowe", czyli dziewczynka co pewnie okaże się być półboginią, jakąś heroską i będzie miała na celu uratowanie świata, Olimpu, albo strącanie kogoś z tronu (mam cichą nadzieję, że się mylę i że nie przewidziałem fabuły).
    Brakowało mi czegoś w momencie gdy dwie dziewczyny rozmawiały. Odnosiłem wrażenie, jakby dialog był wymuszony, a nie przyszedł ci naturalnie. Choć nawet jeśli rozmowy były takie autentyczne i typowe (bo były), to brakowało mi czegoś w opisie, mimice, zachowaniu postaci, bym ja mógł tę rozmowę na własne oczy zobaczyć.
    Poza tym... sam nie wiem co jeszcze mógłbym napisać i zawsze tak ma gdy komentuję dłuższy czas po przeczytaniu. Rozdział 2 przeczytam zaraz i zobaczymy, może wtedy coś mi się w umyśle rozjaśni i jeszcze coś dopiszę także do tego komentarza.

    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o fabułę, to nie wiem, jak mam odpowiedzieć. Ogólnie na pewno nie chcę by wyszło mi to coś słodkiego. Mimo wszystko Penelopa jest dziewczyną, studentką, którą otacza mitologia, ale to nie jest ta mistyczna część świata mitologicznego. On się pojawi, ale to dopiero Penelopa będzie musiała do niego wejść. Jeśli chodzi o przeznaczenie Penelopy, to po części faktycznie będzie musiała ratować "świat", ale w tym wszystkim będzie zawarta intryga i niekoniecznie będzie miało to dobre zakończenie. Nie wiem, jak to do końca wytłumaczyć, bo nie chcę zdradzać, ale nie chcę z tego robić Percy'ego Jacksona czy jakiejś innej książki, gdzie bohaterka nagle okaże się córką np. Zeusa, będzie musiała uratować tatusia, zrobi to i happy ending. Uwielbiam mrok, tajemnicę, ale mimo wszystko chciałam dać na początek w miarę normalne życie polskiej studentki, które mimo wszystko jest inne przez moc widzenia stworzeń mitologicznych.
      Dziękuję za komentarz i za uwagi. No, z opisami mam problemy, nadal nad nimi pracuję, mam nadzieje, że uda mi się następnym razem przedstawić je lepiej ;)

      Usuń
  9. Hej, ja też jestem Agnieszka! Co za zbieg okoliczności xD
    Ojej, co ja mogę napisać. Niewiele pamiętam z pierwszego rozdziału z poprzedniej wersji, ale niektóre urywki zakłębiły mi się w głowie i szczerze sama nie wiem, czy wolę tą, czy tamtą, chyba po prostu mi to obojętnie, bo i tak piszesz na mega wysokim poziomie i - co najważniejsze - nie flaki z olejem, których nigdy bym nie ruszyła, bo inaczej było źle XD
    Z tego co pamiętam, po pierwszym rozdziale nie byłam zbytnio przekonana do tej historii, a teraz czuję w tym coś więcej i pomijam to, co wiem, że się może stać - może, bo nie wiem w jakim stopniu zmieniłaś tę opowieść.
    niemniej jednak nadal urzekła ona moje serce :D

    Psssst. Jeśli będziesz chciała okładkę do opowiadania na wattpad, to wiesz gdzie mnie szukać XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, na razie jestem zachwycona tą okładką, która sama zrobiłam, więc nie zamierzam zmieniać, ale będę pamiętać!
      Historia naprawdę zmieni się. Główne wątki pozostaną te same, ale większość ulegnie znacznej deformacji! Cieszę się, że ta historia bardziej cię przekonała, sama jestem bardziej z niej zadowolona i moge mieć tylko nadzieję, że cię nie zawiodę w kolejnych rozdziałach!

