niedziela, 30 października 2016

Prolog


Penelopa Rosińska pochyliła się obok się drewnianej huśtawki, by móc śledzić wzrokiem przeskakującą obok niej maleńką żabkę. Dzieci sąsiadów biegały dookoła, a zaniepokojenie dziewczynki rosło w miarę zbliżania się kolegów i koleżanek. A co jeśli na nią nadepną, czy zdąży uskoczyć?, pomyślała Penelopa. Kiedy odeszli na bezpieczną odległość, uśmiechnęła się przyjaźnie i stanęła dokładnie nad zwierzęciem, które czmychnęło w przeciwnym kierunku.
— Penelopa, chodź, bawimy się w belka — powiedziała Wiolka, młodsza o rok od Penelopy dziewczynka, sepleniąc.
— Nie! — odkrzyknęła tylko i wróciła do dalszego śledzenia żaby.
Maleństwo uspokoiło się i nie uciekało tak bardzo od dziecka. Dlatego Penelopa przysunęła się bliżej. Bacznie przyglądała się ruchom zwierzęcia, wiedząc, że nie może go stracić choćby na moment z oczu. I gdy nastąpiła ta odpowiednia chwila, wyciągnęła gwałtownie rękę. W mgnieniu oka żabka uciekła przed nagłym atakiem, wskakując między trawę i stapiając się z otoczeniem.
Dziewczynka usiadła na piasku i uniosła chude rączki na wysokość twarzy. Z początku nic nie zwiastowało, by Penelopa miała przeżyć utratę nowego zwierzątka, lecz były to tylko pozory. Nie minęła nawet chwila, a oczy dziecka wypełniły się łzami, a krzyki rozpaczy uniosły się po osiedlowym skwerku, interesując rodziców pozostałych dzieci.
— Zielona Księżniczka uciekła! — krzyczała dziewczynka, wymyślając w ostatniej chwili imię dla zagubionego zwierzątka.
Do Penelopy podeszła pyzata dziewczynka o czarnych jak smoła włosach zebranych w jeden kucyk. Kornelia, bo tak było jej na imię, podniosła lżejszą od siebie koleżankę, otrzepała ją z brudu, który nagromadził się na spodenkach, i powiedziała:
— Nie płacz, proszę, znajdę ci drugą.
Obie uśmiechnęły się słodko, by ruszyć na kolejne poszukiwania nowej zdobyczy. Trzymały się blisko siebie, choć na poszukiwania wybrały się oddzielnie; gdy jedna rozglądała się w okolicach zjeżdżalni, druga przeszukiwała trawnik. Trawa wyrastała na wysokość ud Penelopy, przez co z trudem udawało jej się przedzierać przez zielony busz. Zawsze zadbany park osiedlowy, teraz wyglądał nieschludnie przez nagły wyjazd dozorcy, który każdego dnia opiekował się najbliższą okolicą.
— Znalazłaś? — spytała Penelopa, odwracając się w stronę Kornelii.
— Nie. — Pokręciła głową. — Może już wszystkie uciekły?
— Uciekły? — powtórzyła smutnym głosem Rosińska, zaniepokojona słowami Kornelii. — A może… — zawahała się. — Może jutro wróci? — zaproponowała, pociągając zasmarkanym noskiem.
— Na pewno! — zapewniła Kornelia.
Większość dzieci zaczęła rozchodzić się do domu, gdy zapowiedzi wieczoru pojawiały się nieuchronnie. Dni stawały się coraz krótsze, przez co zabawy przyjaciół z sąsiedztwa kończyły się o dość wczesnych porach jak na wakacyjną przerwę. Jednakże czerpiąc przyjemność z ostatnich dni przed pójściem do szkoły, Penelopa i Kornelia spędzały wyjątkowo dużo czasu ze sobą. Rozkoszowały się wspólnym bieganiem między rzędami wysokich dębów, rysowaniem kredą na chodniku blokowego skwerku czy zwykłymi zabawami, które wspólnie wymyślały.
— Kornelio! — rozległo się nagłe wołanie młodego mężczyzny od strony ulicy, przez którą właśnie przejechał autobus numer trzynaście.
Dziewczynki natychmiast zainteresowały się krzykiem i szybko podeszły do schodów, po których nieudolnie człapał wyraźnie zmęczony pracownik placówki bankowej z centrum miasta i zarazem ukochany ojciec Kornelii, Adam Daliński. Mężczyzna był ubrany w szary, cienki garnitur, którego marynarkę trzymał w jednej ręce wraz teczką pełną wypadających, pojedynczych kartek. Zaliczał się on do osób wiecznie roztargnionych, których źle dobrane skarpetki czy uczesane w różne strony włosy nie dziwiły, gdyż stanowiły ich codzienność.
Biała koszula dawno wyskoczyła ze spodni, lepiąc się do mokrego od gorąca ciała. Adam sapał donośnie, z trudem biorąc kolejne wdechy i wydechy. Zmęczony przez pracę, tułaczkę zapchanym autobusem i biegiem na plac zabaw, gdy tylko dotarł do dziewczynek, przykucnął i wyjął z teczki butelkę wody. Wypił za jednym haustem całą zawartość i wtedy dopiero zwrócił się do dziewczynek:
— Witajcie, moje księżniczki.
Posłał Kornelii i Penelopie ciepły, pełen miłości uśmiech, nadymając pyzate policzki, które córeczka bezsprzecznie odziedziczyła po ojcu. Szczupły nosek i grube, czarne włosy niejednokrotnie sprawiały, że sąsiadki czy najbliższa rodzina czule mówili, że Kornelia jest „córusią tatusia”.
— Tato, pobawisz się z nami? — spytała nagle Kornelia, rzucając się na szyję ojca.
— Teraz? — Odsunął od siebie córkę i spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Z moją małą dziewczynką, zawsze!
Odrzucił teczkę na bok, po czym złapał Kornelię i uniósł ją ponad własną głowę. Okręcił się kilka razy, z trudem wytrzymując ciągłe piski dziewczynki, aż zdyszany postawił dziecko z powrotem na chodnik.
Usiadł na pobliskiej ławce, próbując złapać oddech.
— Może jutro — obiecał, ale dziewczynkom wyraźnie to nie wystarczało.
Penelopa usiadła obok ojca koleżanki i złapała go za rękę, ciągnąc w swoją stronę.
— A ja, a ja?! — Wskazywała na siebie palcem, grzecznie informując, że również jest zainteresowana lotem.
— Męcz swojego tatę. On na pewno będzie posiadał równie dużo energii co ja po całym dniu pracy. — Zaśmiał się, a następnie pogmerał w brązowych włosach córki jednego z przyjaciół. — To może wrócimy już do domu?
— Nie! — krzyknęły równocześnie dziewczynki.
Adam westchnął.
Odsunął od siebie Penelopę, nie umiejąc dłużej wpatrywać się w tą słodką, niewinną twarzyczkę, która aż błagała o pozostanie na dworze o tę godzinkę dłużej. Jednak Adam marzył już o wypoczynku, ciepłym obiedzie i przytulnym objęciu żony, a poza tym martwił się o zdrowie dziewczynek, które stanowczo za długo przebywały na dworze. Na zewnątrz robiło się coraz chłodniej, słońce powoli zachodziło, więc zabawa i tak nie trwałaby zbyt długo.
— Posłuchajcie, jutro się pobawicie. Robi się zimno, więc twoja matka — spojrzał na Kornelię — i twój ojciec — przeniósł wzrok na Penelopę — rozszarpaliby mnie na strzępy, gdybyście przeze mnie się pochorowały.
— Ale… — Zaczęły równocześnie.
— Żadnego „ale” — odparł stanowczo. — No, idziemy!
Adam odepchnął się rękoma od ud, by dopomóc siebie w stawaniu, lecz w połowie ruchu zaczął poruszać się coraz wolniej; i nie tylko on. Wszystko wokół milkło i zatrzymywało się, aż w końcu nastało dłużące milczenie.
— Proszę pana — ciszę przerwało wołanie Penelopy.
Dziewczynka okręciła się i z niepokojem spojrzała na przyjaciółkę oraz jej ojca. Penelopa poruszyła dwójką, ale jej starania nie przyniosły najmniejszych efektów. Wystraszone dziecko złapało się za nogę pana Dalińskiego w nadziei, że koszmar za moment się skończy. W jej oczach pojawiły się kropelki łez. Złapała się za chude ramiona, trzęsąc się ze strachu.
— Tato! — krzyknęła, jakby miała nadzieję, że zaraz jej ojciec znajdzie się obok, przytuli ją i zażegna niebezpieczeństwo..
Podbiegła pod zjeżdżalnię i schowała się obok drabinki, kuląc się. Nie wstrzymywała już łez, tylko płakała bez ustanku. Cicho powtarzała „tato”, choć nikt nie mógł jej usłyszeć.
Wnet zerwał się gwałtowny wiatr. Włosy Penelopy rozwiały się we wszystkie strony, a strach spotęgował do niebotycznych rozmiarów.
Panowała niepokojąca cisza, która została przerwana dopiero w momencie, gdy przed Penelopą otworzyła się czarna przestrzeń. Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała ku blokom, które zostały zasłonięte przez ciemny dym w kształcie kuli. Z jego wnętrza wybuchnął nagle porywający podmuch, który przycisnął ciało dziewczynki do zjeżdżalni.
Penelopa pisnęła z bólu, gdy dolna rama wbiła się w jej plecy.
— Tatusiu! — krzyknęła.
Wiatr ustał i znów nastała niepokojąca cisza.
Dziewczyna upadła na piasek, lecz zaraz oparła się dłońmi o powierzchnię i uklękła. Rozpłakała się donośnie, zasłaniając dłonią zaczerwienione oczka. Na jej dłoniach i kolanach pojawiły się niegroźne otarcia, ale bolesne dla dziecka.
Czarna kula zniknęła i na jej miejscu pojawiły się dwie postacie — mężczyzna i kobieta. Ich ciała zasłonięte były przez grube, ciemne płaszcze, sięgające aż do samych kostek. Na powierzchni materiału przylegały niewielkie drobinki złotego pyłu, które usilnie próbowali z siebie zrzucić.
— Szybko, wytrzep się z tego, Pavor! — rozkazała kobieta. Wyciągnęła przed siebie dłoń i jednym ruchem rozkazała wiatrowi zebrać się wokół niej. Wir powietrza zabrał ze sobą złoty pył i zaniósł daleko poza zasięg ich wzroku.
— Cholera! — syknął mężczyzna, przyklękając. Uderzył ręką o ziemię, wygłaszając przy tym pełną wiązankę przekleństw. Nagle powstał i zrzucił z siebie cały płaszcz, ukazując głęboką szramę, która przecinała całą długość twarzy — od czoła, przez policzek aż do samego podbródka. Blond włosy lepiły się od krwi nieustannie sączącej się z otwartej rany. Przy prawym oku widniał wyraźny siniak, a nos miał złamany. Część ubrań była poszarpana, jednak wciąż trzymała się na mężczyźnie.
— Jesteś dorosły, nie możesz się tak mazgaić — pouczyła go kobieta.
— Eleonora, czy ty chociaż raz możesz wziąć pod uwagę, że po raz pierwszy doznałem takiego upokorzenia?
— Upokorzenia? — Prychnęła. — Upokorzenie dopiero zaznasz. A poza tym powinieneś mi dziękować za to, że uratowałam ci życie!
— Jeszcze czego — żachnął.