      Usuń
  10. Imię Eleonora na swój sposób wyprowadza mnie z równowagi. Nawet w myślach łamię sobie na nim język. Zawsze wciskam tam "d" - Elenodora i chyba to silniejsze ode mnie, będę ją więc skracała do Ele, Ela - uprzedzam, byś wiedziała o kogo chodzi, gdy użyję mojego skrótu.
    Opowiadanie jest polskie i dzieje się w Polsce - za to należą Ci się brawa, bo to coraz rzadsze i sama już zaczynam pomału unikać tego co w Anglii, USA i Francji (szczególnie w Paryżu), bo już mam tego przesyt. Okazuję się jednak, że trudno znaleźć coś co osadzono w Polsce lub w innym kraju - Włochy, Hiszpania, Grecja, Ukraina, Czechy - zobacz ile jest możliwości, jest ich znacznie więcej, a wszyscy ciągle Londyn i Nowy Jork.
    Życie studenckie, jak to życie studenckie. Sama swoje nieco zmarnowałam, znaczy... byłam uczącą się matką i żoną, więc nie do końca przeżyłam ten etap tak jak twoje bohaterki.
    Póki co to opowiadanie mi się podoba, ale coraz bardziej obawiam się, że pójdziesz już utartym schematem, że zrobisz z bohaterki półboginię, zaraz ją wrzucisz do świata mistycznego, tam pozna bogów i zacznie się walka o imperium. Swoją drogą, gdy już tak piszę o imperium, to pierwsi królowie, to mieli coś nie tak pod kopułami, bo wielu z nich z uporem maniaka wręcz chciało stworzyć nowe imperium rzymskie, co prawda na innych granicach, itd, ale jednak wzorowali się na tym co... upadło, spalono. Bogowie olimpijscy mieli podobnie, każdy dążył do władzy, jednocześnie wiedząc jak władza wzbudza nienawiść w nich samych i jak oni zagrażają władcy. Nie obawiali się, że inni nie zagrożą im, gdy tę władzę zdobędą? Penelopę też niczego się nie obawia? Chciałabym lepiej poznać jej myśli, charakter, podejście do tego co ją spotkało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że znalazłaś ten +, bo faktycznie mnie też zaczynają już denerwować te pseudo amerykańskie czy angielskie opowiadania, bo o ile niektórzy faktycznie piszą dobrze i przedstawiają realia tych miejsc, to większość (niestety) łączy realia polskie z tamtymi. I wychodzi coś dziwnego...
      No ja obecnie jestem studentką i też trochę marnuje to życie, bo w zasadzie nic nie robię :( No, uczę się, chodzę na zajęcia, ale pod pojęciem życie studenckie więcej się kryje :(
      Ogólnie nie do końca chcę iść utartym schematem, ale możliwe, że przez długi czas tak to będzie wyglądało. Bo a) pozna "nowego przyjaciela" b) faktycznie dostanie się do świata bogów c) będzie walka.
      Mam nadzieję, że to co przedstawię mimo wszystko wyjdzie poza schematy. W poprzedniej wersji popełniłam masę błędów i teraz chcę to zmienić. Penelopa będzie miała swoje przeznaczenie do wypełnienia, ale na pewno nie będzie półboginią.
      Ogromnie dziękuję za to długie wyjaśnienie, bo właśnie chciałam poruszyć w opowiadaniu temat władzy. Mam nadzieje, że nie zrobię z tego nastoletniego bełkotu!
      Wielkie dzięki za komentarz!!!

      Usuń
  11. Przeczytałam już jakiś czas temu, ale nie miałam jak skomentować, więc pewnie nie pamiętam połowy tego, co chciałam przekazać. Ale co mi się ostało w głowie, to napiszę.

    Nie jestem fanką wypisywania na górze przewodnika po postaciach. Tzn. nie mam nic do tego, bo po prostu nie muszę czytać, ale z jednej strony - wiesz, opowiadanie trzeba pisać tak, żeby postacie same wchodziły w pamięć, a z drugiej nie można też wpadać w panikę, jak się czegoś zapomni. Dlatego uważam, że to jest po prostu niepotrzebna, dodatkowa praca z twojej strony, do której masz oczywiście prawo, bo to twój blog. Ale że lubię się wtrącać, to sobie napisałam haha.
    Co do samego rozdziału, to czasami odnoszę wrażenie, ze chcesz pisać za bardzo poprawnie. Oczywiście to tylko taka myśl, nie wiem, na ile jest zgodna z prawdą. Wiesz, brakuje mi momentami lekkości, a ja uważam, że czasami zdanie nie musi być w 100% poprawne. Ale to też może wynikać z tego, że miałam też inne wrażenie - że nie do końca wiesz, co zrobić "pomiędzy" tymi kluczowymi dla rozdziału wydarzeniami. Chodzi mi o spotkanie tych istot i kobiety na końcu, bo te dwie sceny wyszły fantastycznie. Zarówno to, jak znienacka pojawił się stwór i jak ona na niego wpadła jak i kiedy zobaczyła leżącą nagą kobietę i to ostatnie zdanie - miód na moje serce... albo na oczy... albo na nie wiem co. Z kolei te sceny pomiędzy (z wyłączeniem rozmowy z przyjaciółką, bo tutaj takie wprowadzenia postaci muszą się pojawiać) tak nie wiem, czy naprawdę chciałaś o nich pisać.
    Ale to też nie bierz do siebie, bo ja rzucam tutaj, co mi do głowy przyszło, a w następnych rozdziałach wszystko może ulec zmianie.
    No i kobieta na koniec, powtórzę, świetna. Ptaszyna. Ekstra.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię takich rzeczy, ale z drugiej strony często się przydają. Sama nie mam pamięci do bohaterów, więc jak ktoś czyta po miesiącu rozdział, tym bardziej ich zapomina. Dużo roboty nie ma, bo to tylko dopisać imię i jedno zdanie o bohaterze :) Ale dzięki za szczerą opinię!
      Wiem, o tej poprawności już mi zwrócili niektórzy uwagę. Długa historia, ale w skrócie po częsci masz rację i po cześci nie. Faktycznie czasami nie wiem, co zawrzeć między głównymi wydarzeniami. Niby wiem, ale z drugiej strony nie wiem co mam pisać, gdy bohaterowie mają iść. Poza tym mam problemy z pisaniem opisów, dlatego wciąż się uczę :) I powiem ci szczerze. Kiedyś pisałam inaczej, ale sporo się zmieniło przez negatywną recenzję, którą dostałam. Wtedy też zaczęłam starać się pisać poprawnie, a nie jak ja chcę. Ten rozdział jest już po którejś poprawce, a uwierz mi, że było jeszcze gorzej!
      I dziękuję bardzo! Niektórzy narzekali na pojawienie się na Afrodyty, więc super, że ci się spodobało! Mam nadzieję, ze już wkolejnych rozdziałach, szczególnie tych nowych, lekkość widać bardziej.
      Po prostu się uczę, więc wszelkie uwagi mile widziane!!!
      Pozdawiam

      Usuń