Nastało chwilowe milczenie i dopiero wtedy tajemnicza dwójka usłyszała płacz dziecka. Pełni zdumienia obrzucili się podejrzliwymi spojrzeniami, ale gdy zdołali dostrzec kulącą się na placu zabaw dziewczynkę, zaprzestali. Rozejrzeli się dookoła i, zgodnie z oczekiwaniami, przestrzeń wokół zatrzymała się w czasie. Jedynie niewinne dziecko klęczało obok huśtawki, płacząc przez zranione kolano.
Eleonorę tak bardzo poruszył widok Penelopy, że zaraz do niej podeszła, ignorując surowe spojrzenie Pavora. Przyklęknęła obok dziewczynki i spytała ciepło:
— Czy coś ci się stało?
Penelopa podniosła głowę i spojrzała na nieznajomą. Krzyknęła i uciekła spod huśtawki, podbiegając do nieruchomego ojca Kornelii. Próbowała poruszyć mężczyzną, lecz mimo jej prób, nic się nie stało.
— Tatusiu. — Błagała ojca, by się pojawił. — TATO!
Eleonorę przeraziła reakcja dziecka. Rozumiała strach, zagubienie i inne uczucia, które musiały teraz towarzyszyć dziewczynce, ale przecież chciała tylko jej pomóc. Wiele nie wiedziała o śmiertelnikach, choć zawsze wmawiała sobie, że poznała wszystkie tajemnice rasy ludzkiej.
— Nie bój się — szepnęła.
Kobieta szybko złapała dziewczynkę i mocno przytuliła do siebie. Penelopa usilnie starała się wyrwać z uścisku Eleonory, ale nie dawała sobie rady z siłą większej od siebie osoby.
— Przestań niańczyć to dziecko, głupia! — odezwał się Pavor. Splunął na ziemię krwią. — Nie wyleczysz mnie?
— Spokojnie, maleńka — szepnęła Eleonora, całkowicie ignorując narzekania mężczyzny.
Delikatnie głaskała dziewczynkę po włosach, powtarzając, że nic jej nie grozi, aż w końcu Penelopa uspokoiła się. Eleonora odsunęła ją od siebie, nadal przytrzymując ręką jej ramię. Wtedy przysunęła usta do czoła dziecka i złożyła na nim pocałunek. Nie miała prawa się pomylić; była niemal pewna, że to właśnie to dziecko było częścią jej wielkiego planu.
— A więc to ty jesteś Penelopa — powiedziała, uśmiechając się ciepło do Rosińskiej. — Już zapomniałam, że sześć lat temu stworzyłam ci tutaj dom. Tak, przeznaczenie jest nieubłagane. Chciałam jedynie znaleźć schronienie dla Pavora, a udało mi się spotkać z tobą, kochanie.
Pavor wyraźnie wzdrygnął się.
Wstał, pomimo poobijanego ciała, i podszedł do Eleonory. Siadł na ławce, na której jeszcze chwilę temu odpoczywał ojciec Kornelii, a następnie objął Penelopę wzrokiem. Nie minęła nawet chwila, gdy wybuchnął gromkim śmiechem.
— Nie wyczuwam od niej żadnej mocy — powiedział, nie ukrywając rozczarowania.
— Otóż to, mój drogi, otóż to — rzekła niezrozumiale kobieta. — Ona nie może posiadać jeszcze mocy, ale tylko jeszcze… Penelopo — zwróciła się do dziewczynki — przepraszam, że będę musiała tak wcześnie kazać ci wypełnić twoje przeznaczenie, ale nie mam wyboru.
Pogładziła policzek dziewczynki.
Palec Eleonory zawędrował ku miejscu, na którym złożyła pocałunek. Wbiła gwałtownie paznokieć w skórę, sprawiając, że strużka krwi popłynęła po twarzy dziecka. Penelopa nie wzdrygnęła się; nawet nie mogła. Bezwzględny rozkaz Eleonory nakazał niewinnej dziewczynce stać i pozwalać kobiecie na wszystko, czego sobie tylko zażyczyła. Była to moc bezwzględnego posłuszeństwa, wielce przydatna, ale i wielce niebezpieczna. Jedna myśl sprawiła, że Penelopa jak zaklęta musiała stać w miejscu, pozwalając formułować na czole znak w kształcie sześcioramiennej gwiazdy.
— To znamię przysporzy ci wiele kłopotów, ale Pavor pomoże ci, kiedy tylko będziesz potrzebowała jego pomocy — obiecała.
— Ja się na to nie piszę — wtrącił się natychmiast. — Nie będę niańką.
— Zamknij się! — rozkazała Eleonora. — To dziecko będzie cię chronić przed bogami. Jesteś Pavor. Straciłeś swoje prawdziwe imię, ale nie moc, więc jeśli chcesz uniknąć gniewu Zeusa, to słuchaj mnie!
Polecenie Eleonory było bezwzględne i cholernie prawdziwe, lecz nie miał zamiaru tego przyznać. Dlatego nie odpowiedział, tylko odwrócił się w stronę dębów, trochę narzekając pod nosem.
— Penelopo, zapomnisz, co się dzisiaj wydarzyło — kontynuowała wypowiedź — ale wiedz, że przyjdzie taki dzień, w którym przywrócę ci wszystko, co utraciłaś. Od dziś także zobaczysz nowy świat, którego do tej pory nie miałaś okazji ujrzeć, choć również stanowisz jego część.
— I po co jej wszystko tłumaczysz, skoro i tak zaraz wyczyścisz jej pamięć? — przerwał kobiecie Pavor.
Kobieta puściła uwagę mimo uszu.
— Przepraszam — szepnęła tylko i ponownie pocałowała Penelopę w czoło.
Powstała i chwyciła Pavora za rękę. Spod kaptura dało się dostrzec smutny uśmiech, który zaczął towarzyszyć Eleonorze od kiedy odeszła od Penelopy. Nie płakała, ale również nie potrafiła oderwać wzroku od dziecka, które upadło zemdlone na ziemię.

Pavor i Eleonora zniknęli wraz z ponownym przywróceniem czasu, a pozostałością po ich obecności stała się jedynie poraniona mała dziewczynka, zakrwawiony płaszcz i ludzie, którzy nie umieli udzielić odpowiedzi na pytanie, co się właściwie wydarzyło tego feralnego dnia.

UWAGA: Korekta bloga zostanie dokonana po kończeniu go albo w pobliżu tego momentu. Dziękuję wszystkim za uwagi. Na koniec zbiorę je wszystkie i wezmę się za poprawianie! Dziękuję wszystkim za jakiekolwiek uwagi. Człowiek cały czas się uczy, więc wskazówki są jak najmilej widziane! 

33 komentarze:

  1. No dobra, przeczytałam. Zacznę od tych pozytywnych stron. Na pewno lepiej wszystko pokazałaś. Mamy tutaj przedstawioną Penelopę i Kornelię, więc w przyszłości nie będzie nikt narzekał, że one się nie przyjaźniły. Fajnie, że tutaj mała Penelopa jeszcze nie jest niczego świadoma, jest zwykłym dzieckiem. Na pewno też bardziej się pilnowałaś i nie bawiłaś się w jakieś dziwne metafory. No poza jedną, która mi tu jakoś nie pasuje:
    "Adam Daliński zaliczał się do grupy mężczyzn, których roztargnienie pochwytywało nieustannie w swe szpony." - mogłaś darować sobie tak opis. Wystarczy napisać, że należał do grupy ludzi, którzy żyli w wiecznym roztargnieniu. Albo którzy byli wiecznie nieogarnięci. ;)
    Inne błędy, które wyłapałam:
    "Zarówno dziewczynka, jak i jej rodziciel mieli szczupłe noseki" - raczej noski.
    "Odsunął od siebie Penelopę i powoli zaczął sięgać ku teczce, która wciąż czekała na właściciela na placu zabaw." - przypominam, że on nadal siedzi na ławce. Powinnaś napisać, że z niej wstał i podszedł do teczki. Bo z tego zdania brzmi, że chyba ma dość długą rękę. :D
    "Penelopa usilnie starała się wyrwać z uścisku Eleonory, ale nie dawała sobie rady z silną, większej od siebie osoby." - tutaj coś ci się w końcówce zdania pomieszało. Chyba miało być siłą (?)
    Na razie to tyle.
    Mogę tylko powiedzieć, że ten prolog bardziej mi się podobał od poprzedniego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę wielkie dzięki. Oczywiście, nie pozbędę się nawyku kombinowania z dnia na dzień, a błędy jak się pojawiały, tak będą się gdzieś pojawiać, ale wielce mnie cieszy to, że ten prolog podobał ci się bardziej. Będę starała się w kolejnych rozdziałach również poprawiać błędy i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
      Dziękuję ślicznie za wszystkie uwagi!
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Prolog dobrze ci wyszedł, tajemniczy i ciekawy :) Kilka błędów znalazłam, ale zostały one już wypisane w powyższym komentarzu.

    Ale jak to mniej tajemnic? Kochałam w tym opowiadaniu tajemnice. Sprawiały, że czytałam z jeszcze większą ciekawością.
    Brak "kombinowanych" zdań też mi szkoda. Myślę, że nie powinnaś się ich wyzbywać, a przynajmniej nie wszystkich - taki masz styl pisania i mnie on się bardzo podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Dziwne, bo już powinny zostać wszystkie poprawione, chyba że czytałaś wcześniej.
      I już tłumacze jak to z tymi tajemnicami jest. One wciąż będą, nie rezygnuję z nich, ale w poprzedniej wersji były one w zbyt dużej ilosci + czasami bez sensu, dlatego tym razem będą tajemnice, ale w mniejszym stopniu i logiczniejsze, więc nie martw się! Nie rezygnuję z zagadek itd., bo to nie w moim stylu!
      Super, że ci się podobały te "kombinowane" zdania, ale niektóre z nich były nielogiczne i sama zastanawiałam się, co znaczą. Więc stopniowo będę się uczyła tworzyć ładne, ale i skomplikowane zdania. Dlatego także się nie martw.
      Ogólnie staram się zachować mój styl, ale równocześnie ucząc się i zmieniając go na lepiej. Nie rezygnuję z siebie, bo NIE WOLNO!
      Mam nadzieję, że nowa wersja przypadnie ci do gustu i nie poczujesz się zawiedziona!
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Rzeczywiście czytałam wcześniej, ale dopiero niedawno udało mi się włączyć tableta :)
      No to nie mogę się doczekać już 1 rozdziału ;*

      Usuń
    3. Już prawie napisany, więc max 2 tygodnie i będzie ;)

      Usuń
  3. Prolog jest interesujący, choć może nie aż tak intrygujący jak w pierwotnej wersji. Bardziej jednak opowiada mi język, którym został napisany. Płynniej się przez to czytało :)
    Ciekawi mnie, jak wiele szczegółów pozmieniasz w porównaniu z poprzednią wersją. I mam nadzieję, że będą to zmiany na lepsze :D

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, że był bardziej intrygujący, ale przez to także mniej zrozumiały. Cieszę się jednak, że język bardziej ci odpowiada. Już ja sama przy sprawdzaniu to odkryłam, że płynniej się czyta i mam nadzieję, że uda mi się nie zmieniać tego :)
      Tak, trochę pozmieniam, ale ogólne wydarzenia raczej pozostaną te same. Niczego nie zdradzam, ja też mam nadzieję, że zmiany będą lepsze od pierwowzoru i dzięki za komentarz!

      Usuń
  4. Nie lubię zaczynać od nowa czytać blogów, więc moje komentarze mogą być mniej obszerne i treściwie, za co musisz mi wybaczyć, ale wiedz, że śledzić Cię będę, bo pamiętasz pewnie, jak bardzo podobał mi się zamysł na tą powieść ^^

    Niemniej jednak, jak dobrze pamiętam, z początku nie zachęciłaś mnie tak bardzo do Twojego bloga, jak teraz, tym prologiem. A może to kwestia tego, że wiem, co się wydarzy? A może nie? ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. Wielkie dzięki, że w ogóle komentujesz!
      Nie wiem, ale mi osobiście dużo bardziej podoba się ten Prolog. Jest konkretniejszy i mniej pokręcony. A! I nie licz do końca, że znasz wydarzenia, gdyż mimo wszystko trochę zmieniłam. Ale i tak Penelopę zabiję! Buhahah!
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Pojawiłam się!
    Nareszcie doczekałam się prologu :D Interesująca notka. Myślę, że jest lepszy od pierwotnej wersji. Spodobało mi się, że przedstawiłaś, jak to wszystko się zaczęło. :D
    Błędów nie wyłapałam, ale pewnie to dlatego, że byłam okropnie zaczytana :D
    Nie mam pomysłu, co dalej napisać, dlatego już kończę ten nudny komentarz :D Życzę dużo weny, czasu, i w ogóle żeby Ci z opowiadaniami szło coraz lepiej :D Przesyłam pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie naprawdę ogromną nagrodą jest, że bardziej ci się podoba ten prolog. Naprawdę będę się starała jak najlepiej poprowadzić nową granicę!
      Dzięuję za komentarz i również pozdrawiam

      Usuń
  6. Dzień dobry.
    Dobrze wiemy, że starałaś się dodawać bardziej zrozumiałe opisy, nie kombinować (uwierz, znam to, sama miałam, może i nadal mam, z tym problem), ale nie zapominaj, że to dla Ciebie charakterystyczne, to Twój własny styl, nie trać go. Wiele osób mi pisze, że mam charakterystyczny styl (jedni, że to dobrze, inni go krytykują i mówią, że przez niego nie są w stanie czytać nic mojego, bo nie mogą się wczuć albo się irytują, albo jeszcze coś innego). Ale tak piszę, tak lubię, jest jakaś grupa odbiorców, nie będę nic zmieniać.
    Wiesz, gusta są różne. Nawet największe dzieła znajdują swoich krytyków... i to takich, co by nie zostawili suchej nitki na utworze. Ktoś oceniłby Twojego bloga na piątkę, kto inny na jedynkę i to chyba normalne. Zawsze można coś pochwalić, za coś zganić. Coś się spodoba, coś wręcz przeciwnie. Żyje się dalej. Nie warto się cofać.
    Ostatnio chciałam pisać Kota od nowa, bo ktoś napisał, że wszystko, co piszę, jest suche i zdystansowane i na jedno kopyto, bo tworzę w tym samym klimacie... A potem stwierdziłam... Zdystansowane? To jeden z najważniejszych aspektów mojego życia. Serce mi bije, jak to pisze. Nie napiszę sceny, przy której czytelnicy mają płakać, póki sama się nie popłaczę... chociażbyz irytacji. Klimat na jedno kopyto? Tu groteska, tu pastisz, tu coś pomiędzy, tu głównie psychologia, no ale skoro takie wrażenie odnoszą... Ale i... hej, to mój klimat. Mój.
    Może przejdźmy już do rzeczy, bo na pewno zrozumiałaś, co chciałam przekazać, więc dalsze lanie wody nie ma sensu.
    Tak przy okazji, wolałam chyba poprzedni szablon. Choć żaden z nich raczej nie jest z mojej bajki. No ale to tylko szata graficzna, jakby okładka, a ze mnie wymagający i wrażliwy na piękno pseudo-artysta.
    W trzecim wersie masz podwójną spację przed (aż), tak mi się aż w oczy rzuciło.
    Lubię mocne pióra, charakterystyczne style. Gdy coś czytam i od razu wiem, który autor to napisał bądź ewentualnie, na kim się wzorował. Scena z nowego prologu bardziej mi się podoba, technicznie niby też lepiej, ale tak trochę, nie wiem... nijako?
    Nic się nie zmieniło, nadal nie potrafię zapamiętywać imion. Chyba że mam wyrecytować dane postaci z wszystkich sezonów (Teen Wolf), to nawet o północy. Przyzwyczaj się, że będę trochę mylić postaci, więc i będę też unikać pisania bezpośrednio o kimś, by niczego nie pomiźgać.
    Sytuacja sytuacją... męska duma zawsze da się we znaki. Niby charakterystyczne, niby normalne... ale właśnie za coś takiego lubię mojego Ikera. Za totalny brak męskiej dumy, bo to głupota.
    Ładnie przedstawiona relacja, sympatyczny porządek z żabą, choć od początku czułam niepokój.
    Czekam na więcej. Trzymaj się,
    mendoid

    kot-z-maslem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku... Ale długi komentarz, aż nie wiem, od czego zacząć. Może powiem, co ja myślę o recenzji itd. Tak, zgadzam się z tobą, że wszystkim nie dogodzisz i widzę to po sobie, osobie, która nienawidzi zbyt popularnych książek, a kocha właśnie te, które gdzieś umykają ludzkiej uwadze i tak samo z blogami. Cenię sobie kreatywność, ciekawie napisaną akcję i bohaterów, których da się polubić, a! I fajny wątek romantyczny, który jest na drugim miejscu, a nie przysłania całą akcje. Kiedy dostałam recenzję faktycznie miałam do niej bardzo mieszane uczucia, z jednej strony zgadzałam się po części z autorkami recenzji, ale z drugiej miałam jakieś "ale" do nich. I właśnie przez to narodziły się wątpliwości. Lubię swój styl, wiele osób mi mówiło, że piszę dość charakterystycznie, ale prawdą jest, że jeśli zbytnio się kombinuje, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Dlatego marzę, by znaleźć złoty środek, jak pisałam gdzieś wyżej. Odnaleźć punkt, w którym i się poprawię, i zachowam swój styl.
      Mam problem, bo recenzja naprawdę sporo namieszała mi w głowie. Wiem, że niektóre sceny wymagają znacznej poprawy, część z nich ulegnie całkowitej zmianie, ale nie będę rezygnować z Penelopy, z tego co stworzyłam. "Na cycki Afrodyty" - był to tekst Penelopy, którym naprawdę wielu się spodobał, a jednak w recenzji źle został przyjęty. Trzeba mieć dystans do wszystkiego, to tylko fikcja, dlatego można trochę dać wyobraźni szansę.
      Pewnie kolejny rozdział też będzie trochę nijaki, mimo wszystko trzeba będzie przedstawić bohaterów itd., ale postaram się. Naprawdę będę się starać, by jak najlepiej się Wam czytało. I mam nadzieje, że ta nijakość zniknie!
      DDzięki za komentarz
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. No, no. Ten początek może i nie taki intrygujący, ale moim zdaniem lepszy. Podoba mi się, że jednak Penelopa została inaczej wplątana w tą całą mitologię. I za to pojawiła się ta cała Eleonora. Stanowczo przyznaję, iż prościej się czyta niż wcześniej. Zatem pozostaje mi wyczekiwać pierwszego rozdziału.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie starałam się prościej pisać i więcej tłumaczyć powolutku niż dawać tysiące tajemnic na raz, choć oczywiście z nich nie rezygnuje. Eleonora była już wcześniej, to słynna Kobieta w Czerni :) Mam nadzieję, że nie zawiodę cię w 1 rozdziale!

      Usuń
    2. Czyli moja teoria o Eleonorze, była prawdą! Tyle szczęścia ^^.

      Usuń
  8. Witam :)
    Szczerze powiedziawszy myślałam, że to będą czasy daleko przed naszą erą, a tu wygląda na to, że wszystko dzieje się w teraz, chociaż... zważywszy na gniew Zeusa i bogów, to jakoś tak odnoszę wrażenie, że powrót do przeszłości będzie. Myślałam, że skoro dwaj uciekinierzy, czy bogowie? pojawili się, to już jeden z nich zostanie, w końcu miał strzec małej dziewczynki O.O A tak w ogóle to ona będzie miała ten znak widoczny dla wszystkich? Jakoś tak mnie to zaintrygowało.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że faktycznie powrót będzie. Albo inaczej, po prostu ktoś odwiedzi Olimp ;)
      Jeśli chodzi o naznaczenie, to w kolejnym rozdziale o tym napisałam. Ogólnie dla pewnej grupy osób będzie widoczny, ale więcej nie zdradzam!
      Cieszę się, że cię zaintrygowało. Naprawcdę wiele to dla mnie znaczy ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Cześć;)
    To ja może zacznę od końca :D Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się (po tej notce pod rozdziałem), że odczuwasz dużą presję, by spełnić oczekiwania czytelników. Z jednej strony to dobrze, bo mamy świadomość, że się starasz i chcesz dać nam jak najlepszy tekst, ale z drugiej... pisanie ma być przede wszystkim przyjemnością, a nie ciągłą walką o to, żeby pisać idealnie. Wiem, co mówię, bo sama wiele razy przechodziłam kryzysy i nawet teraz sama wzięłam się za poprawę wszystkich moich rozdziałów.
    Nigdy nie będzie tak, że wszystkim się będzie podobało. Zawsze może trafić się ktoś powie, że coś nie wyszło. Super, że się starasz. Az miło przejść do kolejnych rozdziałów, jak wiadomo, że autor przykłada się do tego co robi. Ale pamiętaj, żeby przy tym wszystkim nie stracić radości z pisania;) Dążenie do perfekcji potrafi zniechęcić do tworzenia xD

    Okej, przejdźmy do treści. Powiem szczerze, że na razie niewiele rozumiem, ale to chyba całkiem normalne. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z jakimiś zjawiskami paranormalnymi, a to ciężko ogarnąć już w prologu. Nie rozumiem, co się stało z ojcem tej dziewczynki. Czemu nagle przestał się ruszać? Umarł? Czemu? Przez pojawienie się tej dwójki? To było dla mnie zagadką i nadal jest :D Tylko nie wiem czy wynika to z mojej niedomyślności czy po prostu mało na ten temat wiadomo. Ciekawa jestem dlaczego ta dziewczynka została naznaczona przez tą Eleonorę. Jakie to będzie miało znaczenie w przyszłości? Sporo się tu działo i mi się podobało;) Ale i tak najbardziej ujął mnie Pavor i to jego "nie będę niańką" ;D Super!

    Pozdrawiam serdecznie! ;*
    Jak znajdę chwilę czasu, to wpadnę na resztę.

    zwycieze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Wiem, masz rację. I faktycznie zgadzam się z tobą w zupełności. Czuję ogromną presję, a szczególnie gdy dostaję recenzje blogów. Nie oczekuję cudów, ale zawsze dostaję gorsze recenzje niż sądzę i to sprawia, że tak się zachowuję. Sama już odkryłam, że przesadziłam i pisanie przestało dawać mi taką przyjemność, jaką dawniej czerpałam z pisania. Teraz staram się to zmienić.

      A co do treści, faktycznie większość jest tajemnicza, niezrozumiała, ale chyba nie przesadziłam? Ogólnie wyjaśnię sporo kwestii w kolejnych rozdziałach, jeśli chodzi o tajemnicę Penelopy i jej naznaczenie, to ten wątek pewnie będzie się ciągnął aż do samego końca. Więc jeśli zechcesz, to oczywiście serdecznie zapraszam do czytania.
      Dzięki wielkie za zaproszenie. Już wielu miesięcy chciałam przeczytać twoje opowiadanie, ale wiele czynników sprawiło, że tego nie zrobiłam. Ale postaram się to zmienić!!!
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Też miałam taki czas, więc doskonale Cię rozumiem. Teraz myślę, że nie ma sensu na siłę starać się pisać idealnie. Trzeba się starać, przykładać, ale bez popadania w paranoję. Łatwo się mówi, gorzej zrobić :D Ale tylko umiar sprawi, że autor będzie czerpał przyjemność z tego co robi. Tak mi się wydaje ;)

      Nie sądzę, żebyś przesadziła. To normalne, że po prologu zostają pytania bez odpowiedzi, albo coś jest niezrozumiałe. Po to są następne rozdzialy ;D

      O kurde, naprawdę chciałaś zacząć? No to bardzo mi miło ;) Teraz zaczęłam od nowa to w sumie łatwiej jest zacząć:D

      Usuń
    3. Nikt nie pisze idealnie, do każdego się można przyczepić, jeśli się zechce. Najwazniejsza jest przyjemność z pisania, choć rozwój też jest istotny :)

      Tak, nawet parę razy, ale jakoś nigdy nie mogłam się połapać, co ty robisz. Gdzieś kojarzę chciałam czytać i nie mogłam się dostać do żadnego rozdziału, może jakąś korektę robiłaś?, drugie podejście też zakończyło się niepowodzeniem i może teraz się uda :)

      Usuń
    4. Wtrącę się :)
      Dokładnie, do każdego się można przyczepić, gdy się zechce. Zawsze można napisać "szyk mógł być inny, lepszy", "bohaterowie bardziej wyraziści", "akcja szybsza", "fabuła mocniej pogmatwana". Tak naprawdę jednak nawet wystawiając takie oceny, to wszystko jeszcze może ulec zmianie. Czasami zakończenie burzy wszystko co wcześniej o powieści sądziliśmy.
      Nie ma też co się starać spełniać oczekiwań kogokolwiek. Tak naprawdę kobieta powinna spełniać jedynie oczekiwania swoich dzieci, gdy jeszcze są małe (przykład: dziecko chce się bawić, ona ma potrzebę przytulenia go, to nie ściska na siłę, tylko się z nim bawi). Co do reszty, ty spełniaj swoje oczekiwania odnośnie tego tekstu, a inni zechcą go przeczytać, rzucą radą, ale nie napiszą "powinno być", a jedynie "mogło być", no chyba, że wychwycą literówkę. Ci którzy piszą "powinno być", "powinien zrobić", "powinna powiedzieć", tak naprawdę sami powinni coś napisać i wtedy byłoby tak, jak według nich być powinno. Ty nie piszesz na zlecenie, piszesz dla siebie.
      Po przeczytaniu prologu pochwalę cię za dziecinne dzieci. Nie wyolbrzymiłaś ich zachowania, ani też go nie spłyciłaś. Dzięki tobie sama wspomnieniami wróciłam do czasów swojego dzieciństwa, do osiedlowego placu zabaw i tego jak biegałam do kiosku po gumy kulki.
      Obawiam się jednak trochę tego, że ty będziesz w świat ludzki wciskała ten mitologiczny, ale robiła to w ten ludzki sposób, a nie mistyczny. Nie chciałabym chyba czytać kolejnego opowiadania o bogach, gdzie zachowują się oni jak nastolatkowie. Przekonało mnie jednak, że nie jest to fanfik Perciego, więc jest szansa, że podążysz zupełnie inną od niego drogą.

      Pozdrawiam:
      Taka Miłość, czyli moja twórczość – serdecznie zapraszam

      Usuń
    5. No to jest ten problem, że chciałabym napisać coś poważniejszego, bez takiego nastolatkowania, ale nie wiem, czy nie potrafię, czy po prostu źle do tego podchodzę.
      Fajnie, że dzieci mi wyszły. Właśnie obawiałam się tego, ale okazuje się, że lepiej wyszło mi napisanie dzieci niż dorosłych bohaterów...
      I wtrącenie mi nie przeszkadza!

      Usuń
  10. Co do idealności, to myślę, że nie ma co przesadzać. Fajnie jak wszystko ma ręce i nogi, ale tyle naprawdę wystarczy. Nie można od amatorskiego opowiadania wymagać, że będzie jak twórczość, która przeszła wydawce i profesjonalną korektę. Poza tym pisząc idealnie, często można stracić zapał do pisania i pozbyć się swojego ja, tego swojego sposobu przekazu, oryginalności, a bohaterów pozbawić naturalności, przy okazji też fabułę czyniąc mdłą lub taką ociężałą - takie moje zdanie.
    Sam obecnie wszystko u siebie segreguję, może nie poprawiam jakoś znacznie, ale chcę uporządkować, więc jak coś to serdecznie zapraszam pod adres autorski.
    Twoje opowiadanie przeczytałem rano i żałuję, że nie skomentowałem od razu, bo przez to teraz wiele rzeczy mi uciekło. Jednak pierwsze pytanie, to takie, czy dziewczynki były na placu zabaw od początku z ojcem Kornelii, czy najpierw były same? Ten facet pojawił mi się tak znikąd, a przez tą wzmiankę o krawacie, dwóch różnych skarpetkach i walizce, skojarzył mi się jakby wracał z biura i po drodze wpadł na osiedlowy plac zabaw, by zabrać córkę do domu.
    Nie zrozumiałem też tego fragmentu ze wcześniejszym wypełnieniem przeznaczenia. Co o tym zadecydowało? Ponowne spotkanie z dziewczynką? To było takie... sam nie wiem jak to określić.
    Co poza tym, to chyba same plusy. Przede wszystkim naturalne, typowe, dziecięce zachowanie dzieci i naturalny, typowy, normalny ojciec jednej z nich, co nawet rzucił ciekawą aluzją, że tata Penelopę po całym dniu pracy też pewnie będzie miał tyle energii, by wykonać jedynie jedno podniesienie dziewczynki do góry. Zastanawia mnie jednak z kim dziewczynka jest, gdy ojciec jest całe dnie w pracy, bo o matce nie było wspomniane ani słowem. Choć z drugiej strony, tak małe dzieci, same na placach zabaw, kiedyś to była norma.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw odpowiem na pytania: Tak, ojciec Kornelii wracał z pracy odebrać dzieci. Jeśli chodzi o to przeznaczenie, to część mojej słabostki. Lubię tajemnice i tak naprawdę ktoś kto czyta o tym, ma nie wiedzieć, o co chodzi :)
      No tam były inne dzieci i ich opiekunowie, więc same nie były ;) Ale faktycznie kiedyś normą było, żeby dzieci same się bawiły.
      Cieszę się, że wyszło naturalnie. W poprzedniej wersji naprawdę mi tego brakowało. I co twojej pierwszej wypowiedzi, to zgadzam się. Sama zauważyłam, że przez to staranie się, mocno straciłam zapał, chęci do pisania. Nie sprawiało mi to przyjemności, ale teraz staram się to zmienić i przestać przesadzac. Staram się, ale nie co za dużo to nie zdrowo.
      Dziękuję za komentarz! Tak, wiem, że wszystko wklejasz do jednego miejsca. Fajnie, bo będzie można wszystko znaleźć. Na razie czeka mnie sesja, więc na czytanie nie mam co liczyć:(
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Z tego co zrozumiałam jest to twoje drugie podejście do opowiadania. Nie wiem jak było kiedyś, ale twój styl tutaj jest bardzo płynny i czyta się naprawdę w porządku. Podpisuje się pod tym, co wyżej — nie trać własnego stylu. Ale też chyba nie można popaść w przesadę, jak coś jest nie do końca okej, to zmiany są czasem konieczne.
    Bohaterki mają bardzo nietypowe imiona, ale ja to bardzo lubię, sama nazywam bohaterów dość charakterystycznie. Jestem ciekawa, czy ta scena jest tylko dla czytelników czy może bohaterka w którymś rozdziale przypomni sobie tą sytuację? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, nie wiem, czy sobie przypomni. Ale na serio, jeszcze nie podjęłam decyzji w tej kwestii...
      Ogólnie to ja miałam spory problem, bo i nielogiczne sytuacje, i bohaterka nierealna, i wydarzenia naciągane. Teraz się staram pisać... inaczej... Ale faktycznie opamiętałam się i prolog jest już po 3 korekcie, więc czytasz 3 wersję nowej wersji, bo było bardziej topornie. Jak to ładnie ktoś powiedział, "piszesz za poprawnie".
      Dziękuję bardzo za komentarz. Oczywiście zajrzę na bloga, ale jutro/ewentualnie pojutrze, a link daję do LINKÓW ;)

      Usuń
  12. Zostawiłaś u mnie link do tego opowiadania, więc poczułam się zaproszona :D Mam nadzieję, że słusznie.
    Na tym etapie jestem człowiekiem o szczątkowej ilości wolnego czasu, więc pewnie z czytaniem będę się wlec jak ślimak po kapustę, ale spodobał mi się prolog, więc jeszcze wrócę ; )
    Pomysł mi się podoba, naprawdę. Nie jestem w stanie ocenić go jakoś wnikliwie, bo ja rzadko czytam takie greckie fantasy (mogę to tak nazywać? Jestem beznadziejna w gatunkach...). Ale ta początkowa akcja z dziewczynkami wcale nie zwiastowała jakiś zmian, była lekka i słodka. W kwestii języka to w kilku momentach zabrakło mi lekkości. Wiesz, że zdania miały charakter informacyjny a nie obrazowy. Ale to bardziej nie w sensie, że robisz coś źle i musisz poprawnie, ale że robisz dobrze, ale możesz lepiej :D
    Chyba na razie więcej pisać nie będę, bo po prologu też nie chcę szczególnie oceniać czegokolwiek, poza tym po pracy to zdycham i nie lubię pisać :D Wiesz, zawsze coś piszę, ale to rzadko ma sens. Tak się zapowiadam.

    pozdrawiam!!
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostawianie linka w komentarzu = może ktoś zobaczy i zajrzy, więc jak najbardziej mogłaś się poczuć zaproszona.
      Spokojnie, brak czasu to ja totalnie rozumiem, więc nie spiesz się, czytaj dla przyjemności. (Ja twój blog zaczęłam czytać ponad pół roku temu więc wiesz... Spokojnie...)
      To dopiero Prolog, więc akurat uważam, że po prologu ciężko cokolwiek ocenić.
      I wiem o tej lekkości. Rozdział niby betowałam już ze 4 razy, sprawdzając tą "lekkość", ale zawsze coś pominę. Wiem dokładnie o co chodzi, bo zaczęłam zauważać u siebie ten problem.
      A więc witaj i życzę miłego czytania!

      Usuń
  13. Hej! Przeczytałam sobie i powiem Ci, że nie wiem, o co chodzi z tą tajemniczością. Bo nie znalazłam owej. Owszem, były zagadki, niezrozumiałe słowa, ale - nie obraź się - Twój język nie wprowadził tajemniczej atmosfery. Ale to nic złego! Jesteś dobra w innych częściach pisania. Do wad jeszcze dorzucę zbytnie rzucane suchymi faktami. Każdy lubi inny tekst, a więc dodam tylko, że to jest moja własna opinia - uwielbiam, kiedy w tekście są porównania i metafory, a tutaj owych zabrakło. Właściwie chyba nie było ani jednej. Taki po prostu tekścik, bez żadnych chwytów tego typu.
    Mimo wszystko jestem bardziej na plus niż na minus. Podobały mi się epitety, których używałaś. Sama treść też w porządku. Na razie nie jestem w stanie więcej powiedzieć, bo mało wiem o fabule, ale... zapowiada się ciekawie. :)
    Wkradł się jeden błąd, i to w pierwszym zdaniu, aż się dziwię, że dotychczas go nie zauważyłaś, szczególnie, że więcej literówek i innych takich nie znalazłam:
    "Penelopa Rosińska pochyliła się obok się drewnianej huśtawki" - dwa "się".
    Pozdrawiam ciepło, niedługo wezmę się za pierwszy rozdział.

    Gwiazdogrod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już wcześniej pisałam innym, to już druga. We wcześniejszej strasznie rezenzetka zarzuciła mi, że za dużo wymyślam, daję niepotrzebnych metafor, zamiast pisać prosto. Wiem, że rzucam suchymi faktami. Staram się jak mogę, by to w kolejnych rozdziałach eliminować, ale czasami człowiek nie zauważa wiele rzeczy. Przez "tajemniczość" miałam tylko na myśli, to że w poprzedniej wersji rzucałam niepotrzebnymi tajemnicami, które tylko wprowadzały chaos podczas czytania.
      Zauważyłam i już poprawiałam i nie wiem dlaczego nadal tam jest. Może coś się nie zapisało...
      Ogólnie fajnie, że na razie plusów jest więcej. Po pierwszym akapicie bałam się, że same negatywy tylko znalazłaś :) Ja to też szanuję, bo nie kązdemu pasuje styl itd. itd. O fabule faktycznie nie można się nic wypowiedzieć, bo to dopiero prolog :)
      Dziękuję serdecznie za szczery komentarz. Oczywiście chętnie zajrzę do cb i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń